• 16 marca 2023
    • Ekonomia

    Polityczny klucz do gospodarki a potęga Yuana

    • By krakauer
    • |
    • 01 stycznia 1970
    • |
    • 2 minuty czytania

    Stary banknot Chiński www.sxc.hu

    Media donoszą o zamiarze chińczyków na kupowanie obligacji upadających krajów europejskich. Jest to nowość, albowiem dotychczas chińskie State Administration of Foreign Exchange, inwestowało głównie w papiery amerykańskie. Nawet ograniczone wejście chińczyków na europejski rynek długu publicznego zmienia zasady gry. Dotychczas niepodzielnie królowały wszelakie fundusze, w tym słynne PIMCO, wejście gracza z rezerwami Azji może silnie zmienić kształt rynku, częstotliwość emisji i ich dedykowanie pod specyficznego nowego gracza.

    O ile dotychczas zakup obligacji krajów zachodnich finansowały wspomniane fundusze, należące w detalu w dużej mierze do średnich i drobnych inwestorów prywatnych z krajów wspólnoty euro-atlantyckiej, to najbliższa przyszłość oznacza być może nie dominację Azjatów, ale z pewnością nowy czynnik do analiz ekonomicznych. Podstawowym problemem z obligacjami jest nie to, kto i za ile je kupi, ale czy kupi je drugi raz. W ten sposób bogate kraje zachodu przesuwają zadłużenie na kolejne pokolenie, płaca jedynie odsetki od kapitału, wyśrubowane jak najniżej dzięki potędze euro-dolara.

    Dywersyfikacja chińskiego portfela spowoduje średniookresową poprawę sytuacji, albowiem przybędzie dostępnych źródeł finansowania, jednakże w dłuższej perspektywie czasowej – dla Europy i USA może to zrodzić problem utraty supremacji walutowej. Chodzi o zbytnie uzależnienie się od chińskich inwestycji finansowych, które w razie braku alternatywy dla ich refinansowania może oznaczać uznanie de facto ich waluty, za co najmniej równoznaczną jak euro-dolar. Implikacje tego faktu mogą przekraczać zdolności prognostyczne współczesnych analityków, albowiem jest to czysta polityka, a w zasadzie polityczny klucz do gospodarki.

    Jeżeli zatem godzimy się na obecność chińczyków na naszym rynku długu, należy to odpowiednio skontrować, najlepiej przygotowując się na konieczność zaoferowania chińskim konsumentom produktów zapewniających pokrycie kapitałowe przynajmniej odsetek w ich walucie. W przeciwnym wypadku uzależnimy się od Chin nie tylko w sferze produkcji, ale z czasem finansowo – tak, jak już dzisiaj amerykanie. Oczywiście do póki Król Arabii Saudyjskiej przyjmuje dolary amerykańskie, jako zapłatę za ropę naftową, nie ma się, czego obawiać. Jednakże, jeżeli pewnego dnia zacznie przyjmować Yuana, to świat zachodni może stanąć przed ryzykiem niespotykanym od czasów konieczności płacenia za „korzenie” kupowane od muzułmańskich pośredników jedynie złotem.

    Sposobem na antycypację zagrożenia może być tylko i wyłącznie odwrócenie trendu deindustrializacji Europy i postawienie na produkcję części dóbr na miejscu, pomimo stosunkowo wyższych kosztów. Doskonałym pretekstem są względy ekologiczne – jak pakiet klimatyczny, warunkujący produkcję z wykorzystaniem niskoemisyjnych źródeł energii. Tego wymogu chińczycy długo nie będą w stanie spełnić. Jednakże to jest ścieżka wiodąca dla Niemiec, Francji i kilku innych gospodarek Europy. Nas czeka w dalszym ciągu, co najwyżej rola gospodarki kooperacyjno-substytucyjnej.