• 16 marca 2023
    • Polityka

    Skończmy z marzeniami i kurtuazją w polityce zagranicznej wobec struktur zachodnich!

    • By krakauer
    • |
    • 01 stycznia 1970
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nasza dotychczasowa polityka zagraniczna wobec struktur zachodnich, czyli Unii Europejskiej i NATO to mieszanina naiwnych marzeń i kurtuazji spotykająca się z odpowiedzią w najlepszym razie w postaci samej kurtuazji, ewentualnie jak zasłużymy zdarza się poklepywanie po ramionach. Może jest to bardzo schematyczne ujęcie, ale tak z grubsza wyglądają nasze relacje z zachodem.

    Najlepszym przykładem naiwności naszej zachodniej polityki jest Trójkąt Weimarski zderzony z realiami nieudanej polityki wschodniej. W piękny sposób opierając się na zachodnich aliantach przegraliśmy wszystko co można było chyba przegrać na wschód od Bugu. Po prostu mistrzostwo świata, które symbolicznie zostało uwieńczone brakiem parasola dla pewnego ważnego francuskiego polityka w Wilanowie. No ale jaki sojusz to i takie jego traktowanie, ważne, że przynajmniej racjonalnie do tego podeszliśmy.

    O misjach stabilizacyjnych, z których jedna nie podobała się wszystkim naszych zachodnim sojusznikom, czy też realnym zaangażowaniu w obronę wschodnich rubieży NATO w ogóle nie wspominajmy, podobnie jak nie wspominajmy o polityce inwestycyjnej i przemysłowej zachodnich koncernów, które likwidują miejsca pracy w Europie Środkowej na polityczne zamówienia swoich rządów.

    Jakby nam było mało słodkości to możemy sobie jeszcze dołożyć politykę energetyczną Unii Europejskiej, która raz jest ale częściej jej nie ma. To znaczy jest jeżeli trzeba wymądrzać się na temat polskich elektrowni opalanych węglem i emisji szkodliwych substancji (tak jakby niemieckie elektrownie węglowe produkowały tlen), a zarazem jej nie ma jak trzeba wynegocjować wspólne stanowisko handlowe wobec zagranicznego monopolisty gazowego. Co więcej jak przypadkowo wymyśliliśmy sobie sprawę gazu niekonwencjonalnego, to ta polityka znowu jest i korzysta ze wsparcia lobby środowiskowego i tak w kółko. Podobnie było z polityką przemysłową w czasach likwidowania polskich stoczni. Tutaj się nie dało udzielać wsparcia dla węzłowych w gospodarce zakładów, nie pozwolono im się wyspecjalizować w produkcji i przekształcić, a zaraz wpompowano setki miliardów Euro w złodziejskie instytucje finansowe uprawiające hazard na globalnych rynkach. Można powiedzieć ot, polityka!

    Pomimo wszystko państwo polskie pokornie udaje że nie widzi słabości i nieudolności NATO a z drugiej strony ośmiesza się na wschodzie pustymi propozycjami, za którymi nic nie stoi poza poklepywaniem po plecach. Tyle mamy w znaczeniu politycznym z Unii Europejskiej i wojskowym z NATO. Żeby nie dostęp do wspólnego rynku i konieczność podtrzymywania istniejącej fikcji, to w ogóle by to nie miało żadnego sensu bo tylko kosztuje i niczego nie daje w sferze realnej, chociaż może o to właśnie chodzi?

    W stosunku do partnerów w Europie zachodniej musimy wyartykułować wspólną wizję Europy, która będzie zgodna z naszym interesem narodowym. Pod względem gospodarczym musimy domagać się urealnienia subsydiów, bo w przeliczeniu na mieszkańca naprawdę dostajemy najmniej w regionie a pod względem politycznym trzeba zabezpieczyć struktury i mechanizmy ich działania w taki sposób, żeby rządy słabszych państw nie mogły być trzymane na pasku zasilania finansowego z Frankfurtu nad Menem! Innymi słowy cała Europa nie może się spauperyzować w imię niemieckiej wizji twardej marki, przekładanej na globalne Euro. Żyjemy w czasach luzowania ilościowego, jeżeli się trochę na obrzeżach poluzuje – Niemcy nie zbiednieją, nic się nie stanie ich gospodarce, która przecież zawsze jest ostatecznym beneficjentem prawie każdego wydawanego w Europie Euro.

    Pod względem obronnym – trzeba to powiedzieć wszystkim jasno – jeżeli Łukaszenka oszaleje a prezydentem Federacji Rosyjskiej zostanie Żyrynowski i zaczną nacierać na zachód – będziemy pokazywać ciężkim białoruskim i rosyjskim dywizjom pancernym drogę na Berlin i Paryż a pod gąsienice ich czołgów będziemy sypać goździki zapewniając darmowe tankowanie i dużo prowiantu na drogę. Nie może być mowy o tym, że w ramach statusu państwa buforowego, sąsiadującego z termonuklearnym supermocarstwem mającym inne wektory polityki niż cały Sojusz nie mamy żadnego, absolutnie żadnego wsparcia. Nie licząc oczywiście darowania archaicznych łodzi podwodnych przez Króla Norwegii, batalionu czołgów od Kanclerza federalnego lub wyżebranej obecności skrzydła amerykańskich samolotów jednosilnikowych – w sumie gorszych od naszych własnych amerykańskich samolotów jednosilnikowych.

    Skończmy z polityką naiwności i marzeń wymienianych na zachodzie za kurtuazję. Jest to tak żenujące, że po prostu bije po oczach.