- Soft Power
Groźny pomruk imperium a my NATO nic?
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
W polityce międzynarodowej, w której stronami rozgrywek są wielkie mocarstwa i ich klienci nie ma przypadków, a nawet jeżeli się zdarzają są wyjątkami niezwykle przypadkowymi, do takich można z dużą dozą prawdopodobieństwa zaliczyć Edwarda Snowdena, jednakże nie Michaiła Iwanowicza Aleksandrowa – rosyjskiego politologa, który jest znany z wielu bardzo przenikliwych analiz. Jego tekst: „Азербайджан можно оставить в покое, а вот в Прибалтику надо ввести войска” /Azerbejdżan można zostawić w spokoju a do krajów bałtyckich wysłać wojska/ dostępny [tutaj] – jest klasycznym przykładem dobrze zrealizowanego soft power, w mistrzowskim wydaniu i genialnej wręcz skali oddziaływania.
Jeżeli bowiem jednego z wielu rosyjskich politologów nagle cytuje jedna z głównych gazet we frontowym państwie NATO i to jedynym graniczącym z krajami możliwej interwencji – to tutaj nie ma przypadków. Liczą się fakty, a te dzisiaj kreuje się medialnie.
Z tego co oficjalnie wiadomo Barack Obama nie zadzwonił do Bronisława Komorowskiego w sprawie Syrii. Szkoda, bo wypadałoby wiedzieć wcześniej jeżeli zamierza zdeptać gdzieś rosyjskie interesy, może się to odbić na nas – przypomnijmy – graniczymy z Federacją Rosyjską bezpośrednio, graniczymy z Białorusią – oba te obszary są tak uzbrojone po zęby, że nie mamy szans ani z samym Kaliningradem ani z samą Białorusią. Żadnych.
W rosyjskiej prasie i Internecie pojawiły się nawet informacje o możliwości dokonania próbnej eksplozji jądrowej demonstrującej rosyjską potęgę w celu przypomnienia światu, że Federacja Rosyjska ma czym bronić swoich interesów.
W międzyczasie media ujawniły sprzeciw pana Prezydenta Władimira Putina wobec rzekomej saudyjskiej propozycji stworzenia kartelu naftowego, który trzymałby świat w szachu pod względem cen surowca. Jest przy tym oczywiste, że saudyjski arystokrata nie pojechał sam z siebie do Moskwy, tylko dostał na to pozwolenie ze strony opiekującego się jego krajem Imperium.
Dla wszystkich powinno być już teraz zrozumiałe, że Rosja prowadzi własną politykę i scenariusz wojny pokazowej np. z Polską jako krajem buforowym jest możliwy do przeprowadzenia. Krótki dwu lub trzy dniowy konflikt bez kompleksowego rozstrzygnięcia w celu upokorzenia NATO i zachodu można przeprowadzić tak sprawnie i tak szybko, że dyplomacja zachodu nie zdąży zareagować. Musimy mieć jasność, że żadna rakieta jądrowa w obronie Polski nie będzie odpalona na Petersburg lub Moskwę. Zresztą to i tak nie miałoby sensu, ponieważ prawdopodobnie zostałyby przechwycone. W razie pokazowego konfliktu będziemy zdani sami na własną łaskę i humanitaryzm dowódców nacierających ciężkich pułków pancernych Białorusi i Rosji.
NATO nie może pozostawić tego typu pomruków bez odpowiedzi, ponieważ w ten sposób oddaje pola. Co się dzieje w państwach bałtyckich nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Powstaje jednak pytanie – czy mamy umierać za Wilno, Rygę i Tallin? Jeżeli w pierwszym z krajów opisanych tymi stolicami nasza mniejszość narodowa jest lżona i prześladowana, zabrania się oficjalnego stosowania pisowni języka polskiego, a w pozostałych dwóch bardzo duża mniejszość rosyjska jest uznawana za obywateli drugiej kategorii? My mamy teraz za nich umierać? Przepraszam w imię czego? Jak można uratować kraje bałtyckie w razie agresji inaczej niż termonuklearnym odparowaniem wschodniej Białorusi i północno-zachodniej Rosji? Co na pewno nie będzie bez odpowiedzi? Utrzymywać w tych krajach ciężkie dywizje pancerne i korytarz transportowy przez Suwałki? Do tego jeszcze siły inwazyjne zdolne w ciągu doby utopić Kaliningrad we krwi?
O nie! Nie z nami te numery! My nie będziemy nikogo zabijać, nie zamierzamy nikogo straszyć i nie chcemy żeby nas zabijano i nas straszono. Jeżeli dojdzie do niezgodnego z decyzjami ONZ zaatakowania Syrii i konfliktu na osi NATO-Rosja, w którym my będziemy gołym i nawet wstępnie z wyprzedzeniem nie poinformowanym polem buforowym – to powinniśmy to potraktować jako ostrzeżenie i rozważyć ogłoszenie neutralności. Nasza armia nas nie obroni, to nie jest możliwe. Sojusznicy są papierowi i nawet z nami nie konsultują decyzji mających istotne znaczenie strategiczne. Co więcej – jako kraj buforowy od początku przynależności do NATO jesteśmy pozostawieni sami sobie, nie dostajemy pomocy wojskowej. Jeżeli się to nie zmieni – naprawdę neutralność nie jest gorszym rozwiązaniem. Dlatego i tylko dlatego, ponieważ nie mamy ŻADNEGO interesu walczyć w imię obcych interesów przeciwko potężnemu Imperium na wschodzie i jego sojusznikom, zwłaszcza że tej walki nie da się dzisiaj wygrać. A nawet jak by się dało to lepiej jest się nie przekonywać.
To tyle teorii, a teraz włączcie państwo telewizory i obserwujcie jak włazidupnie i serwilistycznie będą się zachowywać nasi NIESTETY politycy w stosunku do faksów z instrukcjami otrzymywanymi wiadomo skąd. Nie może być zgody na to, żebyśmy w razie konfliktu służyli za bufor na którym można testować działanie związków pancernych i taktyczną broń jądrową. Zachód w swojej porażonej homoseksualizmem, ateizmem i genderem retoryce – jest tak zidiociały, że nie obroni nas, nawet mając do tego siły i środki. W razie konfliktu ewentualne wykrwawienie Polski będzie postrzegane jako coś co się musiało wydarzyć w celu osiągnięcia nowej równowagi i rozpoczęcia rozmów o nowym ładzie światowym i gwarancjach dla pokoju na obszarze Europy Środkowej. Znamy te śpiewki rodacy – nie bądźmy idiotami! Nie możemy być ani przedmurzem, ani buforem! W razie konfliktu czeka nas śmierć i zniszczenie.
Przejdź na samą górę