- Społeczeństwo
Pokorne ciele dwie matki ssie – mawiają. Nikt nie dodaje, że kosztem honoru i godności
- By Izabella Gądek
- |
- 21 czerwca 2013
- |
- 2 minuty czytania
Czasy są trudne. Ciężko pozostać na powierzchni, kiedy zalewające fale kłopotów są coraz potężniejsze i częstsze. Utrzymać siebie i rodzinę z uczciwej pracy – graniczy z cudem.
Konkurencja spora, a zatem na wielu płaszczyznach czyhają niespodzianki, które mają na celu wyeliminować z gry. Sfora głodnych wilków chce pozbyć się intruza z pola bitwy i zająć jego pozycję. Im wyższa pozycja i prestiż, tym większa wataha krąży tuż za plecami. Wyczekuje na błąd, potknięcie, aby pożreć, a resztki ścierwa rozrzucić na przestrogę kolejnym. Na postrach dla zbyt hardych i butnych pewniaków.
Kto dzisiaj nie ogładą się za siebie – należy do grona nielicznych szczęśliwców.
Kto może sobie pozwolić na szczerość i zachowanie własnego zdania – jest niewątpliwym wybrańcem losu.
Większość – jak ja, kuli ogon pod siebie w sytuacjach, gdy trzeba wyszczerzyć zęby. Wycofuje się z walki z obawy przed utratą środków do życia, miejsca zamieszkania, czy podstawowych elementów przetrwania. Kładzie uszy po sobie i przytakuje, mając świadomość, co będzie konsekwencją obrony własnego zdania. Własnego ja, które bezlitośnie odbiera nam rzeczywistość. Odziera z honoru i każe deptać godność, za cenę egzystencji i dryfowania z innymi, zagubionymi rozbitkami własnych tożsamości.
Na życie poza systemem, może sobie pozwolić: zbuntowany outsider, majętny spadkobierca, zdobywca kumulacji lotto lub wariat. Spokojnie wtedy można wypinać się na napotykane debilizmy i drwić z głupich nakazów, jakie poustawiali reprezentanci naszego kraju.
Będąc członkiem, którejś z tych grup, można wygłaszać osobiste przekonania i w przypadku potyczki – stanąć do walki, nie bojąc się unicestwienia. Kroczyć z podniesioną głową i nie pozwolić odebrać sobie godności, ani w relacjach towarzyskich, ani zawodowych.
Jeśli jednak nie należymy do tych specyficznych stref, należy grzecznie dostosować się do panujących zasad i w razie spornych konfrontacji, zdawać sobie sprawę z własnej pozycji.
Reguły nie są skomplikowane – w urzędach, państwowych placówkach, ZUS-ie, skarbówce – jestem nikim. ,,Nikt’’, to taki pionek, ustawiony na planszy na równi z bankomatem, z którego nieustannie wybiera się uciułaną krwawicę.
Prawo obywatelskie, karne, oraz służba zdrowia, to miejsca, od których jestem zależna absolutnie. Zachowuję się tam służalczo grzecznie, przytakuję, potrafię aportować i skamlać. Pod żadnym pozorem nie kwestionuję rozkazów. W przeciwnym razie czeka dotkliwa kara, co z pewnością się nie opłaci. Ręka ,,sprawiedliwości’’ dotknie też rodzinę i bliskich, a zatem każde słowo wkładam na wagę złota i staram się nie patrzeć w oczy, z których wyziera nienawiść i złość.
Kolejnym miejscem, gdzie grzeczne macham ogonem jest gabinet szefa, dyrektora, pracodawcy, kogoś ,,wyżej’’. Pracy nie ma, na każde miejsce czeka teczka nowych, jeszcze bardziej zdesperowanych właścicieli cv. Mimo prowokacji i absurdalnych żądań, zachowuję się jak oddany pies…albo znikam.
W banku – niemal ślizgam się po wykładzinie, żeby dać się okraść. Spełniam kolejne i kolejne zachcianki, głupkowato się uśmiechając. Oni też mają takie ,,coś’’ przyklejone na twarzy.
I oni i ja wiemy, że podpisuję cyrograf. Daje się trzymać za przysłowiowe j… , które będą ściskane coraz nowszymi aneksami, zmieniającymi warunki umowy.
W zusie jest jeszcze lepiej, tam szwajcarzy mogą uczyć się punktualności. Jednostronnej, bo to instytucja, gdzie gra się tylko do jednej bramki.
Kolejne miejsce, gdzie zdecydowanie nie wolno być sobą – jest świątynia. Chcąc sfinalizować komunię dziecka musiałam zakneblować się na kilka miesięcy. Wysłuchiwać największych fanaberii i kicać przed władzą kościoła raz w lewo, raz w prawo, w zależności od oczekiwań.
Rodzinnie, też musiałam dokonać wyboru. Druga połówka zaraz po ślubie kazała mi zapomnieć o dumie i godności. Ojciec ma firmę budowlaną, co dla nas oznaczało jedyną możliwość usamodzielnienia się przysłowiowym własnym kontem. Domem, okupionym moim honorem i szacunkiem, który i tu musiałam unicestwić. Po latach słuchania zatem, jakim jestem nieudacznikiem i jak to ojciec się zawiódł na nieprzystosowanej do życia córce – doczekaliśmy się 51 metrów przestrzeni, gdzie i tam nie cichły te tyrady. 51 metrów miejsca, okupionego lżeniem i obelgami rodziciela, który jeździł po mnie jak po ośle wiedząc, że ma mnie w garści. Ukochany tak się do tego stanu przyzwyczaił, że i dla niego nie byłem nikim innym. Ot frajerka, głupia gęś bez własnego zdania…
Jak syn się dotkliwie połamał tylko koperta podana w ukłonie pomogła. Jak chciałam urlop – gift dla miłostki szefa. Wyjście na wino z koleżankami -równało się tańcem na nosie przed domownikami przez dwa dni. Z policją, w razie spotkania, nauczyłam się rozmawiać koncertowo. Do banku w zębach zanoszę ratę dziękując im, że zechcieli ze mną rozmawiać. Tak to się mniej więcej turla, zgodnie z powiedzeniem…
Mogę nie być pokornym cielakiem, ale w przeciwnym razie musiałabym to wszystko roz…walić… Wszystko, dokładnie wszystko, bo postawić się należałoby wszędzie…