• 16 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Polityka gospodarcza państwa w Unii Europejskiej – elementarne pryncypia

    • By krakauer
    • |
    • 01 stycznia 1970
    • |
    • 2 minuty czytania

    Polityka gospodarcza dla swojej skuteczności musi polegać na wyznaczaniu możliwych do osiągnięcia celów i wskazywać metody ich osiągnięcia wraz z poziomem ryzyka opłacalnym (w razie problemów) do poniesienia. Dobra polityka gospodarcza powinna mieć jeszcze „plan B” jakby się nie udało, albo zmieniły się okoliczności w wyniku, których cele stałyby się nieosiągalne lub po prostu zbędne albo co gorsze – metody ich osiągnięcia były zbyt kosztowne (nieefektywne). Wkalkulowanie w plany kosztów ryzyka powoduje, że polityka jest bezpieczna ale jej zamierzenia mówiąc językiem młodego czytelnika raczej „szału nie robią”. Wówczas w razie porażki, gdy coś się nie uda – bezpiecznie pokrywa się straty z przewidzianych rezerw i nie ma kłopotu. Niestety wadą takiego asekuranckiego podejścia do ryzyka jest to, że górne pułapy aspiracyjne projektowanych zamierzeń nie mogą być zbyt wysokie, ponieważ nigdy nie ma na tyle, żeby starczało kołdry.

    Konstruując politykę gospodarczą państwa w Unii Europejskiej należy zwracać uwagę bardziej na metody osiągania celów niż same cele, to znaczy należy położyć nacisk na ścieżkę dojścia – czyli w skrócie reformy, zmiany, przekształcenia, inwestycje – mające na celu doprowadzenie do stanu zaprojektowanego. Przewaga metod nad celami wynika z ograniczeń jakie nakłada na nas prawo unijne – ponownie można powiedzieć, że „szału tutaj się nie zrobi”, albowiem cele są wyznaczone lub wynikają z pragmatyki. Z jednej strony mamy w Strategii Europa 2020 sztuczne ograniczenia ekologiczne a z drugiej nie mamy realnych narzędzi ekonomicznych stymulujących ich osiągnięcie. W wyniku czego nie można po prostu ot tak sobie zbudować w Europie nowego zagłębia hutniczego lub chemicznego – jeżeli nie zbilansuje się emisji zanieczyszczeń. Powoduje to poważne konsekwencje gospodarcze i sztuczną presję na ponoszenie kosztów środowiskowych. Mogą sobie na to pozwolić póki co – ledwo ledwo – bogate Niemcy, ale już na pewno nie biedna i ciągle na dorobku Polska, nie wspominając o tonących krajach południa.

    Oczywiście sytuacja każdego państwa jest inna, ale w naszych warunkach podstawowym mianownikiem wszystkiego musi być energia! Bez energii – i to względnie taniej – nie ma w ogóle mowy o polityce gospodarczej, która w naszych realiach – musi oznaczać intensyfikację działalności przemysłowej, ponieważ nie mamy technologii i know-how, na tyle rewolucyjnych (i nikt nam ich ani nie da ani nie sprzeda), żebyśmy mogli postawić na sektor wiedzy! Nie! I nie można mieć dłużej złudzeń co do jakiejkolwiek budowy Gospodarki Opartej na Wiedzy, w społeczeństwie w którym zanikło prawie czytelnictwo, a wszyscy naprawdę dobrzy i rokujący absolwenci uczelni technicznych – są wysysani przez zagraniczne korporacje lub wręcz państwa – bo za granicą, nieopodal mają o wiele lepsze warunki do życia, pracy i w ogóle wszystkiego.

