- Historia
Pozorność źródeł polsko-niemieckiego pojednania
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
18 listopada 1965 roku polscy Biskupi Kościoła Katolickiego skierowali do swoich niemieckich odpowiedników list. Niestety odpowiedź nie spełniła oczekiwań. Polacy napisali do Niemców między innymi:
- „Przez zetknięcie się z imperium Ottona Wielkiego przed tysiącem lat Polska weszła do łacińskiej społeczności chrześcijańskiej, a dzięki podziwu godnej zręczności politycznej Mieszka I, a następnie Bolesława Chrobrego, Polska stała się równouprawnionym członkiem imperium Ottona III, imperium opartego na uniwersalnej koncepcji – objęcia całego niebizantyjskiego świata, przez co wniosła decydujący wkład do ukształtowania się Europy wschodniej”.
- „Polacy głęboko szanowali swych braci z chrześcijańskiego Zachodu, którzy przybywali do nich jako posłowie prawdziwej kultury. Polacy nie pomijali milczeniem ich niepolskiego pochodzenia. Mamy zaiste wiele do zawdzięczenia kulturze zachodniej, a w tym i niemieckiej.”
- „Z terenów, na których osiedlili się Krzyżacy, zrodzili się następnie ci Prusacy, którzy doprowadzili do powszechnego skompromitowania na ziemiach polskich wszystkiego, co niemieckie. W dziejowym rozwoju reprezentują ich następujące nazwiska: Albert Pruski, Fryderyk zwany Wielkim, Bismarck i wreszcie Hitler jako punkt szczytowy.”
- „ (…) Każdy niemiecki mundur SS nie tylko napawał Polaków upiornym strachem, ale stał się przedmiotem nienawiści do Niemców. Wszystkie rodziny polskie musiały opłakiwać tych, którzy padli ich ofiarą. Nie chcemy wyliczać wszystkiego, aby na nowo nie rozrywać nie zabliźnionych jeszcze ran. Jeśli przypominamy tę straszliwą polską noc, to jedynie po to, aby nas dziś łatwiej było zrozumieć, nas samych i nasz sposób dzisiejszego myślenia… Staramy się zapomnieć. (…).
- „Polska granica na Odrze i Nysie jest, jak to dobrze rozumiemy, dla Niemców nad wyraz gorzkim owocem ostatniej wojny, masowego zniszczenia, podobnie jak jest nim cierpienie milionów uchodźców i przesiedleńców niemieckich. (Stało się to na międzyaliancki rozkaz zwycięskich mocarstw, wydany w Poczdamie 1945 r.). Większa część ludności opuściła te tereny ze strachu przed rosyjskim frontem i uciekła na Zachód. Dla naszej Ojczyzny, która wyszła z tego masowego mordowania nie jako zwycięskie, lecz krańcowo wyczerpane państwo, jest to sprawa egzystencji (nie zaś kwestia większego „obszaru życiowego”). Gorzej – chciano by 30-milionowy naród wcisnąć do korytarza jakiegoś „Generalnego Gubernatorstwa” z lat 1939 – 1945, bez terenów zachodnich, ale i bez terenów wschodnich, z których od roku 1945 miliony polskich ludzi musiały odpłynąć na „poczdamskie tereny zachodnie”.”
- „W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu, wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy, niemieccy biskupi i Ojcowie Soboru, po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millenium w sposób jak najbardziej chrześcijański.”
[Źródło:] http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/kep/oredzie-niem_18111965.html
Odpowiedź Biskupów niemieckich (tylko po niemiecku):
[Źródło:] http://www.berlin.polemb.net/index.php?document=312
Po polsku ostatni fragment „Pozdrowienia biskupów niemieckich dla polskich braci w biskupim posłannictwie (z dn. 5 grudnia 1965 r.)”:
„Na końcu Waszego listu znajdują się cenne słowa, mogące otworzyć nową przyszłość dla naszych dwóch Narodów: „Z ław kończącego się Soboru wyciągamy ku Wam nasze ręce i przebaczamy oraz prosimy o przebaczenie”. Z braterskim szacunkiem podejmujemy wyciągnięte dłonie. Bóg Pokoju zaś niech za przyczyną Regina Pacis sprawi, by upiór nienawiści już nigdy nie rozłączył naszych rąk.”
[Źródło:] http://www.episkopat.pl/?a=konferencje&doc=2005616_1
Odpowiedź, była najdelikatniej mówiąc „zimna”, w duchu soborowym poprawna ale nie na czasie, daleka od duchu pojednania wyrażonego przez ich polskich odpowiedników.
