• 16 marca 2023
    • Polityka

    Kongres polskiej lewicy, czyli SLD bez Aleksandra Kwaśniewskiego?

    • By krakauer
    • |
    • 01 stycznia 1970
    • |
    • 2 minuty czytania

    Kongres lewicy zorganizowany pod auspicjami Sojuszu Lewicy Demokratycznej to paranoiczna groteska, której sukces został zaprzepaszczony już w momencie ogłoszenia samej idei zorganizowania dyskusji na forum kongresu. Konstrukcja polityczna kongresu jest nie do przyjęcia. Formuła w której Sojusz Lewicy Demokratycznej efemerycznie i z łaską dzierżyciela prawdy objawionej otwiera się na mikro-środowiska lewicowe jest już nie do przyjęcia, ponieważ zbyt wiele na lewicy ostatnimi laty się wydarzyło, żeby przejść nad tym do porządku dziennego – najzwyczajniej ograniczając przyjętą formułę organizacyjną do promocji jednego logotypu. Chociaż SLD prawdopodobnie w ostatniej chwili się zorientowało jaki błąd czyni – bo nawet jak mówił pan Leszek Miller – zaproszenia na kongres nie są sygnowane jego podpisem, tylko komitetu organizacyjnego. Jednakże mleko się rozlało i politycznie „Kongres polskiej lewicy” stara się być ekskluzywny, a nie inkluzywny – no bo gdzie jak nie na kongresie ideowo-programowym należy szukać platformy do porozumienia i ewentualnego zjednoczenia z innymi organizacjami lewicowymi? Jeżeli ktoś się zapyta jakimi – już popełni błąd – ponieważ formuła kongresu powinna umożliwiać przynajmniej możliwość wysłuchania wszystkich, którzy tego zechcą. Tutaj natomiast wytworzono jakiś zupełnie nie do zrozumienia kokon – żeby tylko nie przyszedł wielki lew i nie ryknął! Wielka szkoda i wielka strata! Dlatego właśnie ten kongres jest zły dla lewicy, zły dla Polski i wyda złe owoce.

    Po co w ogóle mówić o kongresie – jeżeli w istocie ma być on potwierdzeniem przywództwa jedynie słusznego kierownictwa, które nie dopuściło do pojawienia się konkurencji? Może to jest jedyny sposób na maskowanie słabości tak konstruowanej formuły? Jednakże czasy są tak trudne dla lewicy, że nie można ryzykować budowy domu bez pełnego fundamentu, a w zasadzie bez jednej czy nawet dwóch ścian. W przyjętej formule politycznej ten kongres będzie tylko i wyłącznie klubem dyskusyjnym tych, którzy uznają logotyp SLD za synonim lewicy a pana Leszka Millera za jej męża opatrznościowego. Oczywiście mogą się spotykać i oddawać mu hołd tatuując sobie te trzy litery na czołach lub genitaliach, jednakże to nie będzie nic innego jak tylko i wyłącznie atrapa lewicy.

    W przeciwieństwie do politycznej konstrukcja programowa kongresu jest bardzo ciekawa, ale w zasadzie płytka, ponieważ co prawda obejmuje prawie cały zakres głównych obszarów zapytań do których formułuje swoje postulaty wyborca lewicowy – to niestety pomija kwestie systemowe. Koncepcja zakłada siedem panelów dyskusyjnych: „Nowa polityka społeczna”; „Gospodarka polska wobec światowego kryzysu”; „Przyszłość demokracji”; „Uspołecznienie kultury”; „Lewica XXI wieku”; „Nowoczesna Polska” oraz „Drogi awansu politycznego kobiet – perspektywa zmiany”. W przedstawionym spektrum zagadnień brakuje odniesienia się do zgniłego dogmatu na jakim opiera się funkcjonowanie naszego państwa – chodzi o brak krytyki neoliberalnego modelu społeczno-gospodarczego, tu nie ma miejsca na kongresowe deliberacje. Trzeba już w samej nazwie kongresu wyraźnie wskazać ideowy sprzeciw wobec rzeczywistości 23 letniego dyktatu modelu, który się wyczerpał i sam obnażył swoją moralną, społeczną i ekonomiczną zgniliznę. Jeżeli bowiem kongres lewicy nie ma odwagi powiedzieć neoliberałom – precz – to kto i kiedy ma to zrobić? Nie może być mowy o zmianach – nawet przy całym pragmatyzmie lewicy – o zgodzie na dalsze funkcjonowanie w ramach tego systemu zła i współczesnego niewolnictwa, w którym niewielka grupa staje się coraz bogatsza a coraz szersze rzesze społeczeństwa są skazane na głód, biedę i degradację na każdej płaszczyźnie na jakiej można człowieka obedrzeć z godności i nadziei. Wielka szkoda, że sam kongres nie ma szansy stać się symbolem oskarżającym neoliberalizm.

    Personalnie z pewnością ten kongres będzie pod znakiem nieobecności pana Ryszarda Kalisza – ostatniego sprawiedliwego w ocenie potencjału Aleksandra Kwaśniewskiego dla lewicy, którego z rozmysłem się pozbyto. Więc o ile kongres to dzieło intelektu Józefa Oleksego, który jak wiadomo (sam o tym mówił) wyostrzył sobie umysł czytając i jest jak brzytwa, to niestety będzie to raczej stara piła z wyłamanymi zębami – dodatkowo nastawiona na piłowanie nie tego co trzeba i bez partnera naprzeciwko. Tenże wybitny intelektualista chwalił się nawet, że nigdy nie było założenia jednoczenia lewicy przed kongresem!

    W ten oto sposób pan Miller doprowadzi do trwałego podziału i do bratobójczej walki o głosy na lewicy, ponieważ nie był w stanie się podzielić ani logo, ani miejscami za stołem prezydialnym. Jednakże czego można było się spodziewać po mężczyźnie, który wiadomo jak kończy a raz już sztandar kazał wyprowadzić…

    Poza tym taka mała dygresja techniczno-metodologiczna. Otóż na oficjalnej stronie tejże partii jest mowa o kongresie wraz z jego numerem. Oczywiście jest to rzymska jedynka.