- Soft Power
Wolność słowa inwigilowanego
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
W dobie globalnej inwigilacji, bezwzględnego podsłuchiwania i wymuszania na przesłuchiwanych zeznań torturami jakiekolwiek frazesy o wolności słowa i prawie do wypowiadania się ze strony przedstawicieli nacji podlejszych, nie mówiąc już o klasach uboższych – w ogóle nie ma sensu. Nikogo z wielkich, bogatych i potężnych, kto decyduje o tym kogo należy akurat podsłuchiwać i wedle jakiego filtra koncentrować inwigilację nie interesuje coś takiego jak prawo do wolnej wypowiedzi, jak również w ogóle samo to czy „figurant” się wypowiada czy nie. Z punktu widzenia logiki systemu absolutnej inwigilacji – w ogóle nie ma problemu z jednostką, czyli podmiotem – samą kwintesencją wolności słowa. No bo po co gwarancje wolności słowa jak nie dla zapewnienia wolności jednostek? Liczy się coś zupełnie innego – mianowicie liczą się dane, przepływy danych, bazy danych, zarządzanie tymi bazami i ekstrahowanie z nich informacji. Potem na podstawie tego sporządza się sprawozdania i przedstawia je do wglądu (lub i nie) decydentom, co jest uzasadnieniem do dalszego kontynuowania działalności inwigilacyjnej.
Istota systemu totalnej inwigilacji jest przeciwstawienie się prawu nieskrępowanego wymieniania informacji oraz doprowadzenie do ukierunkowania powstających przekazów pod względem ich zawartości jak i częstotliwości, ze względu na lęk właśnie przed inwigilacją i zjawiskami jej towarzyszącymi (bardzo szeroki obszar zjawisk i możliwych zdarzeń). Jednakże, poddany procesowi inwigilacji – w idealnym modelu ma nie wiedzieć, a nawet ma nie podejrzewać że jest inwigilowany. Jednakże inwigilujący przecież po to przeprowadzają ten proces, żeby mieć wpływ na to co mówi a nawet myśli inwigilowany. No i to jest proszę państwa pętla sprzeczności każdego wywiadowcy, którą naruszył Edward Snowden, komunikując światu, że wszystko, zawsze i wszędzie jest podsłuchiwane. I tutaj istnieją dwie sprzeczne szkoły – jedna wiadomo jaka i skąd, wedle której szczytem możliwości wywiadu jest sytuacja, w której podsłuchuje się swoich własnych figurantów, nadających preparowane wcześniej i zatwierdzone przez wywiad komunikaty. Druga, w części z nią spójna – również łatwo jest się domyślić czyja – wedle której liczy się każda oryginalna, natywna informacja, nawet nie mająca z pozoru żadnego znaczenia, ponieważ szereg takich informacji odniesiony w czasie i przestrzeni – także jest informacją. Stąd też nie rzadko zdarzało się w czasach zimnej wojny, że wywiad i kontrwywiad tego samego mocarstwa – skutecznie się podsłuchiwał. Nie ma przypadków, tam gdzie chodzi o dobrze płatne, niekontrolowane przez nikogo państwowe etaty.
Z punktu widzenia modelu komunikacji interpersonalnej uczestnicy systemu mają dwie możliwości zachowania się w przypadku, gdy wiedzą że są inwigilowani. Pierwszą jest zaprzestanie nadawania komunikatów, które mogą być kontrowersyjne lub za takie mogą być uznane. To w sposób oczywisty nawet jeżeli planują zamach bombowy na prezydenta zaprzyjaźnionego mocarstwa – zwiększa ich szansę na przetrwanie, ponieważ nie będą się komunikowali w tym temacie. Drugą możliwą formułą zachowania jest pełna dowolność, a nawet jawne szkodnictwo, rozpowszechnione wśród wszystkich szpiegów świata korzystających z usługi e-mail, czyli dodawanie do wiadomości dużej ilości innego rodzaju przekazu (treści) wymagającej indeksowania i opracowania – a w swojej masie zmieniającej kontekst wszelkich informacji. Proszę sobie wyobrazić system inwigilacji, który musi sprostać takim zachowaniom użytkowników. W pierwszym przypadku z raportów w systemie znikają prawie w całości frazy wrażliwe, a w drugim jest ich tak dużo i są tak powszechne, że nie ma najmniejszego sensu typowanie wszystkich jako potencjalnie podejrzanych o cokolwiek – wedle dowolnego klucza.
Na szczęście dla rządów i służb specjalnych z pomocą idzie im technologia. Otóż, od lat na zachodzie prowadzi się badania mające na celu nauczenie komputera rozumienia kontekstowego – sztuczna inteligencja w praktyce. Dzięki zaawansowanym technikom informatycznym komputery prawdopodobnie już są zdolne same wyłowić interesujące zadającego pytanie frazy i co więcej – są w stanie dopasować wyniki do posiadanych profili. To bardzo wielkie ułatwienie, które powoduje że odsiewanie informacji uznawanych po prostu jako wywiadowczy spam jest banalnie proste. Oczywiście trzeba więcej i droższych komputerów i więcej i droższych programów, kodowania itp. Informatyka to potęga i pieniądze!
Jest jednak pewien problem systemowy – jeżeli bowiem użytkownicy systemu są świadomi możliwości inwigilacji, wykazują naturalną skłonność do zmniejszania ilości przekazywanych informacji jak również innego sposobu formułowania przekazu. Często słyszymy od polityków, że oni nie boją się podsłuchów, ponieważ nie mówią nigdy o niczym nielegalnym. Więc po co podsłuchiwać, jeżeli nagle stajemy się idealnym społeczeństwem w którym wszystko jest legalne?
To wszystko ma jeden ukryty cel. Niestety jest nim ograniczenie wolności słowa poprzez autocenzurę, samokontrolę. Jeżeli nie chcesz czytelniku być kojarzonym jako „homofob”, nie używaj słowa „pedał” na forach – bo PRISM cię zapamięta! Poza tym, co się stanie jak podczas kontroli paszportowej w podróży do wielkiego raju za oceanem, oficer migracyjny zapyta cię czytelniku o adres email? Co wówczas – jeżeli system odpowie mu, że jesteś osobą zamieszaną w wymianę treści nieprzyjaznych wielkiemu bratu zza wielkiej wody? Sonda w końcówkę jelita, gumowe rękawice i 72h w strefie tranzytowej lotniska, wraz z narkomanami, mordercami i islamistami? Śmieszne? Nie to są realia. Do takiego absurdu doszliśmy, a właściwie zafundowali go nam wierzący w swoją technologię sojusznicy. Jednakże dokąd to prowadzi tego nie wie nikt. Co więcej – nie ma sposobu tego zbadać, po prostu pożyjemy – zobaczymy.