• 16 marca 2023
    • Polityka

    Czy Donald Tusk jest winny samopodpaleń?

    • By krakauer
    • |
    • 01 stycznia 1970
    • |
    • 2 minuty czytania

    W dotychczasowej historii naszej transformacji wszyscy pomijaliśmy najważniejszą rzecz jaką ona nam wszystkim dała – mianowicie stosunkowo szerokie pole wolności osobistej, które możemy skutecznie chronić nawet przy całej porażce związanej z jakością naszego prawa. Wolność można rozumieć na wiele sposobów, w każdym bądź razie w wymiarze osobowym oznacza ona prawo do decydowania o własnym losie.

    To szczególna zdobycz transformacji, którą co prawda w wymiarze ekonomicznym jako wolność od biedy poprzez wolność do wydawania własnych pieniędzy już postarano się nam zepsuć. Jest to wynik przyjęcia błędnej doktryny ekonomicznej, która w sposób rabunkowy potraktowała nasz rozwój. Jednakże wolność osobista i polityczna – to rzeczywiste przymioty praw obywatela we współczesnym państwie polskim.

    Konsekwencją wolności jednostek jest ograniczenie nadzoru ze strony władz oraz co jest prawdopodobnie jeszcze ważniejsze – zaprzestanie prób kierowania procesami społeczno-gospodarczymi poprzez wykorzystywanie przymusu państwowego. Jest to widoczne praktycznie na każdym kroku, nawet w obrębie samej mechaniki władzy – przykładowo rząd – przeważnie zachęca do czegoś samorządy, jak tylko może stara się unikać sytuacji dodawania im zobowiązań na siłę. To się sprawdza w praktyce, gdyż w oceanie regulacji jakim jest nasze prawo jest bardzo wiele wysp i wysepek, na których można zupełnie swobodnie cieszyć się wolnością osobistą.

    W efekcie tych przemian państwo przestało odpowiadać za zatrudnienie, wyżywienie, dach nad głową – i inne wspaniałe zdobycze socjalne społeczeństwa socjalizmu – nie możliwe do utrzymania w warunkach pozbawionej praktycznie wszelkich reguł gospodarki kapitalistycznej. Nie było możliwości finansowania „socjalu” w momencie, gdy na skraju upadku znajdowała się cała gospodarka a pieniądzem można było sobie podetrzeć… Oczywiście możemy dyskutować o sensowności przyjętego modelu, o dogmacie pieniądza jako dobra względnie trwałego w czasie, mechanizmach jego kreacji – działaniu kredytu w gospodarce itd. Od dywagacji o tym jakby mogło być bardziej liczy się to jak jest – a jest dramatycznie brutalnie, państwo pozbawia się kolejnych sfer odpowiedzialności i wydaje coraz większe pieniądze na obsługę zadłużenia oraz wypłatę świadczeń. W zasadzie patrząc na nasze finanse publiczne – widać, że cały system opiera się na stałym zadłużeniu i podtrzymywaniu zdolności do obsługi długu – dzięki któremu stać nas na regulowanie rachunków. Póki nasze obligacje sprzedają się z górką w tym znaczeniu, że popyt kilka krotnie przekracza ofertę – nie ma się o co martwić. Jednakże trzeba mieć świadomość, że finansowanie świadczeń społecznych z długu to samobójstwo i unicestwienie.

    W wyniku tych przemian i nowych zależności – obywatel przestał być dla państwa przedmiotem troski i zmartwień, a stał się cennym zasobem, z eksploatacji którego czerpie korzyści, czy też mówiąc wprost się utrzymuje.

    Dzisiaj tego wiele osób nadal nie chce zrozumieć – zasłaniając swoją nieudolność, lenistwo lub po prostu brak aktywności – postawą roszczeniową skierowaną do państwa. Niestety – takie myślenie nie ma przyszłości, ponieważ dla państwa cenniejszy jest ten, kto więcej płaci – niż ten któremu potrzeba dawać. Tu nie można mieć złudzeń – równość w rzeczywistości nie istnieje to ułuda i fikcja, która kosztuje wielu, którzy mieli w swoim życiorysie mariaż z socjalizmem – sporo gorzkich rozczarowań.

