- Wojskowość
Trzeba się szybko zbroić – lepszy jest jakikolwiek czołg niż czołg przeciwnika!
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
Nie wiadomo jak potoczy się przyszłość. Jesteśmy krajem flankowym NATO, wielkim nizinnym buforem pomiędzy dwiema potęgami, związani sojuszem wojskowym z zachodem. Jeżeli za naszymi granicami wydarzy się jakiś niekontrolowany chaos, który będzie miał tendencję do rozlewania się – może się okazać, że uchodźcy a wraz z nimi także wojna – mogą dosięgnąć naszych granic.
Dlatego trzeba się szybko zbroić. Jest to w interesie państwa polskiego oraz w interesie naszych sojuszników z NATO i przyjaciół z Unii Europejskiej, a także – naszego strategicznego partnera Federacji Rosyjskiej. Jeżeli bowiem w wyniku zaistnienia stanów nieustalonych między Bugiem a Zaporożem coś niepokojącego się wydarzy, wówczas tylko stabilizacja Polski może zagwarantować uniknięcie rozszerzania się chaosu na zachód, przed czym zachód poza Polską – może się bronić jedynie w sposób totalny, gdyż rozprężenie i pacyfizm jaki ogarnął te kraje nie ma historycznych przykładów. Rozbrojenie zachodnich partnerów, także spowodowane kryzysem nie ma sobie równych w historii, co przy wycofywaniu się USA z zaangażowania w obronę Europy – co jest jednym z faktów polityki zagranicznej obecnego prezydenta – powoduje, że poza armią polską nie ma kto bronić zachodu.
Być może brzmi to śmiesznie, ale nawet nasza mizerna i biedna, niedoposażona armia – wygląda imponująco pod względem stanów ilościowych i posiada nadzwyczajny atut – mamy doświadczenie bojowe i to ekspedycyjne. Każdy kto wie na czym polega wojsko zdaje sobie sprawę, że jest to panowanie nad chaosem w atmosferze strachu – my tą umiejętność posiadamy, chociaż być może nie przedstawiamy się zbyt bojowo, ale mimo wszystko jednak nawet nasza słaba armia jest najbardziej liczącą się na tej flance NATO. To oznacza i zobowiązuje, nas do obrony – w przypadku zagrożenia np. Węgier lub także państw Bałkańskich – musimy się z tym liczyć.
Do prowadzenia wojny jest potrzebna broń. Może to brzmi jak truizm, ale naprawdę bez nowoczesnej broni i licznych dodatków do niej – nie ma po co dzisiaj w ogóle wychodzić z koszar. Właśnie na tym polega profesjonalizacja wojska zawodowego, że ma się mu zapewnić dobre wyposażenie i ekwipunek na poziomie lepszym niż wojsku z poboru. Jednakże, czy każdy polski szturmowiec ma dzisiaj noktowizor? Oto jest pytanie! Oczywiście nie będziemy wdawać się tu w szczegóły, musimy mieć świadomość że na obronie nie można oszczędzać, ponieważ właśnie takie drobiazgi jak dodatkowe oporządzenie do wspomnianych walk w nocy, czy też umożliwiające odpowiednie rozpoznanie np. skażeń – powoduje, że żołnierz jest o wiele więcej skuteczny i zmotywowany, ponieważ wie, że po pierwsze nie jest w gorszej sytuacji od nieprzyjaciela a po drugie że nie da się go zaskoczyć. To już wiele znaczy i umożliwia walkę jak równy z równym, z tym nigdy jako Polacy nie mieliśmy problemów.