Pan Robert Żurek z Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie w tekście „Odpowiedź biskupów niemieckich na Orędzie biskupów polskich” twierdzi m.in., że: „ (…) niemieccy biskupi od początku odnosili się niechętnie do polskiej inicjatywy, sygnalizowali swoje obiekcje stronie polskiej, ale nie zdołali skłonić jej do zmiany kursu. Gdy się pojawiła, odpowiedzieli na nią, ale z dystansem, a nawet pewną dozą irytacji.” (s. 126)
[Źródło:] http://www.teologiapolityczna.pl/assets/stories/NOWOSCI_II_KOLUMNA/zurek1.pdf
Niestety, poza nielicznymi źródłami nie można znaleźć nigdzie polskiego tłumaczenia niemieckiego tekstu, co jest o tyleż ciekawe, co dziwne. Źródła polsko-niemieckiego pojednania są najdelikatniej mówiąc koślawe i nie takie w rzeczywistości jak przedstawiane powszechnie w mediach. Niemcy wówczas jeszcze nie pogodzili się z utratą ostgebiete, pamięć o utracie kontroli nad częścią terytorium Rzeszy była żywa i istniejącego stanu nie uznawano za docelowy. Ze względu na utajnienie w polskich mediach zarówno samego tekstu odpowiedzi niemieckiej, jak również nie naświetlanie jej kontekstu rodzi nie tylko pustkę, ale powoduje obawę, że na zgniłym fundamencie nie da się niczego trwałego zbudować.
Współczesne pojednanie polsko-niemieckie nie jest tak do końca pełne, sami odpowiedzcie sobie, czy wybaczyliście Niemcom to, co zrobili w naszym kraju z pokoleniem naszych ojców i dziadów? Co zrobili z naszymi miastami? Co zrobili z naszymi braćmi żydami? Czy naprawdę można to wybaczyć 20 lat po wojnie w jednym liście? Czy hierarchia katolicka miała w ogóle – prawo pisać, że przebaczamy? I tym bardziej, że prosimy o przebaczenie? Jeżeli przyjmiemy interpretację, że było to w duchu soborowym, (list przesłano na soborze) to być może, ale czy to jest doprawdy pojednanie i czy celem listu miało być przynajmniej jego zapoczątkowanie?
W tamtym okresie państwo polskie miało podwójną reprezentację, uznawaną przez społeczeństwo w kraju i upodmiotowione międzynarodowo władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej oraz uznawane przez część diaspory, ale nieuznawane przez wspólnotę międzynarodową władze w Londynie. Kwestia granicy zachodniej opierała się na sile czerwonych dywizji rozlokowanych na terytorium NRD i Północnej Grupy Wojsk ZSRR w Polsce. Ówczesne NRF nie uznawało granicy, a NRD uczyniło to w imię socjalistycznego braterstwa i pokoju. O czym nie wszyscy wiedzą, Polska prowincja kościelna nie obejmowała całego terytorium PRL. Watykan przez 20 lat milczał na temat sankcjonowania rozszerzenia władzy polskich biskupów na tzw. ziemiach odzyskanych. Do momentu podpisania międzyrządowego traktatu z 1970 roku, jakiekolwiek podjęcie tego tematu było przez Watykan torpedowane.
Jak zatem interpretować to działanie polskich biskupów? Czy wynikało ze słabości i poczucia niższości? Czy było próba antycypowania przyszłych, przewidywanych problemów i konsekwencji trudnego sąsiedztwa? Patrząc na to z perspektywy czasu, można ten czyn ocenić, jako wyraz zrozumienia dla własnej słabości, albowiem z rozsądku dążono do spowodowania, zmiany w rozgraniczeniu prowincji. Przeprowadzenie tego procesu choćby 10 lat później postawiłoby nas w jeszcze trudniejszej sytuacji w momencie zjednoczenia Niemiec. Im dłuższy czas upłynął od jakichkolwiek ruchów w sprawie terenów zachodnich tym lepiej, z tego punktu widzenia, to działanie inicjacyjne miało fundamentalne znaczenie. Szkoda jedynie, że nie udało się spowodować, że to Niemcy pierwsi skłonili głowę i w uznaniu swojej historycznej winy prosiliby o przebaczenie.
Nie wiem jednakże, czy Polacy wyrzekli się prawa do zemsty na Niemcach, albowiem pewnych rzeczy nie da się po prostu wybaczyć. Natomiast wiem, że ideologia przebaczenia została Polakom po prostu wmówiona. W pełni świadomości własnej słabości, nie mieliśmy wyjścia. Aczkolwiek udawanie pojednania, przebaczenia i szacunku dla Niemców jest niczym innym jak zapomnieniem krwi ofiar września, Pawiaka, Powstania, i innych haniebnych czynów narodu niemieckiego na narodzie polskim. Tego się drodzy państwo ani zapomnieć, ani wybaczyć nie da.
Dlatego nigdy nie wybaczymy, albowiem tego co nam zrobili, wybaczyć się nie godzi.