- Ekonomia
Jaką mamy propozycję dla młodych w Europie?
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
Skutkiem globalizacji i spowodowanego przez nią kryzysu jest złamanie dotychczasowych łańcuchów kreowania wartości, które miały swój początek u zarania ery przemysłowej na zachodzie. To co dzisiaj obserwujemy to zupełnie nowy porządek, zupełnie inaczej skonstruowany i oparty na kompletnie odmiennych wartościach. Nic już nie będzie w nim takie samo jak było, czego pierwszym przejawem jest brak zapotrzebowania na przeciętność w wykonaniu młodych wchodzących na rynek pracy i starszych, którzy z tego rynku jeszcze nie schodzą, ale stracili swoje standardowe zajęcie. Dla tych ludzi nie ma pracy, system ich wyklucza z możliwości tworzenia nowego dochodu – ich miejsca pracy zostały wyeksportowane do krajów taniej produkcji, przeważnie w Azji.
Obecnie w Unii Europejskiej są kraje, w których bezrobocie wśród młodych i starych – przekracza 50% ogółu populacji w danej grupie wiekowej. Hiszpania, Grecja, Portugalia, niestety Włochy a także w części Francja – to kraje, które mają problem strukturalny i systemowy z walutą Euro – zbyt trudną dla ich gospodarek. Totalne bankructwo Grecji pokazało światu, że bogactwo nie jest dane raz na zawsze, jednakże ten kraj woli czynić nadludzkie wysiłki restrukturyzacyjne, żeby zostać przy Euro niż wprowadzić własną walutę i odnotować w miarę szybki wzrost gospodarczy. Cel jest jeden – zachowanie bogactwa, bowiem każda inna waluta będzie od Euro słabsza i jej posiadanie będzie oznaczało pauperyzację i spadek dochodu narodowego oraz ogólnego dobrobytu.
W naszym kraju przeżywamy przecież to samo co w Grecji, z tą różnicą że zbiednieliśmy w wyniku osłabienia waluty a dwa lub trzy miliony ludzi wyjechały z kraju. Nikt nie pyta się naszej młodzieży czy to się jej podoba czy nie, nawet swego czasu politycy przedstawiali emigrację jako aktywną opcję systemową. W kraju nie było bowiem na tyle bogactwa, żeby móc zapewnić tym ludziom jakąkolwiek systemową przyszłość. W ten sposób strefa Euro rozwiązała nasze problemy, jednakże kto teraz rozwiąże problemy strefy Euro? Co z milionami Hiszpanów, Greków, Włochów, Portugalczyków? Przecież wszyscy nie wyjadą do pracy do Niemiec, chociaż akurat w tamtej gospodarce brakuje co najmniej dwa miliony pracowników – ale wykwalifikowanych! Co z resztą ludzi wchodzących na rynek pracy i także z tymi, co zostali z niego zepchnięci?
22 września 2013 roku, czyli za praktycznie cztery tygodnie w Niemczech będą wybory parlamentarne. Kwestia europejska będzie w nich kwestią dominującą. Niedługo praktycznie w całej Europie zaczyna się sezon wyborczy, co roku będą się ponawiać nowe wybory w kolejnym kraju. Pozbawieni nadziei ludzie będą dokonywać wyborów, które niekoniecznie mogą być dla wspólnej unijnej przyszłości korzystne. Konkretnie mówiąc – może nie być dalej żadnej wspólnej unijnej przyszłości, ponieważ poszczególne kraje zachowają się zgodnie z wąsko pojmowanym interesem narodowym. Nowi europejscy politycy mogą mieć zupełnie inne cele niż finansowanie funduszy unijnych dla Polaki, czy wspólnej polityki rolnej.
Dlatego im szybciej obecne unijne rządy z panią Kanclerz Angelą Merkel na czele wymyślą skuteczny sposób ożywienia gospodarki tym lepiej dla wspólnej sprawy. Jeżeli się to nie stanie, to kolejne wybory wygrają skrajni populiści i nacjonaliści – a Europę będzie czekało mniej więcej to co się dzisiaj dzieje w Egipcie i Syrii.
Jak dotychczas Europejski Bank Centralny pompował pieniądze w gospodarkę – adresując nowe Euro dla posiadaczy obligacji, czym podtrzymywał cały dotychczasowy stary porządek gospodarczy. Obecnie widać jak na dłoni – gołym nieuzbrojonym okiem, że polityka oszczędności nie prowadzi do niczego poza obniżeniem bazy popytu i zwijaniem się gospodarki. Unia Europejska potrzebuje polityki stymulacyjnej adresowanej na poziom małych i średnich przedsiębiorstw oraz uwaga – na poziom gospodarstw domowych. Przedsiębiorcy muszą mieć pieniądze, żeby nie bali się zaryzykować, a konsumenci nie mogą tracić domów, czy mieszkań lub żyć bez prądu i bieżącej wody. Cała gospodarka potrzebuje potężnego zastrzyku pieniądza, nawet jeżeli oznaczałoby to kilkuprocentową inflację. Szczerze powiedziawszy, lepsza nawet dwucyfrowa inflacja – przez okres 2-3 lat napędzania gospodarki, jeżeli miałoby to ułatwić wzrost gospodarczy niż deflacja i powolne zwijanie się i konanie kolejnych niekonkurencyjnych sektorów a tym samym wyrzucanie kolejnych ludzi na margines.