• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Jak słabym premierem jest pan Donald Tusk! Zwycięża myślenie grantowo-budżetowe

    • By krakauer
    • |
    • 27 listopada 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Pan Donald Tusk będący niestety Prezesem Rady Ministrów jest niesłychanie słabym premierem, jest tak słaby i tak bardzo nie ma kontroli nad państwem, że nie jest w stanie nawet udostępnić dziennikarzom materiału, którym macha milionom Polaków do kamery. Co więcej nie potrafi nawet przygotować składu rządu tak, żeby nie ośmieszyć siebie i majestatu Rzeczpospolitej – kto to widział, żeby w ciągu tygodnia z zera zrobić ministra polskiego rządu! Czy już naprawdę nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji poza medialną sprawnością i ogólnym obyciem? Co z doświadczeniem w służbie państwowej? Co z potencjałem politycznym?

    Zera – same zera są w tym kraju ministrami, dodajmy zera w znaczeniu politycznym, co nawet kilkakrotnie podkreślała sama super-minister – jedna z niewielu pereł tego rządu pani Elżbieta Bieńkowska. Cała reszta to celebryci lub osoby praktycznie przypadkowe i kilku urzędników, którzy przeskoczyli na funkcje polityczne dzięki znajomości merytorycznej dziedzin za jakie odpowiadają.

    Można zadać na podstawie doniesień medialnych pytanie – po co nam są partie polityczne, jeżeli do zarządzania na poziomie politycznym premier woli technokratów, urzędników i celebrytów od polityków? Zresztą, czy od czasów niezrozumiałego wyrzucenia z rządu pana ministra Ćwiąkalskiego – można w ogóle mówić o jakiejkolwiek logice w działaniach pana Tuska? Przecież to oczywiste, że ministrowie i ministra jego rządu przez pierwszy okres – uczyli się tego czym się zajmuje dane ministerstwo, jaka jest specyfika pracy i dopiero na tej podstawie rozpoczynali działalność lobbującą dane rozwiązania, przeważnie wcześniej przygotowane przez aparat administracyjny. Nie ma tutaj chyba większych porażek niż słynna ministra i niestety minister – zdrajca wartości lewicowych pan od popsucia systemu opieki zdrowotnej, w tym w szczególności refundacji leków. Oczywiście o jego „wielkiej” poprzedniczce, specjalistce od przekopywania ziemi w Smoleńsku (zdaje się na metr) też pamiętamy. Niestety ten „rząd” był, jest i pozostanie żałosny.

    Powstaje tutaj drugie pytanie – czy rząd w Polsce naprawdę rządzi w znaczeniu – włada krajem, czy też jedynie partycypuje w rządzeniu w zakresie tych wiązek procesów, które mu pozostały? Przecież to nie jest normalne co stało się z przetargami na drogi! Jeżeli powtórzy się domniemany mechanizm z „afery informatyzacyjnej” to po prostu trzeba zacząć budować na złodziei szubienice i głębokie wilcze doły, żeby zdychali w nich do ostatka (oczywiście po wcześniejszej zmianie Kodeksu karnego i Konstytucji). Nie może być bowiem tak, żeby premier był bezwładną pacynką naciągniętą na kij od szczotki, którą macha każdy kto ma w tym interes i jest w stanie go poprzeć realną siłą wpływu. To premier ma nadawać ton i to jego zdanie – poparte demokratycznie sprawowaną władzą przez większość parlamentarną jest najważniejszym i ostatecznym sądem rozstrzygającym w kraju. Oczywiście można się odwoływać do sądów, komisji czy unijnych trybunałów, jednakże zasada pozostaje fundamentalna – premier ma rządzić, ma rządzić omnipotentnie, skutecznie i samodzielnie. Każdy kto mu wejdzie w paradę w sensie administracyjnym ma być wypalany ogniem i żelazem, ponieważ sprzeciwia się zasadzie demokratycznego kierownictwa, a przypomnijmy że to właśnie panu Tuskowi większość Polaków powierzyła ster państwa.

    Strach pomyśleć co by się działo z tym krajem w przypadku wojny? Czy byłaby jakakolwiek inna metoda uzyskania społecznego posłuchu niż karabin trzymany przez własnych żandarmów? Próby tego mamy w przypadku klęsk żywiołowych, po których państwo nie ma możliwości zapłacić za nadgodziny przepracowane przez członków formacji ratowniczych!

    Generalnie szkoda słów, jednakże nie ma co się rozwlekać nad szczegółami – ponieważ tutaj cały dom płonie. Nie ma w ogóle planowania strategicznego, które dotychczas było hamowane przez planowanie budżetowe, natomiast dzisiaj może być skoślawione w stronę wydawania środków publicznych na drogi i inne inwestycje infrastrukturalne, które pochłoną pieniądze unijne. Resort gospodarki zajmuje się bzdurami zamiast sterować i spinać wiązkę spraw decyzyjnych w kraju. Wszystko i tak zanim przejdzie przez filtr budżetowy najpierw jest tworzone na podbudowie myślenia grantowego, bez którego w Polsce nie powstaje prawie nic. Efekty są takie jakie każdy widzi – tam, gdzie ktoś miał interes i było ciśnienie polityczne, coś powstało, ale niestety najczęściej jest to „biały słonik”, czasami normalny regularny „biały słoń”, na którego utrzymanie trzeba będzie płacić przez lata. Inwestycji generujących dochód, chociażby poprzez poprawę efektywności funkcjonowania danego wycinka przestrzeni – jest jak na lekarstwo, nawet sam system budowy dróg powoduje, że odcinków przejezdnych na długości liczących się tras tranzytowych praktycznie nie ma. I oczywiście nie ma winnych takiego stanu rzeczy, a o kolejnictwie nawet nie ma po co wspominać!

    Nasz pech polega na tym, że Donalda Tuska rozliczymy co najwyżej w taki sposób, jak on właśnie dokonuje „rozliczenia” Jerzego Buzka za „reformę” emerytalną.