• 16 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Egipskie głosy o kolejnej rewolucji

    • By Blanca
    • |
    • 23 września 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Pierwszy natłok informacji o Egipcie i jego kolejnej rewolucji przestał okupować czołówki gazet i pierwsze chwile w newsach w wieczornych wiadomościach. Czy kogoś jeszcze interesuje o co chodziło, jaka jest tam sytuacja? Czy jeszcze przez wiele lat będziemy uważać, że to miejsce wojny? Zapewne tak skoro na słowo Sarajewo do dzisiaj pierwsze skojarzenie to wojna. Warto było więc zapytać, tych których to najbardziej dotyczy o to co się dzisiaj dzieje i jak oceniają bieżącą sytuacje. Oczywiście najprostszym było zapytać ludzi z którymi ma się na miejscu kontakt. Na pierwszy ogień poszli kelnerzy, kucharze, i managerowie w hotelu, na drugi mieszkańcy Egiptu odpoczywający na miejscu. Ze względu na specyfikę miejsca nie wszystkie imiona są w wersji oryginalnej albo takiej pod jaką rozmówcy występują w swoim kraju.

    S. 27 lat mieszkaniec Aleksandrii, żona jedno dziecko od ponad 8 lat pracuje w Sharm, obecnie kierownik recepcji zawsze uśmiechnięty, wesoły i pogodny na pytanie o obecna sytuacje mówi z niezmienionym obliczem pełnym radości, będzie dobrze. Oczy jednak robią się smutne. „Wiesz, tutaj mógłby być raj ale jak ludzie wyjada to będzie piekło, brak turystów to brak pracy dla tych tysięcy ludzi. Oni wszyscy wrócą rozgoryczeni, bez środków do życia do domu i będzie narastać frustracja. Armia i urzędy nie zatrudnią wszystkich.”

    Mahmoud 22 lata kiedyś był ratownikiem, teraz sprząta nocami baseny, kiedyś wesoły teraz milczący, boi się, że ochroniarz zobaczy, że rozmawia z gośćmi, teraz kiedy wszyscy boją się utraty pracy wielokroć bardziej niż przed wstrzymaniem lotów z wielu krajów europejskich ochroniarz chętnie doniesie, że łamie regulamin. Taki donos w jego mniemaniu może być dowodem jego przydatności w pracy. Rozmawiamy w zasadzie nad ranem, w zasadzie cieszę się że nadal mam prace, pyta czy pamiętam jego kolegę, który chciał być instruktorem nurkowania, wydał większość swoich pieniędzy na kursy i uprawnienia, uprawnienia są ale pracy nie ma. Wrócił na przedmieścia Kairu, czeka na poprawę sytuacji i telefon z bazy nurkowej w której miał pracować.

    M 25 lat kelner, wyznania koptyjskiego, był i jest wesoły. Właśnie stracił pracę, dostał propozycje polubownego rozwiązania umowy. Zgodził się bo w przeciwnym razie trafiłby na czarna listę a to oznacza niemal zerowe szanse na ponowne zatrudnienie. Nawet wtedy kiedy było normalnie. Bez ogródek stwierdza, że to co się stało teraz to najlepsze co mogło się zdarzyć w Egipcie. „Armia zapewni bezpieczeństwo wszystkim, bractwo Muzułmańskie to najprymitywniejsza część społeczeństwa, jest ich może kilkanaście procent ale to właśnie oni będą najgłośniej protestować i niszczyć.” Pokazuje zdjęcia z kościoła w swojej miejscowości. Ramię w ramie pilnowali go Muzułmanie i Koptowie, niestety „nieznani sprawcy” zdołali podłożyć ogień. „Kiedyś to było nie do pomyślenia” – mówi. „Za miesiąc dwa wszystko wróci do normy zobaczysz”.

