• 16 marca 2023
    • Polityka

    Donald Tusk i wybory na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej

    • By krakauer
    • |
    • 30 maja 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Przegrana Donalda Tuska w wyborach na szefa Platformy Obywatelskiej oznacza w praktyce zawieruchę i karuzelę stanowisk w tej partii – w której z dnia na dzień odżyją wszystkie demony i każdy dinozaur podniesie swój szkielet. W praktyce spowoduje to też zmiany w rządzie, a przy tym wszystkim na pewno ktoś się na innego ktosia śmiertelnie lub alergicznie obrazi. Będzie miało to takie znaczenie, że miejsc w Sejmie koalicji rządzącej od tego manewru nie przybędzie i albo będą czekały nas wcześniejsze wybory o co modli się prawicowa opozycja, albo koalicjanci zapłacą ciężkie „wsadowe” kolejnemu koalicjantowi. Tak się akurat śmiesznie składa, że jest z kogo wybierać, a jeden z kandydatów na „przystawkę” nie jest w stanie dłużej ukrywać, że przebiera pod stołem nóżkami.

    Nie można sobie wyobrazić obecnie gorszego scenariusza niż zmiana rządu, albowiem wcześniejsze wybory to nic innego jak próba zrzucenia odpowiedzialności dlatego w interesie nas wszystkich jest spowodowanie, żeby ten układ dotrwał do końca kadencji podejmując próbę – przygotowania programu reform na przyszłość, a nawet te zmiany zaczął inicjować. Ma to fundamentalne znaczenie praktyczne, ponieważ po prostu szkoda czasu, a w okresie kryzysu nie ma z niczym żartów – Platforma Obywatelska może się sprawdzić umiejętnie wyprowadzając Polskę z kryzysu, któremu nie zawiniła i to także może być wielka zasługa tej formacji politycznej.

    Nie oszukujmy się jednak, tutaj nie można mieć złudzeń ponieważ nieprzyjaciel nie śpi i ma wielkie zęby, a nawet jak dowiodły ostatnie przypadki także zdrajców i potencjalnych Brutusów w szeregach partii rządzącej. Jeżeli komuś z kierownictwa PO wydaje się, że w razie rozprężenia i przekazania na jego skutek władzy w ręce konkurentów politycznych będą mieli odrobinę spokoju i będą mogli wrócić do swoich zwyczajnych trybów życia – to chyba nie można zrobić większego błędu, albowiem nowa władza zacznie urzędowanie od szukania winnych! A winny wszelkiemu złu jest tylko jeden – wiadomo w końcu kto stoi za „zamachem” i kto paktował „na molo” z władcą sąsiedniego „Imperium”. Dlatego albo nastąpi masowa mobilizacja i się temu towarzystwu uda dosłownie przetrwać, albo zostanie wyłuskane wedle listy grzechów rzeczywiście zawinionych lub wyimaginowanych. Rzeczywistość jest zawsze w takich sytuacjach ciekawsza od fikcji i fakty nie mają znaczenia – historię piszą zwycięzcy, a prawicowa prawica władzy teraz zdobytej nie odda nigdy, a przynajmniej „za frajer” jak to już miało miejsce w historii.

    Najgorszą konsekwencją ewentualnego wcześniejszego niż spodziewany upadku rządów Donalda Tuska będzie to, że już zawsze będzie mógł on mówić, że – chciał, planował, ale nie było mu dane dokończyć, ponieważ został wykończony przez własnych kolegów grających na rzecz drugiej – wrogiej strony. Wielka szkoda, że opozycja tego nie rozumie lub ci którzy to próbują tak nieumiejętnie rozegrać, chyba że właśnie taki jest cel ewentualnego przetasowania. Jednakże ewentualne rozmycie winy za sześć lat nieudolności i braku konkretów to naprawdę będzie bardzo trudno spowodować. Oczywiście trzeba być dalekim od przyjęcia tezy, że swoje obalenie zainicjował sam Donald Tusk, jednakże jak inaczej wytłumaczyć tą całą hecę z Jarosławem Gowinem z przyjmowaniem go do rządu, włączaniem mu pomarańczowego światła a następnie w istocie niepotrzebnym rozstaniem się? Przecież tej klasy polityk co pan premier – po prostu rozgrywa ludzi i rozgrywa ludźmi. On nie musi patrzeć na to, że połamie komuś kręgosłupy – jest premierem, szefem państwa – może posługiwać się w zasadzie wszystkimi metodami dla osiągnięcia zamierzonych celów!

    W ostateczności trzeba uznać, że sytuacja przed jaką stoimy jest sytuacją nową dla naszej demokracji. W zasadzie ona nie ma żadnego pierwowzoru i trudno jest odnieść istniejące wyzwania do jakichkolwiek zachowań lub relacji z przeszłości. Już same wybory przewodniczącego Platformy Obywatelskiej poprzez odwołanie się do jej członków, czyli wybory dokonywane przez każdego członka Platformy Obywatelskiej a nie w systemie delegatów powiatowych i wojewódzkich – to coś za co należy się i Donaldowi Tuskowi i Platformie Obywatelskiej głęboki ukłon, uznanie i szacunek, gdyż żadna inna z liczących się w Polsce partii, a na pewno żadna inna partia posiadająca pełnię władzy nie pozwoliła sobie dotychczas na taki eksperyment z wewnętrzną demokracją.

    Jeżeli pan Donald Tusk zyska wyborach wewnętrznych mandat na przewodniczenie Platformie Obywatelskiej to może w ten sposób otworzyć ścieżkę dalszych sukcesów wyborczych. Na pewno będzie politykiem z najmocniejszym mandatem demokratycznym ze sprawujących dotychczas urząd Prezesa Rady Ministrów. Można jedynie sobie życzyć, żeby podobne standardy wprowadziły inne partie polityczne. W zasadzie należy się zastanowić czy wprowadzenie takiego wymogu do statutów partii politycznych za pomocą zmiany ustawy o partiach politycznych nie byłoby korzystne dla państwa w długiej perspektywie czasowej?

    Na koniec trzeba pamiętać, że Tusk nie może wygrać „za bardzo” bo ma tylko zdaje się sześć szabel przewagi w Sejmie. A jeżeli konkurent wewnętrzny się obrazi i odejdzie wraz ze swoimi zausznikami – to wówczas będzie mógł sytuację uratować tylko Leszek Miller albo Janusz Palikot.