- Paradygmat rozwoju
Kto spieprzył ten kraj?
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
Nawiązując do rzekomych, bo nieautoryzowanych słów jednego z uczestników tego wydarzenia – na kongresie przefarbowującym „Ruch Palikota” w „Twój Ruch” warto się zastanowić, do kogo właściwie ten człowiek z wspaniałą kartą opozycjonisty, jak również swego czasu zasłużony działacz lewicy i to chyba nawet w części ideowej – zaadresował te słowa, a konkretnie, kogo możemy obarczyć za to, że żyjemy w spieprzonym kraju i kto nam go spieprzył?
Dla purystów językowych czepiających się pisania nazw, czy też używania słów – idziemy za czasem, postępem i osiągnięciami, jeżeli znani politycy mówią publicznie o spieprzeniu to niestety próg chamstwa i prostactwa się obniża – zagarnia naszą rzeczywistość, aczkolwiek to jest akurat niezwykle adekwatne słowo.
Na początek zauważmy, że w samym przekonaniu o spieprzeniu jest już pewna doza wiary w dobro i ludzką kreatywność, albowiem spieprzenie zakłada jednak mimowolnie pewną aktywność, której skutek jest negatywny a przynajmniej poniżej oczekiwań. W tym znaczeniu spieprzenie może być po prostu wynikiem intensywnych starań i walki o lepsze jutro – ktoś np. się starał i prowadził fundusz inwestycyjny, obrał aktywną strategię liczył na spadki, upadek, rozkład – a tymczasem rzeczywistość spłatała mu figla, nie było III-ciej wojny światowej i stracił 50% wartości walorów. To się nazywa coś spieprzyć! Prawda? Aktywnie, staraliśmy się, ale nie wyszło.
Niestety w naszym przypadku musimy uwzględnić jeszcze jedną analogię, otóż mogliśmy my wszyscy, czy też raczej owi mityczni „ONI” spieprzyć ten kraj przez zaniechanie i nic nie robienie a przynajmniej nie robienie tego, czego wymagała od nas rzeczywistość. W wyniku czego staliśmy w miejscu, a wszyscy dookoła się rozwijali i szli do przodu – oprócz nas. Stąd mamy zapóźnienia rozwojowe i zacofanie wynikające właśnie ze spieprzenia kraju poprzez zaprzepaszczenie szans w czasie na jego rozwój. Można to zilustrować posiadaniem dziecka, w którego rozwój się nie inwestuje – chodzi do szkoły, dorasta, ale nie uczy się języków, muzyki, rytmiki, w efekcie nic nie potrafi i co najwyżej lekko wystaje ponad przeciętność nic ponadto.
Kto jednak spieprzył ten kraj? Odpowiedź jest prosta ten, kto miał w nim władzę, przy czym także musimy uwzględnić tych, którzy władzę nad tym rozkradanym i okradanym przez trzy wieki kraje sprawował, albowiem cienko tu było z niepodległością i jak mówili swego czasu nasi wielcy sąsiedzi – jesteśmy krajem sezonowym.
Więc z pewnością sporo spieprzyli nam sąsiedzi, którzy swego czasu ukradli naszą ziemię, nasze majątki i naszą niepodległość. Tak bezwzględnie – można sporo zrzucić na nich, jednakże nie udałoby się to im, gdyby nie nasza przeklęta – niech zgnije w piekle elita szlachecka. To im – tym ludziom zawdzięczamy, że przez prawie 300 lat byliśmy niewolnikami, oni nie potrafili się dogadać i porozumieć, żeby uczynić Rzeczpospolitą zdolną przynajmniej do przetrwania. Więc bezwzględnie głównym winowajcą spieprzenia kraju są elity szlacheckie od drugiej połowy XVII do końca XVIII wieku, z nielicznymi szlachetnymi wyjątkami. Jednakże to też nie stało się tak, że polska szlachta była zła sama z siebie, tutaj była pewna zadra, pewien error, – który spowodował, że kraj nasz z państwa bogatego i potężnego, którego możnowładcy byli w stanie sami opanować tron sąsiedniego imperium – stał się dziurą na mapie Europy. To edukacja i wychowanie, to one wbrew temu co się powszechnie sądzi o kryzysie w popycie na zboże – zdecydowały o naszym upadku. Inni poszli dalej w edukacji – otworzyli umysły swojej elicie, a my mieliśmy sukces kontrreformacji, cofający Polskę o 150 lat lub więcej w stosunkach społecznych! Wprowadzający nienawiść między obywateli państwa międzynarodowego i niweczący dwustuletni dorobek i logikę funkcjonowania demokracji szlacheckiej, owszem ułomnej, ale mimo wszystko demokracji. To Kościół Katolicki poprzez swoje działania zatruł umysły najbardziej witalnych sił narodu, powodując że bracia Ewangelicy i wyznawcy innych wyznań stali się nagle gorszymi, wrogami ustroju, „nie Polakami”, to wówczas Jezuici mówili gdzie jest Polska! Tak było – wystarczy sobie poczytać, z pięknego państwa gdzie wszyscy mieli swoje miejsce – staliśmy się skundlonym zespołem folwarków, gdzie katolicy uzurpowali sobie prawo do prześladowania chłopstwa i wszystkich innych w imię własnych racji i uzurpowania sobie praw do wyższości.
