• 16 marca 2023
    • Soft Power

    Izrael – granica wolności

    • By IVV
    • |
    • 01 stycznia 1970
    • |
    • 2 minuty czytania

    Decyzja zapadła, w ramach urlopu mamy odwiedzić Jerozolimę, taka mini „pielgrzymka” z kurortu luzu i zabawy Sharm el Sheikh – czyli z Zatoki Starca, często nazywana niesłusznie Zatoką Szejka, cóż wszak szejk może być starcem, starzec może być i szejkiem. Wybór pada na wycieczkę autokarem, kilkaset kilometrów do granicy egipsko – izraelskiej (Taba-Ejlat) później przejście granicy oraz kontynuacja wycieczki izraelskim autokarem…

    Wsiadamy, Pani przewodniczka snuje uroczą opowieść dotycząca przekraczania granicy, wyjaśnia jakie dokumenty należy wypełnić po stronie egipskiej, klasyczne wypełnienie prostego druczku wizowego, Zgodnie z umowami międzyrządowymi, Polacy nie potrzebują wizy turystycznej na okres 90 dni, a dokładniej wiza taka jest wydawana bezpłatnie przy przekraczaniu granicy. Pani przewodniczka zaczyna straszyć komplikacjami jakie mogą nas spotkać na granicy, przytacza barwne i zabawne historie który przydarzyły się jej podczas wielokrotnego przekraczania granicy, wyczula na żarty gdyż sama jeden z nich przypłaciła rewizją osobistą, wprawdzie żarcik był w języku polskim ale jak się okazuje język ten jest dość dobrze rozpowszechniony wśród izraelskiej kontroli granicznej. Natłok informacji co wolno czego nie jest spory, padają pierwsze instrukcje.

    Sama procedura odprawy po izraelskiej stronie skalda się z 6 kroków, zapamiętuje pierwszy pokazać paszport… Tak tyle powinno wystarczyć, na ostatnim postoju przez granica przewodniczka nas pogania, mamy szansę dojechać jako pierwsza wycieczka z Sharm (ponoć jedzie ich w tym dniu ok 30) i jeśli wyprzedzimy jeszcze jeden autokar z wycieczka Rosjan, będziemy mogli szybko przekroczyć granicę. Grupa ok 50 osób rusza dziarskim krokiem do przejścia granicznego, Egipcjanie jak zwykle mają duży szacunek do czasu, zwłaszcza swojego wolnego czasu odprawa przebiega błyskawicznie…. słowo „next” pada co kilkanaście sekund. Kilkadziesiąt metrów i inny świat zamiast rozleniwionych egipskich pograniczników w oczy rzuca się spora ilość żołnierzy z bronią automatyczną…. przypominam sobie punkt pierwszy i pokazuje paszport. Kolejne kroki wskazują strzałki, tym razem pokazuje paszport, kolejny przystanek już w budynku, wszędzie wywieszki informujące, że teren przejścia granicznego jest monitorowany za pomocą kamer, widzimy również wiele mikrofonów i jesteśmy dziwnie przekonani, ze ktoś słucha tego co mówimy. Kolejnym etapem jest scena jak z „Jak rozpętałem druga wojnę światową”. Niewysoki pogranicznik z brodą i w jarmułce bierze 2 paszporty prosi o cofnięcie się o kilkadziesiąt centymetrów i z miną pokerzysty śmiertelnie poważnym głosem zadaje pytania dotyczące danych osobowych zawartych w paszporcie… ostatkiem sił powstrzymuje się aby nie odpowiedzieć jak Franek Dolas – Grzegorz Brzęczyszczykiewicz. Pomny przestróg pani przewodniczki również staram się zachować powagę, mój paszport wraca do mnie, jednak moja towarzyszka podróży nie wiedzieć czy to wpadła w oko pogranicznikowi czy też wydała mu się zagrożeniem zatrzymuje jej paszport dając tylko stosowną karteczkę. Przechodzimy do kontroli bezpieczeństwa bagażu wrzucamy plecak ze wszystkimi rzeczami do skanera przechodzimy bramki i kolejny krok, mamy szczęście niektórzy mają torby i plecaki rozbierane na czynniki pierwsze i sprawdzają im nawet zawartość kanapek. Kolejne okienko do którego podchodzimy i „ZONK” okazuje się że przy poprzednim punkcie powinien być zwrócony paszport, należy go jakoś odzyskać, niestety, po pytaniu który raz jestem w Izraelu, otrzymuję wizę, nie mogę się również cofnąć po paszport towarzyszki podroży. Kolejny krok i moja wiza już jest przedziurkowana, muszę czekać czy wszystko poszło ok. Okazuje się że zatrzymano tylko 3 paszporty. W przypadku mi najbliższym skończyło się na pytaniu co masz w kieszeniach, nic bo nie mam kieszeń – brzmiała odpowiedz i paszport wrócił do właścicielki, druga z pań odczekała drobne pół godzinki, ostatni paszport należał do Pana który miał mniej szczęścia i nawiązał bliski kontakt przy rewizji osobistej ze sprawdzającym go pogranicznikiem i gumową rękawicą na jego dłoni. Wybrańcy zostali jeszcze potraktowani urządzeniem wykrywającym narkotyki i materiały wybuchowe… strach pomyśleć co by było jak ktoś by był wcześniej na pokazie ogni sztucznych.

    Ostatnie okazanie paszportu i jestem w Ejlacie, to jest Izrael… Zwiedzanie to inna bajka, na inną historię mnie zapadły w głowie jeszcze dwa zdarzenia, opłata za wyjazd z Izraela – przy bezpłatnej wizie i pytanie pogranicznika płci żeńskiej czy ktoś ma broń, chóralny okrzyk „nie” świadczy o tym jak poważnie zaczyna się podchodzić do granic po kilkunastogodzinnym pobycie w tym kraju… Mimo wszystko, w arabskim Egipcie odetchnęliśmy z ulga, że jesteśmy w „wolnym kraju”… Rozumiem oczywiście wszystkie środki bezpieczeństwa w kraju który wielokrotnie doświadczał aktów terroru, jednak forma w jakiej jest to robione podsuwa pytanie, jak wielki krzyk by się podniósł w całym świecie gdyby choć jedna wycieczka izraelska odwiedzająca Polskę została tak przywitana na naszych granicach?