- Społeczeństwo
Wszechobecna Pani Hipokryzja
- By Izabella Gądek
- |
- 24 czerwca 2013
- |
- 2 minuty czytania
Od jakiegoś czasu, czuję się przez nią napastowana. Tłamszona i szykanowana. Na każdym kroku, spotykam jej wyraziste i charakterystyczne oblicze. Pani Hipokryzja… depcze mi po pietach i z kpiącym uśmieszkiem, stara się mnie wyprowadzić z równowagi. W miejscach i sytuacjach, gdzie kompletnie jej nie oczekuję. Wyłania się niespodziewanie zza osób, które nie wiązałam z jej wizerunkiem. Zaskakuję swoją obecnością, wręcz absurdalne. Strasznie mi ostatnio namąciła w głowie. Wie o tym dobrze, bo obserwuje mnie bacznie. Widzi, jak rzednie mi minka, a ona coraz szerzej się uśmiecha. Toczymy taki cichy pojedynek. Myślę, że jej nie będzie, cieszę się w duchu, że chociaż trochę dogonię ją w miażdżącej mnie punktacji, a tu psikus – znowu Pani Hipokryzja rozsiada się wygodnie między nami… No, zwariować można, tak się rozpanoszyła ta Wiedźma!
Przyznać jej trzeba sprawiedliwie, że jest wyśmienita aktorką. Szczególnie, kiedy chodzi o wyłanianie się obok telewizora, czy kiedy chce odpocząć, bez niepożądanej obecności, przy prasie. Zaczynam oglądać „mowy” naszych polityków, a ona, aż się zwija w dziwacznych konwulsjach rechocząc nieludzko. Jak tylko jakaś twarz zaczyna mówić o praworządności i równości, zjawia się, jakby nie miała nic innego do roboty. Czy ona wszystko słyszy? Jest wszędzie? A może to jakiś nalot Dwulicowych „Piękności”?…
W zeszłym tygodniu sąsiad trajkotał, jak nawiedzony, o wierze, która go oczyszcza i dodaje sił. Nawet mnie tym zaciekawił, bo sobie pomyślałam, że takie konkretne ukierunkowanie, może mieć ogromny wpływ na samopoczucie. Zawsze na drzwiach kredą wyraźnie poprawiają napisy Króli i nie ma niedzieli, żeby o 8.40 nie łomotali na schodach. Rozumiem. Szanuję… Zdziwiłam się jednak – co niemiara, widząc go na wieczornym, spóźnionym spacerze, jak ulice dalej, kradnie lusterko z auta, o podobnym do swojego modelu. Hmmm…. Może było kazanie „jak Kuba Bogu”… Nie był sam. Na czatach pilnowała go podstępna Twarz Damy. Ciekawe, czy ona żyje w komitywie z Diabłem? Przy okazji – zapytam – w jakich pozostają stosunkach. Chciałam podejść i spytać, czy uzgodnił z właścicielem tą wymiankę, ale nagle zniknął. Przy okazji dowiem się, czy pasowało.
