- Ekonomia
Czy rok 2013 jest krytyczny?
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
Rząd uważa że w kwestii przechodzenia przez kryzys rok 2013 jest krytyczny i że właśnie jesteśmy na samym dole dołka rozpoczętego w 2008 roku bankructwem banku Lehman Brothers. Z pewnością rząd ma w tym bardzo dużo racji, jednakże to nie jest klasyczny kryzys, to znaczy tutaj nie ma rozkładu normalnego, szczytu, dołka, parabola nie ma normalnego kształtu, to nie jest po prostu dołek po którym zacznie się być może powolne i stosunkowo niewielkie ale jednak wznoszenie. Tutaj mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją, ponieważ nie nastąpiło oczyszczenie podstaw rozwoju koniunktury, biznes nie pozbył się złych aktywów, pracy nie stracili ci co źle zainwestowali. Rachunki zapłaciło państwo, a winni kryzysu mają się w najlepsze. Nie nastąpiło wyrównanie w gospodarce, winni nie zapłacili, nie nastąpiło pokrycie strat. Jeżeli nie wyeliminowano w ten sposób błędów systemu gospodarczego – pozwalając im po prostu zbankrutować to w konsekwencji nie nastąpiło przetasowanie i nie jest możliwe odbicie się i wzrost.
Co więcej – do gospodarki wpompowano góry pieniądza, który zniknął, podnosząc jedynie ceny wybranych aktywów, którymi się stosunkowo łatwo obraca na rynkach i w których można dmuchać kolejne bańki, jednakże nie ujawnił się globalny demon inflacji. Co dziwi nie tylko ekonomistów, ale każe zastanowić się nad prawami wpisanymi w podręcznikach ekonomii, albowiem przykładowo w USA mamy wzrost bez zatrudnieniowy, a globalnie mamy bez inflacyjny wzrost podaży pieniądza. To są prawdziwe współczesne fenomeny, na które nikt nie ma wpływu i nie jest w stanie ich teoretycznie opisać. Jednakże nie ma odważnego, który zdobyłby się powiedzieć prawdę – nie wiadomo gdzie jesteśmy i nie wiadomo dokąd zmierzamy, co więcej w ogóle nie wiadomo na jakich zasadach się to będzie dalej odbywać, ponieważ zasady dotychczas opisane w grubych podręcznikach – globalnie studiowanych jak świat długi i szeroki już nie obowiązują.
W tym świetle fascynujące jest to, że akurat nasz polski – ziemniaczano-buraczany rząd ma się na tyle dobrze, że jest w stanie wyrokować, że oto teraz właśnie jesteśmy na dnie i widać już światło w tunelu na rok 2014. Przy czym nie dopowiada, że w 2015, w którym zupełnie przypadkowo będą kluczowe wybory parlamentarne – to już powrócimy zapewne na ścieżkę wzrostu i w ogóle wszystko będzie dobrze, ewentualnie na tyle dobrze, że nie będziemy już na dnie.
Tymczasem prawda – podkreślmy nieznana, ponieważ takiego modelu ekonomicznego, który by opisał to co się teraz dzieje jeszcze nie wymyślono – może być zupełnie inna. Otóż może się okazać, że rzeczywiście świat będzie się rozwijać poprzez nieskończony ciąg baniek, które będą z większym lub jeszcze większym hukiem pękały. Ewentualnie – co jest prawdopodobnie najpewniejsze, może się okazać, że dół naszej krzywej będzie miał charakter linii prostej na dolnym odcinku, który dotychczas nazywaliśmy w teorii ekonomii dołkiem. Oznacza to, że jest możliwy scenariusz w którym kryzys się spłaszczy i będzie po prostu sobie trwał – bez wzrostu zatrudnienia, bez wzrostu popytu, bez wzrostu podaży. Zbyt wiele czynników dzisiaj zostało outsourcowanych za granicę i nie ma żadnej możliwości moderować poszczególne czynniki gospodarcze. Dlatego też właśnie istnieje niebezpieczeństwo bardzo długiego szorowania po dnie. W tym znaczeniu nasz kryzys może przypominać przekrój miednicy, spadliśmy z jej brzegu na dno i po nim się przemieszczamy w poszukiwaniu drugiego brzegu.
Problem zasadniczy polega na tym, że może się okazać, że to wcale nie jest miednica, ale wanna lub nawet basen i poruszamy się po jego dnie wzdłuż dłuższego boku. Można dalej tak brnąć i szukać tego docelowego brzegu, ale można też spróbować skorzystać z tego co jest po prawej lub po lewej stronie – żeby wyjść z wanny, czy tego w czym jesteśmy. Niestety, żeby udało się tego dokonać, trzeba mieć na tyle siły, żeby przepłynąć prostopadle przez wszystkich innych również szorujących równolegle do nas. To już nie jest takie proste, w zasadzie niewykonalne, ponieważ wymaga reform, które nie są popularne i niezwykle trudno jest znaleźć grupę społeczną, która miałaby za nie zapłacić.
Jednakże czy to właśnie nie polityka nie jest od rozwiązywania rzeczy niemożliwych?
Tymczasem, życzmy sobie, żeby to nasz rząd a nie autor piszący te słowa miał rację.