    W powyższym kontekście nie można poprzez wyrażanie postawy roszczeniowej zasłaniać swojej własnej nieudolności. Jest przy tym oczywiste, że nie wszyscy mogą być adwokatami, lekarzami lub w sensie szerokim należeć do elity, jak również jest oczywistym to że osoby chore mają szczególnie trudne warunki egzystencji – jednakże nie można od systemu kapitalistycznego wymagać, żeby dał więcej na wyjściu niż zbiera na wejściu. Nasze państwo właśnie tak robi – za co płacimy potwornie duże odsetki od zadłużenia i najlepsza część jego spłacania dopiero przed nami!

    Innymi słowy – nie da się utrzymać systemu w którym nie ma bogactwa, a stale trzeba wypłacać więcej niż się gromadzi. To nie możliwe, takie państwa muszą upaść.

    Oznacza to mniej więcej tyle, że bez względu na to jak nam się trudno żyje – musimy mieć świadomość, że skutkiem naszego prawa do wolności jest odpowiedzialność za siebie samych.

    Może to okrutnie zabrzmi, ale samopodpalenie się jako wyraz absolutnej bezsilności to nie jest akt rozpaczy – tylko głupoty, dlatego i tylko dlatego bo człowiek w niedostatku jeżeli jeszcze sam okalecza swoje ciało – to tylko i wyłącznie pogarsza swoją sytuację.

    Czy to się komuś podoba czy nie, ale tak się akurat żałośnie składa, że samopodpalając się w poczuciu braku nadziei, czy też z powodów ekonomicznych – w celu wyrażenia protestu i często dezaprobaty dla warunków w jakich przyszło człowiekowi żyć – robi się sobie i tylko sobie krzywdę. Co więcej – daje się negatywny przykład innym, ponieważ takie zachowania u ludzi pchniętych do ostateczności to nie jest akt desperacji, ale powtórzmy – głupoty, gdyż jeżeli przeżyją – jest naturalnym, że będą w swojej świadomości żałować tego czego dokonały.

    Natomiast ekstra szkodliwymi idiotami są ci z polityków, którzy pozwalają sobie te tragedie w jakimkolwiek kontekście społecznym lub co najgorsze – politycznym komentować. Nie można być większą hieną, żeby nie znając konkretnego przypadku – przykładowo od strony ewentualnego leczenia psychiatrycznego – obwiniać za samopodpalenie się takiego człowieka – osobę urzędującego premiera! Można się nienawidzić – jednakże pewne zasady obowiązują. W sprawach jednostkowych nie można uogólniać – jeżeli się nie zna konkretnego przypadku osobiście i na wylot. Każdy kto z pojedynczych tragedii i dramatów – tych niezwykle przerażających prób samookaleczenia się lub samobójstwa – będzie próbował zmontować oskarżenie polityczne jest szkodliwym idiotą i nie ma zdolności honorowych.

    W żadnej mierze nie możemy się zgodzić na sytuację, w której samopodpalenia staną się punktem w dyskusji politycznej – nie jako pojedyncze i dramatyczne przypadki wymagające zbadania, ale zarazem NAPIĘTNOWANIA przy całym współczuciu, ale jako swoiste punkty krytyczne w retoryce politycznej – skierowane przeciwko komu innemu. Dzięki którym nawet parszywy retor może pozwolić sobie na bardzo sprawne spreparowanie uogólniających oskarżeń. Takie chwyty nawet wobec tego premiera, którego polityka – powiedzmy to otwarcie „szału nie robi” to podłość, zezwierzęcenie, debilizm (termin medyczny) i zachowanie niegodne zdolności honorowych do funkcjonowania w sferze publicznej.