    Nasze cele ogólne są wyznaczone, jeżeli ktoś na siłę nie chce ich dostrzec w dokumentach unijnych to bez problemu wyznaczy mu je wewnątrz unijny podział pracy. Patrząc na strukturę naszej gospodarki nie można mieć złudzeń – jeżeli za priorytet weźmiemy coś, co od 24 lat nie zakwitło samo, a powinno jeżeli byłoby naprawdę dobre – to nie zakwitnie nawet jak utopimy w tym kolejne dziesiątki miliardów funduszów unijnych i własnych! Trzeba popatrzeć na sąsiadów – Słowacy – globalna potęga motoryzacyjna! W przeliczeniu na głowę mieszkańca chyba już większa od Japonii! Czy stała im się jakaś krzywda w związku z lokalizacją fabryk motoryzacyjnych? Krowy w Tartach nie dają mleka? Czy może dają mleko w ciapki? No więc właśnie. Więc nie można się obrażać na przemysł, bo to właśnie przemysł i wytwarzanie dóbr – jest naszą największą szansą a czasy dymiących fabryk i krojenia powietrza nożem dawno już minęły – przy unijnych karach trucie środowiska jest nie możliwe bo Bruksela z wściekłą misją w oczach załatwi każdego „podtruwacza”, nie mówiąc już dużych o trucicielach!

    Musimy postawić sobie za cel maksymalizację własnej wytwórczości przemysłowej (i rolnej) na tyle na ile się da – wszelkimi metodami. Po prostu Polska musi stać się nową fabryką Europy. Tu mamy w ten sposób zdefiniowane cele.

    Można to osiągnąć w stosunkowo prosty sposób – póki się jeszcze da, mianowicie umożliwić przedsiębiorcom zaangażowanie naszych ciągle nie wykorzystywanych czynników prostych, przetworzenie ich, strukturyzację i efektywne (ale sprawiedliwe społecznie) wykorzystywanie. Nie trzeba do tego wymyślać lepszego procesora niż Intel, albo samochodu niż VW! Wcale nie! Tajemnica możliwego do osiągnięcia sukcesu jest o wiele prostsza – wystarczy skoncentrować się na możliwych do osiągnięcia elementach innych procesów, w czym już i tak jesteśmy dobrzy. Nie potrzeba tu jakichś szczególnych inwestycji, nakładów i w ogóle całej otoczki – modlenia się o inwestorów czy wchodzenia im nie napiszemy gdzie…

    Wymagane są jedynie dwa czynniki: ziemia (lokalizacje) oraz dobre, przyjazne przedsiębiorcom, nieskomplikowane i jasne oraz stabilne prawo. Jeżeli udałoby się nam przez ostatnie 10 lat spełnić te dwa warunki – tj. udostępnić inwestorom ziemię 9czytaj dogodne lokalizacje) pod inwestycję (brown i green – field) oraz zagwarantować dobrą ochronę prawną i jasne – stabilne reguły to mielibyśmy rozwój na poziomie 10% i mieli większość inwestycji zlokalizowanych przez kapitał zagraniczny w Turcji z myślą o produkcji na Europę.

    Naprawdę nie trzeba więcej – dobrze określone cele i proste ale możliwe do realizacji metody ich osiągnięcia. Celem niech będzie wzrost PKB na poziomie średnio może 5,5% albo ambitnie aż 7,5% rocznie przez kolejne 10 lat a metodą osiągnięcia celu – dostępność miejsc pod inwestycje i dobre prawo. Sukces gwarantowany!

    Tymczasem całe ślady naszego myślenia o polityce gospodarczej to niestety nadal myślenie na poziomie resortowych lub międzyresortowych przepychanek problemów. Najlepszym dowodem jest niezdolność do podjęcia decyzji i wcielenia w życie programu budowy energetyki jądrowej, którego potrzebujemy jak rośliny tlenu. Jeżeli nie da się inaczej – po prostu przetłumaczmy w całości prawo niemieckie lub singapurskie – na zasadzie 1:1 i pewnej grudniowej nocy ogłośmy, że obowiązuje od rana czyli 1 stycznia. Coś będzie źle, coś będzie lepiej, coś na pewno byłoby śmieszne, ale przynajmniej będzie!

    Szkoda słów, naprawdę! To wspaniały kraj, który marnuje się na naszych oczach…