- Społeczeństwo
Zusolandia – niezależne królestwo sfoczałych mamutów
- By Izabella Gądek
- |
- 15 sierpnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Po kilku wypadkach komunikacyjnych, na które jako użytkownik dróg publicznych nie miałam wpływu – mój stan zdrowia uległ zmianie. Rezonans kręgosłupa niezmiennie wskazuje coraz gorszy stan organu, który w tych zdarzeniach zdecydowanie ucierpiał. Specjaliści chirurdzy, neurochirurdzy i ortopedzi wielokrotnie na odpowiednich drukach diagnozowali zły stan podstawowego narządu – jaki w swoim skomplikowaniu i korelacji z całym ciałem nie ma sobie równych. Ustanowiono specjalistyczne zalecenia rehabilitacyjne. Badania w trybie cito oraz adnotacja – „nie zdolna do pracy” oraz „wskazania operacyjne licznych przepuklin w odcinku szyjnym”, które złośliwie uczepiły się w tych okolicach i wiercąc się z powodu ciasnoty w ciele – cisną rdzeń niemiłosiernie. Wynikiem posiadania tych wrogich pasożytów, jakie zagnieździły się w moim wnętrzu są bolesne skurcze obręczy barkowej, drętwienia kończyn górnych, oraz ciągły ból szyi i pleców, które wpisałam w stały plan swojego życia.
Co jakiś czas dolegliwości są na tyle uciążliwe, że ortopeda, bądź internista – wypisując leki rozkurczowe i przeciwzapalne – wystawia mi dokument, który niczym pusty weksel o nieokreślonej wartości wędruje na adres królestwa Zusolandii. Tam zostaje każdorazowo sprawdzany, prześwietlany technikami kosmicznymi pod okiem fachowców i specjalistów, którzy każdorazowo kwestionują jego zasadność – wzywając mnie przed oblicze komisji lekarskiej.
Królestwo funkcjonuje dość specyficznie. Bez żadnych przeciwskazań, przyjmuje comiesięczne składki wynikające z mojego wieloletniego zatrudnienia. Lubi te wpłaty i nigdy nie ma co do nich zastrzeżeń. Inaczej dwór i służba instytucji reaguje na druki zwolnienia lekarskiego popularnie zwane L4, które mogą spowodować, że odbiorcą przelewu może zostać poddany, który miał czelność zachorować i nie stawić się na stanowisko pracy.
W Zusolandii twoje zdrowie jest niczym. Cała dokumentacja lekarska nie ma znaczenia. Paziowie i dwórki niczym „robociki” kierują podejrzanego na badanie – na którym jesteś traktowany jak chiński dmuchany, bezmózgi i bezuczuciowy przedmiot. W holu zamku czeka numerek, z którym grzecznie zapychasz pod wskazaną komnatę, aby czekać na wezwanie wyroczni, która jest nieomylna – jak wyrocznia, to proste!
„Proszony numerek…” – bo w królestwie jesteś numerkiem – „…12345 do komnaty 33”. Zwijasz manaty, jakie z sobą przytargałeś na audiencję i prędziutko stawiasz się przed biurkiem wysłannika królewskiego, który w jego imieniu ma zadecydować czy jesteś chory, czy nie. To, że masz z sobą teczkę klisz, rezonansów i innych karteluszek skrzętnie zapisanych przez specjalistów – za drzwiami komnaty – znika. To tam zapadnie wyrok – czy jesteś zdolny do pracy, czy nie. Ci, którzy wysłali cię na przerwę w kieracie to najpewniej konowały i durnie. Lekarze, którzy wypisali Ci weksel „L4” zapewne nie mieli pojęcia co wystawiają i dlaczego, ale do zrobienia porządku na szczęście jest bogate królestwo, które na żadne bezprawie nie pozwoli i silną ręka trzyma w ryzach swoich podwładnych.
