• 16 marca 2023
    • Cytaty

    Jak zdefiniować polską rację stanu i do czego ona zobowiązuje?

    • By krakauer
    • |
    • 03 listopada 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Zaskakujący jest konflikt na linii posła Krzysztofa Liska a profesorem Romanem Kuźniarem, w którym to pan poseł dokonał słownego ataku na pana profesora za jego wyrażenie się jednej ze stacji radiowych w przedmiocie osoby Edwarda Snowdena. Pan poseł jednoznacznie uważa Snowdena za „(…) zdrajcę swojego kraju i rosyjskiego szpiega”; co zakomunikował za pomocą mediów społecznościowych, oceniając że: „(…) wypowiedzi Prof. Kuźniara są sprzeczne z Polską racją stanu.” Co więcej posunął się do stwierdzenia: „(…) tego typu wypowiedź w przededniu wizyty Sekretarza Stanu USA to po prostu głupia i nieprzemyślana prowokacja” oraz „(…) niedopuszczalne żeby będąc doradcą Prezydenta RP-kraju członkowskiego NATO i sojusznika USA bredzić takie bzdury. Skandal!”. Tymczasem zdaniem prof. Kuźniara postawa Edwarda Snowdena zasługuje na pochwałę i nawet nagrodę np. ze strony Parlamentu Europejskiego. Pikanterii tej wymiany radiowo-ćwierkających komunikatów dodaje kontekst wizyty amerykańskiego sekretarza stanu Johna Kerry`ego.

    Pozornie jest to problem ogórkowy, albowiem już się wydawało, że nic nie jest w stanie zakłócić spokoju Świąt, to jednak jedna z mainstreamowych gazet i to potrafi, a jednak w tej bezrefleksyjnej zbieraninie słów jest pewna bardzo głęboka myśl, otóż po pierwsze – mamy próbę zdefiniowania przekroczenia swobody wypowiedzi na tematy publiczne, po drugie mamy zdefiniowaną przynajmniej w części i negatywnie polską rację stanu a po trzecie mamy super informacje dotyczące działań rosyjskich służb specjalnych. To coś niesamowitego i to wszystko wymyślił jeden zwyczajny, najzwyklejszy poseł do polskiego parlamentu. Co więcej, nie wygłosił tego z katedry jakiegoś uniwersytetu, ani nie darł szat w wejściu do izby sejmowej jak to w historii się zdarzało – pan poseł to zaćwierkał, korzystając z bądź co bądź amerykańskich mediów społecznościowych.

    Jednakże przyjrzyjmy się sprawie w sposób dokładny, po pierwsze najbardziej bolesny towarzysko zarzut pana posła, zgodnie z którym pan prof. Kuźniar dopuścił się skandalu bredząc „takie bzdury”, jako osoba posiadająca status doradcy Prezydenta RP, kraju członkowskiego NATO i sojusznika USA nie powinien. Trzeba być idiotą, żeby oskarżać kogokolwiek o skandal i bredzenie – jeżeli mamy do czynienia z luźną dywagacją! Każdy może wygłaszać swoje opinie prywatne nawet publicznie, nawet jeżeli jest doradcą Prezydenta – to wbrew pozorom doskonale o nim świadczy i o panu Prezydencie, ponieważ pokazuje w ten sposób, że w polskich kręgach władzy możliwa jest wieloaspektowa analiza zjawisk a nie tylko wiernopoddańcze i sztampowe myślenie ukierunkowane na czczenie dogmatów! Brawo panie profesorze! Jest oczywistym, że te oskarżenia poselskie spłyną po panu jak po kaczce! Naprawdę brawo – myślmy więc będziemy, potrzebujemy więcej myślących doradców Prezydenta, zwłaszcza zdolnych do własnego zdania i do łamania dogmatów i tabu. Inaczej grożą nam idioci wywołujący powstania i wydający rozkazy do nacierania na gniazda karabinów maszynowych na koniach! Poza tym, sam fakt, że jesteśmy sojusznikiem USA i członkiem NATO jeszcze nie znaczy, że nie wolno nam krytycznie odnosić się do amerykańskiej polityki. Jeżeli byśmy przyjęli linie pana posła, to po prostu najlepiej jest sobie od razu przygotować prześcieradła i wykopać dołki! Jak w ogóle tak bezkrytycznie można myśleć?