Jednakże pozostaje jeszcze problem ilości, otóż konflikty na Bałkanach dowiodły pewnej złotej zasady znanej już z drugiej połowy II Wojny Światowej – od braku czołgów lepszy jest jakikolwiek czołg. To święta zasada współczesnej wojny, bezwzględnie obowiązująca zwłaszcza w krajach nizinnych – takich jak Polska. Czołg jest podstawą, niezbędnym komponentem praktycznie każdej poważnej akcji bojowej – o wiele lepiej bowiem idzie się w bój za czołgiem – nawet starej konstrukcji niż idzie się jedynie z karabinem w dłoni. Musimy zatem zadbać o wojska pancerne – najbardziej jak tylko jesteśmy w stanie. Trzeba brać wszystko, co tylko sojusznicy chcą nam dać lub tanio sprzedać, modernizować to co pozostało oraz kupować nawet pojedyncze egzemplarze sprzętu państw sojuszniczych i innych – żeby nauczyć czołgistów – użytkowania sprzętu wszelkiego rodzaju. Takie umiejętności procentują w sposób bezcenny na polu walki oraz w przypadku uzupełnień. Czas najwyższy pomyśleć na poważnie o programie pancernym – nie ma żartów, trzeba produkować to co się da, albowiem lepszy jest jakikolwiek czołg niż brak czołgu!
Dodatkowo potrzebujemy artylerii, królowej pola walki. To wiadomo już od czasów napoleońskich, ten kto ma lepsze działa – ten jest w stanie sparaliżować, opóźnić lub w ogóle uniemożliwić pochód wojsk nieprzyjaciela. To co mamy w tej chwili jest po prostu żałosną pozostałością po potężnej armii ludowej – członkini Układu Warszawskiego. Czas najwyższy szybko, a nawet bardzo szybko wzmocnić posiadany potencjał, póki jeszcze mamy czas produkując go samodzielnie, ewentualnie we współpracy z naszymi południowymi i zachodnimi sąsiadami, którzy mają bardzo duży potencjał w tym zakresie. W każdym bądź razie potrzebujemy dużej dostawy artylerii oraz przygotowania odpowiednio dużych zapasów amunicji dla niej, w tym także amunicji inteligentnej umożliwiającej „coś więcej” na polu walki niż zwykły ostrzał grawitacyjny.
O innym uzbrojeniu (Marynarka Wojenna, lotnictwo), w tym o uzbrojeniu dla jednostek niezbędnej Obrony Terytorialnej nie ma nawet co wspominać. O ile jeszcze można stosunkowo szybko pozyskać nowe samoloty, które nawet w niewielkiej ilości mogłyby zdecydowanie wspomóc nasze lotnictwo. To w przypadku Marynarki Wojennej mamy ten problem, że przejmowanie zbyt dużych okrętów – nawet za bezcen nie ma sensu. Dowodzi tego przykład dwóch amerykańskich fregat, których w ogóle nie modernizujemy, nie robimy z nimi nic i w zasadzie wszystko co mogą to strzelać z działa oraz przyjmować śmigłowce. Nic ponadto, a służą już tak długo, że nawet doczekały się wydania okolicznościowych monet!
Z pewnością natomiast potrzebujemy jakiegokolwiek wzmocnienia obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej – jeżeli byłaby na to szansa. Tutaj, trzeba wręcz interwencyjnie kupić lub przejąć to czym akurat sojusznicy wyzbywający się dysponują – nie licząc na naszą przyszłą tarczę! Jak ona będzie to będzie, na pewno sukcesem, tymczasem przydałyby się jakiekolwiek dodatkowe systemy rakietowe – umożliwiające przechwytywanie celów i strzelanie do nich, z którymi potencjalny przeciwnik musiałby się liczyć. O nasyceniu wojsk rakietami ziemia powietrze krótkiego zasięgu produkowanymi w kraju nie ma co wspominać – to oczywistość.
Dlatego uwaga – jakkolwiek to nie zabrzmi przewrotnie – ale moglibyśmy dużą partię sprzętu kupić interwencyjnie także na wschodzie, zwłaszcza jeżeli cena okazałaby się niższa niż szybka produkcja w kraju. W ten sposób moglibyśmy osiągnąć pewien poziom nasycenia, który przez kilka kolejnych lat pokoju uzupełnilibyśmy nowoczesną techniką wojskową lub wymienili na standardowy natowski.
Powinniśmy się śpieszyć, ponieważ za rok lub dwa może się okazać, że przestraszony dziejącymi się „wokoło” sprawami zachód – przestanie się rozbrajać, a sprzęt dotychczas uważany za moralnie i technicznie stary, okaże się całkiem nadający się do wystawienia w linii. Albowiem pamiętajmy – lepszy jest jakikolwiek czołg niż brak czołgu, czyli czołg przeciwnika!
Przejdź na samą górę