• 16 marca 2023
    • Polityka

    Mój kolega jest lemingiem!

    • By Maciej K.
    • |
    • 01 stycznia 1970
    • |
    • 2 minuty czytania

    Premier Donald Tusk w trakcie kampanii wyborczej obiecał wymianę połowy składu obecnego gabinetu. Chcąc podtrzymać dobry nastrój wśród swojego elektoratu, twierdził, że rekonstrukcja rządu pozwoli na przyspieszenie prac nad reformami w kluczowych sferach funkcjonowania państwa. Wielu moich znajomych, zwolenników PO w tą zapowiedź święcie uwierzyło. Trzeba im dać jak najwięcej prerogatyw, nikt nie może przeszkadzać, wtedy będzie możliwa reforma finansów publicznych, deregulacja gospodarki, zmiana modelu szkolnictwa i likwidacja KRUS – taką argumentację można było od nich usłyszeć przed wyborami.

    Część moich  towarzyszy doznało wielkiego szoku, gdy lider zwycięskiej w wyborczym wyścigu partii zapowiedział, że nikt do końca roku posady w rządzie nie straci. Szybko jednak, uspokojeni przez redaktor Pochanke, prof. Krzemińskiego i Jacka Żakowskiego, zaczęli tę decyzję przyszłego Prezesa Rady Ministrów wspierać i doszukiwać się w niej oznak racjonalności. „On ma jakiś plan, to jest celowe działanie, jest jakieś „drugie dno tej decyzji” – powiedział jeden z moich kolegów na wspólnej kolacji w czwartek. Polemikę z moimi znajomymi, których bardzo cenię za to co w życiu robią pomimo wyjątkowo dziecinnego podejścia do polityki dawno sobie odpuściłem. Co innego dyskusja o literaturze, historii, nauce, czy muzyce a co innego rozmowa o bieżących wydarzeniach politycznych, z ludźmi traktującymi to co powiedzą w TVN24  jako „święta prawdę objawioną”, której nie wolno zanegować. To zarazem pewien paradoks, ludzie, którzy coś w życiu osiągnęli, coś sobą reprezentują, wielu ma tytuły naukowe, odwiedzali najdalsze zakątki świata, w kwestiach politycznych są tak łatwowierni, mimo dużej wiedzy, nie są w stanie przeprowadzić obiektywnej analizy faktów. To co powie pan Kajdanowicz w TVN, Bartoszewski w wywiadzie, to co napisze redaktor Wielowieyska w „GW” jest zawsze prawdziwe, zgodne ze stanem faktycznym, nie ma sensu tego „rozkładać na czynniki”, bo „jaki interes ma tak poważna telewizja jak TVN w notorycznym dezinformowaniu społeczeństwa, przecież to nieprofesjonalne”.

    Szczególną uwagę warto zwrócić na jednego z członków mojej „paczki”. To pracownik naukowy jednej z krakowskich uczelni, specjalista w dziedzinie mechaniki płynów, człowiek wyjątkowo elokwentny, oczytany erudyta posiadający ogromną wiedzę także z zakresu nauk humanistycznych. Niedawno zrobił też magistra z ekonomii, zna się na zarządzaniu i marketingu, doradza wielu krakowskim firmom z branży informatycznej i motoryzacyjnej. Kiedyś wspierał Prawo i Sprawiedliwość, zna wielu małopolskich działaczy tej partii. W 2007 roku zmienił swoje poglądy diametralnie, a to zapewne za sprawą „antypisowskiej histerii” rozpętanej przez media mainstreamowe. Od tamtego czasu to gorący orędownik Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego. Najbardziej przerażające są te jego, jak ja to nazywam „przebłyski” jakich doznaje po wypiciu paru szklaneczek whisky. „A co jeśli tam w Smoleńsku to był zamach? Co my zrobimy, trzeba jakoś zareagować, wypowiemy Rosjanom wojnę? Lepiej przyjąć do wiadomości rosyjską wersję i spokojnie żyć”. Gdy rozmawialiśmy o gospodarce „Ja sobie zdaję sprawę, że nie jest różowo, ale mam dosyć poświęceń, zrywów, pracy, wyrzeczeń. Wolę żyć w błogiej nieświadomości tego co się z budżetem dzieje. Tusk będzie musiał temu jakoś podołać, ale to nie mój problem”. Podobną postawę prezentuje on w kwestiach walki z korupcją, czy polityki zagranicznej. Według niego lepiej pójść wobec Niemców na daleko idące ustępstwa, jak np. w sprawie polskich portów, ale zagwarantować sobie spokój we wzajemnych relacjach i możliwość swobodnego podróżowania. Gdy tłumaczę mu, że jedno nie wyklucza drugiego, nie przyjmuje tego do wiadomości, powołując się na „autorytet” Bartoszewskiego i Olechowskiego. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że przez wiele lat, motywowany historią rodzinną (np. dziadek w AK) prezentował zupełnie odmienny pogląd na stosunki polsko – niemieckie.

    To moim zdaniem bardzo brutalny przykład tego jak ten działający już od lat mechanizm medialny oparty na kłamstwie i manipulacji może podziałać na wydawałoby się odporny umysł wybitnego intelektualisty, może wywołać u niego obojętność na losy własnej ojczyzny, zniechęcenie i defetyzm. Jeśli on się przed tym nie obronił, to czy obroni się 30-latka z dużego miasta, której jedyny kontakt z kulturą ogranicza się do obejrzenia „M jak miłość” każdego wieczora, która w ciągu całego swojego życia przeczytała 10 całych książek? To potężny mechanizm, który zdominował ogląd na świat wielu Polaków. Mechanizm, który zdołał wykreować Ruch Palikota, coś z niczego mogłoby się wydawać, który pozwolił na wprowadzenie do polskiego Sejmu całkiem sporej grupy przypadkowych ludzi, którzy działalnością publiczną mają tyle wspólnego co ja z lotami na Księżyc. Znalezienie konceptu na przełamanie tego medialnego monopolu może się okazać kluczem do zwycięstwa w przyszłych wyborach i szansą na normalizację sytuacji społecznej i gospodarczej w naszym kraju. Odczarowaniem umysłów tej dużej grupy osób, która w pułapkę „prawdy objawionej” wpadła. Ale jak to zrobić ja nie mam w tej chwili pojęcia. Wszyscy się nad tym musimy poważnie zastanowić, bo inaczej czeka nas, a przede wszystkim nasz kraj nieciekawa przyszłość….

    Maciej K.