    S kolega M, wrócił do pracy po 2 tygodniowym urlopie który poprzedzony był 114 dniami pracy non stop, pracy która trwa minimum 12 godzin na dobę. Teraz trafił na nocna zmianę, zaczyna prace o północy i pracuje teoretycznie do 12 praktycznie co najmniej do 14, później kilka godzin snu i do pracy. Jeden z najpopularniejszych kelnerów. Znamy się już długo. Nie wiedział, że pisuje do polskiej prasy, prosi tylko o jedno: „Napisz, że większość Egipcjan jest za pokojem, mamy dość tego co wyprawiają w Kairze. To nas mogło zniszczyć, dobrze, ze Armia zapewnia nam bezpieczeństwo. Widzisz, pokazuje krzyż wytatuowany na dłoni, kiedyś tak nas piętnowano, że jesteśmy katolikami, później sami uznaliśmy, że to powód do dumy. Prawdziwi muzułmanie nas szanują a szaleńcy, cóż niech ich piekło pochłonie. Porozmawiaj z kucharzem, tym wysokim A. on jest z bractwa…”

    A. kucharz 44 lata, wszyscy mówią o nim „Chef”, podobno jesteś z Bractwa Muzułmańskiego zagaduję, twarz zastyga w zdziwieniu a później w uśmiechu „Tak jestem – teraz nie mam czasu porozmawiamy później”. Spotykamy się po kolacji: „Wiesz wszystko na kuchni musi być zamknięte. Kiedy dowiedzieli, się ze obalili Mursiego byłem wściekły, to jest nasz prezydent. Ale kiedy zobaczyłem do czego doprowadzili moi bracia byłem jeszcze bardziej wściekły, teraz z bezsilności. Jak widziałem wiwatujących ludzi dookoła, zastanawiałem się co będzie ze mną, wszyscy wiedzieli, że popieram Mursiego. Spokojnie, nie jesteśmy terrorystami, żadnemu turyście włos z głowy nie spadnie, no chyba, że poślizgnie się na basenie jak ten Polak, co z nim? Dobrze ma kilkanaście szwów i wszystko będzie ok. Ale co będzie dalej z Egiptem? Nic wojsko ma władze, po następnych wyborach władza pozostanie w ich rękach, demokracja jest dobra ale od samej demokracji nagle nie zacznie się dobrobyt, a my Egipcjanie nie możemy doprowadzić do tego aby u nas poligon zrobili sobie terroryści, kocham mój kraj, jestem bardzo wierzący i ja i moja rodzina ale więcej nie zagłosuje na Bractwo Muzułmańskie. Potrzebujemy spokoju, druga Syria jest nam niepotrzebna. Napisz aby wszyscy przylecieli zobacz jest bezpiecznie, nic złego się tutaj nie dzieje. Teraz mamy tutaj nawet armie, Izrael się na to zgodził.”

    M, kolejny kelner 26 lat ma „żonę”, czyli „dziewczynę” z Polski. Przylatuje do niego 2 – 3 razy w roku na miesiąc zawsze wynajmuje wtedy mieszkanie albo dom i mieszkają wtedy razem w Sharm, z lubieżną miną pokazuje w telefonie zdjęcie dziewczyny w biustonoszu. Z jakiego jest miasta? „Nie pamiętam” – odpowiada. Uwija się zazwyczaj jak w ukropie bo w październiku znowu przylatuje, a napiwki to lwia część dochodów. Posiadanie takiej narzeczonej, żono-dziewczyny nie jest tanie. Zwłaszcza, że serce nie sługa i akurat na tym turnusie również „zakochała się” w nim jakaś Polka. Mruczę pod nosem „turnus mija ja niczyja”, ale nie potrafię mu tego delikatnie przetłumaczyć. Polityka go nie interesuje, mimo, ze ich hotel jest bezpieczny bo tutaj głównie latają Anglicy z Thomsona, kiedy mowie mu, że polski odpowiednik tego biura nie lata ze względów bezpieczeństwa nie potrafi tego zrozumieć. Sporo ryzykuje wychodząc „na miasto” ze swoją sympatią tą bieżącą oczywiście, może za to stracić prace ale… mówi, że warto. Uważa, że niedługo wszyscy będą znowu latać do Egiptu i będzie jak kiedyś, czyli dobrze.