To mamy zatem pierwszą odpowiedź, to Kościół – dzierżący praktycznie pełnię władzy nad edukacją znacząco przyczynił się do spieprzenia tego kraju, albowiem w momencie gdy były potrzebne zmiany umożliwiające gwałtowny rozwój nastąpił silny regres i impuls wsteczny! Tak, to księżom Jezuitom i popierającym ich Biskupom zawdzięczamy. Oczywiście nie tylko to, bo jak już „wyczyścili” to przyczynili się do pięknego rozwoju, jednakże to już było poniżej potencjału wielonarodowego super państwa odziedziczonego po Jagiellonach.
Co było potem? Epokę walki o niepodległość sobie odpuśćmy, aczkolwiek wiele smutnego można powiedzieć o naszej elicie z tamtych czasów. Ważniejsze jest to, że już u zarania niepodległości popełniono błędy powodujące genetyczną niezdolność II Rzeczpospolitej do przetrwania w ówczesnych realiach, fakt dostaliśmy mocno po głowie, oj było naprawdę bardzo, ale to naprawdę bardzo nie dobrze. Tak bardzo, że zdecydowali za nas i o nas sąsiedzi, zachodni milczeli a wschodni odzyskali swoje wpływy. Potem było już przaśnie i swojsko, wiele osób pamięta, aczkolwiek też nie uniknęliśmy całego szeregu błędów wewnętrznych poczynając od tych mających znaczenie gospodarcze i także tych hańbiących nas, jako społeczeństwo. Władzę wówczas sprawowali nominaci Moskwy, więc to oni spieprzyli, – jeżeli będziemy trzymać się przyjętej logiki, że za wynik państwowości odpowiadają elity.
Naród zachował się pięknie, to w jaki sposób jeden Lech Wałęsa kontrolował prawie 10 milionową Solidarność – przejdzie do historii jako jedna wielka niewiadoma. Jak to było bowiem możliwe, że nie utopiliśmy się wówczas we własnej i sąsiedzkiej krwi (interwencja), to będą odgadywać historycy. Nastąpiło przekazanie władzy, dostała ją, – co tu dużo ukrywać, nie Solidarność, ale cwaniacy i kombinatorzy – mętnej wody intelektualiści, którzy się do Solidarności przykleili i to oni, a w śród nich jest także autor omawianej kwestii – od 23 lat dokonują przerażającej i wyniszczającej Naród transformacji ustrojowej, której końca nie widać.
Zatem kto spieprzył? Teraz nie da się już tak łatwo zwalić na Kościół jak w okresie kontrreformacji. Teraz trzeba ze smutkiem się pochylić nad losem ojczyzny i poszukać swojej własnej odpowiedzialności za jej obecny stan.
Bardzo ważne w tym jest to, że nie można i nie należy zwalać całej winy na obecną ekipę rządzącą, bo ta chociaż rządzi od sześciu lat, to jedynie kontynuuje paradygmat rozpoczęty przy Okrągłym Stole. Co najwyżej do pana Tuska i spółki można mieć pretensję, że nie potrafił zmodyfikować paradygmatu rozwoju ogólnego po tym jak kapitalizm obnażył swoje prawdziwe oblicze w kryzysie. Niestety Tusk nie jest premierem na miarę wyzwań globalizacji, w tym globalizacji kryzysu i outsourcingu zysków, – ale nie można go obarczać winą za wynik transformacji. Winni są wszyscy, którzy sprawowali w tym czasie władze, pisali artykuły o państwie, społeczeństwie i gospodarce, kadra naukowa – skundlona i ośmieszona w międzynarodowych rankingach, każdy, a zwłaszcza ten, kto nie był w stanie stać się autorytetem w tym, co robi i co uznaje za ważne.
Wniosek – na przyszłość zanim zarzucimy komuś, że spieprzył ten kraj, musimy sobie uświadomić, że tutaj nigdy nie było dobrze, a źródła zła tkwią głęboko w naszej historii, a to że teraz się nam nie udało – to wynik tylko i wyłącznie nieudolności konkretnych ludzi, których można nazwać jak np. pana Jerzego Buzka, pana Leszka Balcerowicza i pana Mariana Krzaklewskiego i pociągnąć do odpowiedzialności za wynik ich poronionych rządów. Tylko trzeba się zastanowić, bo w tym szukaniu winnych jak się zaczniemy rozliczać, to może się okazać, że przejdziemy do rozwiązania siłowego, jakiego udało się na przełomie ustrojów uniknąć. Dlatego chyba zamiast obrzucać się błotem lepiej jest pragmatycznie przysiąść i się zastanowić, co robić dalej, ale do tego jest potrzebne uznanie przez szkodników swoich win i odejście z polityki.
Przejdź na samą górę