Wczoraj miałam wizytę u neurologa. Czekałam na nią chyba 3, czy 4 miesiące, ale kto by liczył?? Najważniejsze dostać się do odpowiedniego specjalisty. Fachowca, który ma renomę i dobre opinie. Wchodzę… Prawie mnie nie zauważył. Nie zdarzyłam usiąść, a on…, że wychodzi…, bo jest spóźniony, bo ma dyżur. Zaczęłam opowiadać co mi i jak… ,,opis proszę’’… zerknął na rezonans. ,,To wymaga długotrwałego leczenia. Na teraz mogę przepisać leki, a jeśli Pani się spieszy, to zapraszam do prywatnego gabinetu /podał wizytówkę/, bo nasze kolejne spotkanie będzie za długi czas, w tym miejscu”. Zrozumiałam, słysząc ciche hihihi w kącie sali…
Po cudownym ozdrowieniu, jakie musiałam sobie wmówić, po wyjściu od Pana doktora, poszłam na tenisa. Umówiłam się z Elką. Atrakcyjną Panią Prezes. Ogólnie mało mamy sobie do powiedzenia, ale na korcie, potrafi mnie wymęczyć jak nikt. Po grze, spocone, sączyłyśmy witaminki na tarasie. Dowiedziałam się, z szybkością wodospadu, o kilku ostatnich podbojach w życiu pozamałżeńskim. Szybkie skoki w bok, między jej biznesowymi spotkaniami. Trochę mi było głupio, bo znam jej męża i pamiętam wiele dyskusji, gdzie Elka da się zabić za wierność i tyle samo wymaga od Krzyśka, z wieeeelkiiiimi rogami….. ehhh. Nie muszę pisać, że przy stoliku był ktoś jeszcze…
W pracy jest ich kilka. Oj tam, to rzeczywiście mają co robić. Jak nie prezio coś sypnie, to księgowa też, potrafi zadziwić. Hipokryzja ma ręce pełne roboty. Siedzi też, w sklepiku dwie ulice dalej, gdzie często słyszę o uczciwej, ciężkiej pracy, a na półkach poukładane, pokradzione sprzęty, różnego rodzaju. Na drzwiach szyld – Lombard. Policja czasem tu zagląda… robią zakupy…
Kurcze, znowu ją spotkałam, ale sama nie wiem ,czy nie widziałam, jej na korytarzu…, a może mignęła mi dzisiaj w lustrze? Tak przemknęła, żebym się nie czuła inna i jej pozbawiona. Żebym przypadkiem nie myślała, że mnie jej obecność omija, bo jestem wyjątkowa… O Nie! Zastanawiam się głęboko nad sobą, bo hmmm…, łatwo oceniać innych, o tak… prościutko. Tylko, co myślimy o sobie… Jak się oceniamy sami?? Zaczynam grzebać w pamięci… Jestem daleko… Dobra… Puszczam sobie retrospekcję… Cholera. Nie jest dobrze… Trochę inaczej myślałam o sobie… Dobra… Jeszcze raz… Przewijam i teraz przyglądam się swojemu życiu dokładniej. Zwracam uwagę na detale, na zachowania. Uuuuu… „Tylko krowa nie zmienia poglądów” – mignęło mi, ale jakoś nie rozbawiło. Pięknie, nosz pięknie… Jechać po kimś – fajna sprawa, ale teraz wypada trochę słów krytyki, w swoją stronę skierować. Byłam inna mając 10, 20… dziś. Wyznawałam wiele zasad identycznie, ale nie wszystkie, teraz są mi bliskie i zrozumiałe. Pamiętam, jak dorastałam i za nic nie mogłam zgodzić się z granicami, jakie wyznaczali mi moi rodzice. Buntowałam się, wściekałam – drąc się, ile wlezie, że swoje dzieci wychowam całkiem inaczej. Wrzeszczałam, że jak oni mogą, że tak nie można… Jakoś po 20 latach, wyglądało to bardzo podobnie i z biegiem lat cudownie mnie olśniło… Pouczając moją przyjaciółkę, że za dużo pije, ciekawa jestem, kto tak naprawdę wychylał więcej. W rozmowach z kadrową, nie raz mówiłam „jak możesz dawać się tak traktować”, a w domu miałam jeszcze lepsze spektakle. Ile razy w życiu mówiłam: Będę taka, zrobię to i to, a na to nigdy nie pozwolę?! I co? Pozwoliłam. Zrobiłam, chociaż głosząc to, szczerze w dane słowa wierzyłam. Ile było sytuacji, w których miałam zachować się inaczej, a stres i strach pociągał za sznurki, traktując mnie jak marionetkę? Ile było chwil, gdzie nie poznawałam siebie? Nie rozumiałam… Tak. Oceniać innych łatwo. Głosić prawdy idealne słowem – równie prosto, aż tu niespodziewanie – pstryk – i blade lico Hipokryzji w lustrze…
Hipokryzja doskonale fałszuje prawdę. Potrafi manipulować i przenikać. Nie wolno jej bronić, nie ma na jej obecność usprawiedliwienia. Zauważona musi zostać natychmiast głośno zdemaskowana! Nawet, jeśli pojawiła się z naszego powodu, nie wolno siedzieć cicho i z zamkniętymi oczami pozwolić, żeby przejęła stery! Najgorsze to udawać, że ona nas omija i nie dotyczy. Największym błędem jest oszukiwać samego siebie, o swojej szlachetności i idealności. Gasić światło jak ona wchodzi…
…Tylko, że ona w ciemności widzi jeszcze lepiej…