    Ahmad, 45 latek z Kairu, w Sharm na weekendzie z żona, bratem, żona brata, dziećmi i diabli wiedza z kim jeszcze. Najbliższa rodzina kilkunastoosobowa gromadka. Zawodowy żołnierz, podobnie jak jego brat. Mówi, że nie wie dlaczego sytuacja w Kairze wymknęła się spod kontroli. Nie wie kto pierwszy strzelił – „Nigdy się nie dowiemy” powiedział. „Wojsko, nie dopuści do tego aby znowu zrobił się bałagan. Ludzie Mursiego chcieli być jeszcze bardziej zachłanni niż ich poprzednicy. Jaka religia tu chodzi o stanowiska, władzę i pieniądze. Armii nie ruszą bo nie mają swojej a armia pozbawiona kontroli jest dla nich bardzo niebezpieczna. Teraz wszystko wróci do normy. Bezpieczeństwo? Jesteście bezpieczni. Nic się złego nie wydarzy ani tutaj ani w Kairze.” A co z północnym Synajem, tam ciągle dochodzi do niepokojów? „To terroryści. Policja i armia sobie poradzą…” I zmienia temat: „Jaka jest pogoda w Polsce?” Rozumiem, że koniec rozmowy na trudne tematy. Może sobie poradzą, będą pierwszymi którzy pokonali „terrorystów” na świecie.

    Benny, sklepikarz jego rodzina ma kilkanaście sklepów w Nabq, w większości przypadków pustych. Towaru w nich nie brakuje, brak jednak klientów. Co słychać, jak idzie interes? Taniej niż w biedronce odpowiada a później ze smutkiem mówi, ze nie ma turystów. Nie ma Rosjan, Ukraińców… Oni to kupują. Al nic się nie martw, już niedługo wszyscy wrócą, widzisz Polacy już są. Anglicy też są ale Oni wola kupować w hotelu. „Dlaczego nie przylatujecie, Kair? Kair jest daleko tutaj to jak inny kraj. Wracajcie jeszcze, super cena, super laska wykrzykuje po polsku na pożegnanie”…

    Przewodnik w Koptyjskim kościele, oprowadza w kilku językach, armeńskim, ukraińskim, rosyjskim i polskim. Jest dumny z tego jak wygląda ich nowy kościół, pokazuje sceny z nowego i starego testamentu wymalowane na ścianach. Pomieszanie kiczu, przepychu i gigantomanii, ale robi piorunujące wrażenie. Tutaj w Sharm kościoły są bezpieczne, zresztą teraz to już wszędzie, nawet tutaj mamy ochronę Policji i wojska. Niedługo wrócą Rosjanie, Ukraińcy będzie więcej pracy… czasami kolejka do zwiedzania to 2-3 godziny… Macie szczęście uśmiecha się.

    Wszyscy wypowiadają się w tonie ogromnego optymizmu. Miesiąc, dwa może trzy. Więcej rewolucji nam nie potrzeba… teraz musimy, żyć budować. Napisz, że jest bezpiecznie, że czekamy na Was… Zagrożeń nie widać, pewnie nie jest tu bardziej niebezpiecznie niż przed laty, ale obrazy z TV ciężko wyrzucić z głowy. Wszystkim warto życzyć szczęścia, „good luck” mówimy na dowiedzenia. Jeden tylko z animatorów, ludzi odpowiadających za zabawianie gości, nie chce rozmawiać. Znamy się długo, kiedy wyjeżdżam na lotnisko mówi, wróćcie, bez Was to nie ma sensu i wiem, że nie chodzi o mnie tylko o wszystkich turystów, w jego wesołych oczach widać szklące się łzy, łzy smutku i nadziei. Wrócimy odpowiadam, unoszę kciuk do góry i wsiadam do autokaru…