    Druga kwestia, czy Edward Snowden rzeczywiście jest zdrajcą swojego kraju i rosyjskim szpiegiem? O tym czy jest zdrajcą zdecydowali amerykanie, jednakże trudno jest znaleźć jakikolwiek ogólnokrajowy sondaż, znamy jedynie wypowiedzi tamtejszej administracji. Jednakże rzeczywiście, ujawniając te informacje – mające źródło służbowe pan Snowden przyczynił się do wyrządzenia Ameryce jednej z największych szkód wizerunkowych po II Wojnie Światowej, więc rzeczywiście można uznać że zdradził on swój kraj. Natomiast twierdzenie, że jest rosyjskim szpiegiem to w najlepszym wypadku uproszczenie, prędzej bowiem jest szpiegiem działającym na korzyść Rosji. Nie ma żadnych danych mówiących o tym, jakoby był szpiegiem sterowanym przez służby Federacji Rosyjskiej, gdyby Amerykanie mieli na to dowody już prawdopodobnie dawno by je ujawnili. Jest to w interesie ich własnych służb i ich rozgrywek wewnętrznych albowiem mniejszym ośmieszeniem dla NSA jest bycie szpiegowanym przez Rosjan niż zdradzonym przez własnego analityka, który po prostu przegrał sobie dane na pamięć przenośną, jest to tym bardziej bolesne, bo to nie pierwszy taki przypadek.

    Natomiast czy wypowiedzi Prof. Kuźniara są sprzeczne z Polską racją stanu? Bezwzględnie Snowden zrobił krzywdę USA, ale otworzył oczy wielu ludziom, także w USA więc nie można go oceniać jednoznacznie źle. Natomiast nie może być zgody na utożsamianie polskiej racji stanu z zakazem krytyki jej sojuszników! To jest dopiero skandal, kretynizm i idiotyzm oraz brak wyciągania wniosków z historii. Swego czasu już ufaliśmy bezgranicznie sojusznikom, a skończyło się pamiętamy jak, czego skutki odczuwamy do dzisiaj. Nie można pozwolić na bezkarne głoszenie takich bzdur przez posła na Sejm Rzeczpospolitej – czy polscy analitycy muszą zawsze popierać to co mówią i robią nasi sojusznicy?

    Polska racja stanu oczywiście musi uwzględniać współpracę z sojusznikami, jednakże nie może koncentrować się na dogmatach związanych z nadziejami jakie jednostronnie pokładamy w sojusznikach. Z pewnością definiując polską rację stanu musimy wziąć pod uwagę aspekt przetrwania państwa i rozwoju cywilizacyjnego państwa i społeczeństwa, do czego przydatnym elementem są i będą wszelkie sojusze, jednakże historia robi swoje. Nie można zapominać jej lekcji. Dlatego też uznanie przetrwania państwa i społeczeństwa jako najważniejszej kategorii definiującej fundament naszego myślenia strategicznego o państwie zmusza nas do generalnego przyznania racji panu posłowi – albowiem sojuszników nie należy drażnić, co jednak nie oznacza, że nie można w wewnętrznej dyskusji krytykować ich działań, co z kolei przyznaje rację panu profesorowi. W ostateczności liczy się przecież to jaki mamy PKB i ile drogich strzelających zabawek możemy kupić.

    Jednakże nie bójmy się dyskusji! Przy której wyraźnie rozgraniczajmy to co mówimy na nasz wewnętrzny użytek, od tego co ma znaczenie dla kształtowania pryncypiów naszej polityki zagranicznej, a co już samo wynika z tego gdzie dana kwestia jest mówiona, przez kogo i w jakich okolicznościach. Ewentualnie trzeba wypracować taki model, żeby posłowie byli w stanie go pojąć i np. włączyć się w dyskusję inaczej niż przez krytykę personalną.