- Soft Power
Czas poszukać zrozumienia na Wschodzie? Zmieńmy percepcję!
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
Ot i mamy nową sytuację globalną, nasz wielki brat, ojczyzna demokracji, dobra, miłości bliźniego, dżinsów i popularnych napojów gazowanych chadza sobie na paseczku, czy też ślicznej atłasowej tasiemce, ściśle obejmującej jego szyję a końcóweczka przyciągająca tasiemkę jest gdzie? Ano tak, jak to kiedyś bywało – świetnie się ma na Kremlu w mieście Moskwa.
Mogą sobie eksperci i politycy opowiadać dowolne głupoty, kłamstwa, czy cieszyć się że wygrał pokój itd. Tutaj jednakże wygrał Putin, a narzędzie jego wszechpotęgi nazywa się Ławrow. No i proszę bardzo mamy nową, nowiutką – zupełnie inną niż dotychczasowe sytuację na świecie. Rosja niesłychanie skutecznie pokazała swoją miękką potęgę i to pomimo olbrzymiej równoległej tragedii powodzi na Dalekim Wschodzie. Rosja objawiła swoją imperialną twarz, ale tą przyjazną, albowiem nie można zarzucić Rosjanom, że byliby za rozlewem krwi.
To tworzy nową sytuację. Przede wszystkim dla nas tutaj, albowiem dotychczas w ogóle nie uznawaliśmy Rosji za zagrożenie polityczne, ciesząc się z potęgi zachodniego soft power, a tutaj proszę bardzo jaki klops! Proszę sobie przypomnieć kłamstwa propagandy zachodu na temat wojny w Iraku, albo jeszcze większe odnośnie wojny w Gruzji. Można nawet pokusić się o pytanie, czy ten leniwy zachód, poświęcający uwagę kwestiom gender i transpłciowości – przyszedłby nam z pomocą? Nie odpowiadajmy na to pytanie, niech odpowiedzią będą natowskie ćwiczenia w Polsce STEADFAST JAZZ 2013, gdzie NATO w naszym kraju i niestety także krajach bałtyckich będzie testować swoją gotowość do zbrojnej odpowiedzi na atak. To będzie prawdopodobnie godna odpowiedź na rosyjsko-białoruskie prowokacyjne manewry ZAPAD edycji 2013 – przypomnijmy, poprzednie miały na celu ćwiczenie tłumienia powstania mniejszości narodowej!
Nasz problem polega na tym, że nie ma czegoś takiego jak polskie spojrzenie na Rosję, Białoruś i Ukrainę, albowiem nasza cała polityka wobec tych krajów to zlepek jakichś historycznych majaczeń z popłuczynami interesów zachodu, dążącego wytrwale do rozmiękczenia systemów władzy i mechanizmów działania elit tych krajów poprzez kolejne „pomarańczowe wiosny”. W zasadzie my się rozbijamy o barierę percepcji, ponieważ sami nie rozumiemy, że nie mamy tutaj żadnej własnej polityki i nie potrafimy odkryć tego co jest dla wszystkich jawne, ale dla nas zakryte. Jako państwo buforowe na konflikcie ze wschodem MOŻEMY TYLKO I WYŁĄCZNIE I W KAŻDYCH OKOLICZNOŚCIACH STRACIĆ. Jest to tak oczywiste dla każdego analityka strategicznego, że nie podlega w ogóle dyskusji. W związku z tym w naszym interesie jest co najmniej zachowanie równej odległości właśnie na poziomie percepcyjnym, między wschodem i zachodem. Możemy sobie przynależeć do zachodu, pracować za grosze i wysyłać na służbę na zachód nasze dzieci – nikt temu się nie przeciwstawi, ot to nasz wybór, nasze rozumienie szczęścia i rozwoju cywilizacyjnego. Jednakże nie możemy ciągle wbijać klina i nazywać sąsiada najgorszym z najgorszych, dlatego i tylko dlatego bo jest po prostu wielki i czasami może być okrutny. Jak to wygląda? Najdelikatniej mówiąc jak walenie łbem o ścianę! Osłabienie pozycji amerykańskiej pokazuje, że w razie pojawienia się jakiegoś głupiego konfliktu – odbędą się negocjacje. Co to oznacza? Że jeżeli w warstwie percepcyjnej – czyli tym jak są widziane i postrzegane relacje – utrzymamy dobre stosunki i zdolność rozmawiania z tymi na zachodzie i z tymi na zachodzie, to będziemy w o wiele lepszej pozycji niż zwykły bufor, czyli kraj, którego minister spraw zagranicznych czeka w przedsionku na wynik rozmów wielkich, który jest mu oznajmiany a terytorium najwyżej przeżyje koszmar wojny. W tym znaczeniu, że ten koszmar musimy wliczać przy obecnej polityce, gdyż niestety nasza polityka zagraniczna na przestrzeni ostatnich 23 lat wygląda jak polityka jakiegoś innego kraju, ale na pewno nie tak doświadczonego przez ostatnie 300 lat jak nasz. Nie jest tajemnicą na zachodnich salonach, że to co się nam udało – zapoczątkować i przeprowadzić bezkrwawą transformację to jest uznawane za zbieg okoliczności, możliwy tylko i wyłącznie przy totalnym osłabieniu a nawet upadku wschodniego imperium. Gdyby Gorbaczow był taki jak generałowie, którzy chcieli go obalić w nieszczęsnym i haniebnym puczu – to co byśmy zrobili z uzbrojoną po zęby Armią Czerwoną w Legnicy? Scenariuszy ewentualnego dramatu lepiej sobie nie wyobrażać.
Dlatego zmieńmy percepcję postrzegania Wschodu, a zwłaszcza Federacji Rosyjskiej. Proszę się zastanowić, czy komuś z państwa jacyś Rosjanie zrobili coś złego? Historyczne wydarzenia mają znaczenie historyczne! Realia są tu i teraz! Proszę o tym pamiętać jak odkręcacie kurek z gazem w kuchence lub ciepłą wodę mając piecyk no i przy każdym tankowaniu na stacji paliw. Czasy Bitwy Warszawskiej, Żółkiewskiego, Katynia, rzezi Pragi i innych wydarzeń – minęły. Od nas zależy w jaki sposób nasi partnerzy będą nas postrzegać, w tej chwili mamy ten problem, że przestajemy być partnerami – co najwyżej możemy być stabilnym buforem, no ale czy chcemy żyć w cieniu Iskanderów z atomowymi głowicami? Odpowiedzcie sobie państwo sami…