• 16 marca 2023
    • Polityka

    Debata Gowin-Tusk, czyli jak utopić Platformę Obywatelską

    • By krakauer
    • |
    • 01 stycznia 1970
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nie ma lepszego sposobu na utopienie Platformy Obywatelskiej w oczach społeczeństwa niż przeprowadzenie debaty pomiędzy panem Jarosławem Gowinem a panem Donaldem Tuskiem.

    Czego bowiem miałaby dotyczyć ta debata? Jest to przecież oczywiste, że byłoby to pranie brudów i wyciskanie ich z brudnej szmaty prosto na głowę Donalda Tuska. Nie ma znaczenia o jak szczytne mówienie o wartościach chodziłoby stornie atakującej – wszystko, co zrobi pan Gowin będzie z istoty swojej natury, brudne.

    Przede wszystkim pan Gowin wie, że może liczyć na mniej niż 30% poparcia członków partii i w wyborach bezpośrednich nie ma najmniejszych szans. Dlatego też, wszystko co może zrobić to odbyć swoją ostatnią pieśń w której ubłoci silniejszego na tyle na ile się da – tupiąc, skacząc, a może nawet i tarzając się w wewnętrznym błocie.

    Taka debata nikomu by do niczego nie służyła, poza pokazaniem przez pana Gowina, że jest „ostatnim sprawiedliwym”. On oczywiście ma do tego pełne prawo, co więcej – nie można mu tego zabronić, niech mówi, na co tylko ma ochotę, jednakże musi mieć świadomość że pewnego rodzaju oświadczenia, a nawet stawianie faktów w określonym świetle będzie oznaczać dla niego zakończenie kariery politycznej w formule Platformy Obywatelskiej, albowiem nigdy nie reformuje się partii tuż przed wyborami, gdyż to osłabia każdą partię.

    Donald Tusk musiałby być idiotą, gdyby przyjął rzuconą mu w ten sposób rękawicę. W ogóle trzeba mu się dziwić, że do kontr kandydatury mającej w istocie charakter antysystemowy odnosi się w sposób tak spokojny, nie nazywając pana Gowina i tego, co tenże próbuje zrobić po imieniu. Na tym, bowiem polega problem, że Gowin już nie jest partnerem dla Tuska, o ile w ogóle można mówić, że jeszcze zasługuje na to, żeby być w tej samej partii. Jeżeli ktoś zapyta, dlaczego – odpowiedź jest prosta – pan Gowin był NIELOJALNYM POLITYCZNIE ministrem w rządzie, w którym pan Tusk z ramienia PO jest premierem. Nie ma przy tym znaczenia, czy pan Gowin miał rację czy nie. Do póki nie przedstawił dowodów na przestępczą działalność pana Tuska – jest mu zobowiązany, jako jego podwładny partyjny i rządowy – do dochowania pełnej lojalności i nawet posłuszeństwa, ponieważ nie może jako minister zachowywać się inaczej niż szef rządu! Po prostu tyle i tylko tyle! A jak ktoś już nie pamięta, proszę sobie przypomnieć, jakie stanowisko pan minister niedawno wygłosił w Sejmie.

    Lojalność w polityce jest czynnikiem kluczowym i fundamentalnym, oczywiście też ma swoje granice jak wszystko, jednakże trzeba liczyć się z tym, że płaci się straszną cenę za nielojalność, jest nią polityczne wykluczenie. Tą cenę właśnie ma zapłacić pana Gowin, mający pełną świadomość obowiązywania tych zasad.

    Jeżeli już panowie mieliby ze sobą dyskutować publicznie to w postaci listów otwartych. Jeden może do drugiego napisać dowolny list z dowolną treścią prosząc o jego opublikowanie, jeżeli drugi uzna to za celowe – wraz z własną odpowiedzią. Wówczas doszłoby do działania zgodnie z zasadami „fair”, ponieważ najpierw sami by się dopowiedzieli, co jeden ma do drugiego a następnie mogliby to upublicznić, co z pewnością i tak by się stało, no bo wiadomo że takich listów nie da się długo utrzymać w tajemnicy – nawet jeżeli ich adresowanie miało charakter imienny.

    Jeżeli jednak pan Gowin tylko chce odejść z wielkim hukiem i na tym chce skoncentrować swoją aktywność „na koniec” to powinien najnormalniej w świecie publicznie nabluzgać i napluć na gniazdo, które go wydało – odsłaniając wszystkie „trupy w szafie” i pokazując gdzie jest bagno. Jednakże wówczas będzie powszechnie wiadomo, kim jest pan Gowin i jak się zachował. Z tego właśnie powodu on się na to nie zdecyduje, gdyż tylko formuła debaty, czyli bezpośredniej wzajemnej argumentacji mogłaby uratować jego twarz.

    Ostatecznym argumentem przeciwko tejże debacie jest upodmiotowienie pana Gowina, otóż Tusk decydując się na debatę podniósłby Jarosława Gowina do swojego poziomu politycznego, a na to nigdy nie może się zgodzić, przynajmniej do póki nie musi.