- Paradygmat rozwoju
Polscy naukowcy koncentrują się na zdobywaniu grantów a nie na nauce!
- By krakauer
- |
- 02 listopada 2013
- |
- 2 minuty czytania
Myślenie grantowe okazało się przekleństwem Polski we wszystkich dziedzinach: rolnictwie, rozwoju infrastruktury oraz nauce (i innych). Nasi naukowcy na uniwersytetach i w instytutach naukowych utrzymywanych przez państwo od lat koncentrują się na otrzymywaniu grantów „rozwojowych”, czy też umożliwiających podnoszenie kwalifikacji.
Mechanizm finansowania nauki przez biznes, dzięki zwrotowi z kapitału zainwestowanego w wiedzę nie działa. Po pierwsze dlatego bo nie mamy przemysłu a po drugie dlatego, bo z naszą nauką nie jest dobrze, a podstawowym problemem jest nepotyzm. Wyniki widać w ilości i jakości patentów. Leżymy i kwiczymy, zadowoleni są tylko profesorowie w gronostajach! Pewne państwowe pensje, wygodne miejsca pracy, ciepło, ochrona przed deszczem, no jedynie co trzeba uczyć studentów. Więcej niedogodności nie ma na naszych uczelniach, które mnożyły się w iście imponującym i królewskim stylu – to niesamowite że największe miasta mają 20 uczelni. Niestety nikt nie ma ochoty rezygnować z przywilejów jakie daje praca na wyższej uczelni. Ten system w obecnym kształcie pełnej patologii doskonale odpowiada swoim beneficjentom, mają się świetnie – i to pomimo braku wyników.
Nie jest normalnym stan spraw, w którym przez 23 lata transformacji nasza nauka nie była w stanie wymyśleć w praktyce niczego takiego co mogłoby przynajmniej w teorii mieć znaczenie systemowe! Podarowaliśmy „niebieskie laser” światu, to przynajmniej spróbujmy z grafenem? No ale co tam, czy ktoś słyszał o jakiejś gradacji celów, wartości i przydziale środków wedle tychże?
Niestety dzisiaj skuteczność naukowców mierzy się głównie tym – ile grantów byli w stanie załatwić dla uczelni! A nie miarą sukcesu wyników ich prac i ich komercjalizacji. Jest przy tym oczywistym, że chociażby badania podstawowe wymagają osobnego programu stypendialnego i grantowego, ale tego też nie ma. Więc nie ma ani polskich myślicieli na miarę słynnej „lwowskiej szkoły matematyki”, ani nie ma ludzi wynajdujących sprawy podnoszące jakość naszego życia w sferze codziennej, w Polsce nie opłaca się być kreatywnym. Niestety większość nakładów na innowacje to wydatki na komputer i podstawowe oprogramowanie biurowe z systemem operacyjnym wiodącego producenta na czele! Dlatego też liczy się ten, kto jest w stanie przyciągnąć granty, te natomiast przy braku prawie zupełnym prywatnych programów współpracy, praktycznie w całości są uzależnione od kaprysów urzędników rozdzielających ministerialne i unijne wsparcie.
Koło się zamyka, zero efektywności, zero celowości, zero starania się – liczą się formularze, liczą się punkty, liczy się spełnianie kryteriów. Praca naukowa? Po co! Kto ma na to czas! Liczy się odbębnienie sylabusa ze studentami i uwaga NAPISANIE SPRAWOZDANIA, oczywiście kwieciście opisującego prowadzone badania na kolejnym – koniecznie pasującym do harmonogramu etapie.
Dobrze, jeżeli cokolwiek się kończy, nawet rekomendacją zakupu licencji. Liczy się to żeby nie marnować potencjału, co się niestety dzieje i te procesy będą się nasilać. Co będzie po tych granatach? Może większa państwowa aktywność? Może pojawią się prywatni inwestorzy? Może wreszcie przestaniemy być gospodarką niskich kosztów pracy?
Póki co jedynie kontakty ze środowiskami naukowymi z zagranicy nieco mobilizują naszych badaczy do odrobiny wynalazczości i nawiązania kontaktu pomiędzy prowadzoną pracą a realiami. Bez tego, co oczywiście oznacza liczne programy stypendialne – nie byłoby w ogóle szans na jakikolwiek real, gdyż do napisania dobrego sprawozdania nie trzeba mieć żadnych wyników, wystarczy dokumentować zamiary, problemy, niemożność, trudności – pod warunkiem zgodności z harmonogramem tych niezgodności – tzn. jeżeli wykazuje się że mimo wszystkich przeciwności działa się zgodnie z planem, jest ok! Nie ma kłopotów. Liczy się przecież spełnianie kryteriów do kwalifikacji a nie odniesienie realnego sukcesu komercyjnego przez produkt opracowany na zasadzie wymyślonej przez nas technologii lub triumf idei potwierdzony prestiżową środowiskową lub międzynarodową nagrodą no i oczywiście kultem cytowani i publikacji.
Zresztą po co się tym przejmować? Jednakże jeżeli tak, to może zlikwidujmy państwowe finansowanie dla uczelni wyższych, poza kilkoma wybranymi. To wymusi konsolidację, specjalizację i jakość! Tymczasem miejmy nadzieję, że w ogóle będą jakiekolwiek efekty.