Odpowiadasz na pytania. Masz patrzeć w oczy. Nie wolno powiedzieć do przesłuchującego , „Wy Zusie”, bo za to jest kara i można wylecieć za drzwi. Nie wolno się nie poddać badaniu – bo kara. Nie wolno spytać – bo tam nie uzyskuje się odpowiedzi. Czekasz na wyrok. Po raz, zatem kolejny w tym roku opowiadam to samo. Pokazujesz identyczne – już kilkukrotnie kserowane dokumenty i mówisz o bólu i dolegliwościach, które uniemożliwiają myślenie, funkcjonowanie i przymurowanie do komputera. Wyrocznia każe na przemian wstać. Usiąść. Pomachać głową, rękami. Położyć się. Znowu pokiwać. Ubrać się i czekać. Czekać na słowa, które znasz doskonale. Patrzysz więc przez okno. Wydłubujesz w nodze dziurę z nerwów. Patrzysz siedemnasty raz na zegarek – bo czas w królestwie staje a to dziwna sytuacja i niekomfortowo się to znosi. Nagle pada wyrok:
„Z dniem dzisiejszym decyduję, że pani zwolnienie traci ważność. Tym samym jest pani od jutra zdolna do pracy”.
Tyle. Szybko. Chwila ciszy, bo boisz się zapytać, ale masz już to w d…e, więc skoro masz jutro zawlec się do fabryki to pytasz:
„Uważa pani, że przy tych zdrętwieniach i stanie bólowym jestem zdolna do siedzenia przy komputerze godzinami, kiedy 15 min staje się katorgą?”
W odpowiedzi słyszymy:
„Sama mam większe dolegliwości a to nie zwalnia mnie z obowiązku pracy. Ból jest niemierzalny, a ja już zadecydowałam, że nie widzę przeciwskazań. Do widzenia.”
No i tyle. Ból jest niemierzalny. Masz nadal dwie ręce/jeszcze!/, dwie nogi i nie liczy się nic innego. Masz wrócić do roboty i kosztem swojego zdrowia fizycznego i psychicznego, bo jak tu nie zwariować – przyczynić się do wysłania kolejnej składki na funkcjonowanie dworu i zamku.
Gdzie w tym wszystkim jest człowiek? Brak. Gdzie jego choroba? Tylko na papierze, bo jeśli w ramach nieszczęścia jesteś do tego atrakcyjną kobietą, która regularnie, aby podtrzymać sprawność – ćwiczy – więc nie jest „sfoczonym mamutem” i nie posiada widocznych niedowładów – wiadomo ściemniasz, kłamiesz, oszukujesz. To czy cię boli, czy nie to twoja sprawa – wizualnie jesteś o niebo ładniejsza i sprawniejsza od Wyroczni, która przy wpisaniu twojej wagi 52 – gryzie wargę a przy badaniu w bieliźnie nie wierzy, że po 40-tce można mieć płaski brzuch. Skoro więc masz czelność tak wyglądać, to za nic nie masz prawa na L4! Skoro dbasz o siebie i wyglądasz jak zdrowy – jesteś zdrowy. Rezonanse, przepukliny, czy zwyrodnienia – nie mają znaczenia. Póki nie wjechałaś na wózku stara, zniszczona i bezwładna – do roboty marsz!
Zbieram więc z biurka papiery. Upycham je w grubej teczce i opuszczam pałac, w którym nie pracują ludzie, tylko zaprogramowane maszyny. Empatyczne, nieczułe wyrocznie, które maja pozbawić cię godności i dać do zrozumienia, że jesteś w ich rękach i nic nie możesz – mimo, że to one żyją z twojej pracy.
Zusolandia to bardzo wyjątkowe królestwo. Panuje w nim pozorny porządek, ale kryje się za nim chaos, bezprawie i fałsz. Tam nie chodzi o prawdę i poddanych. Nie chodzi o ich dobro i opiekę. Królestwo ma swoje zasady i prawa – bezdyskusyjne…
…z wyrocznią się nie dyskutuje…
Ps. Zbieżność nazewnictwa zapewne przypadkowa.