• 16 marca 2023
    • Wojskowość

    Broń niekonwencjonalna jako nasza historyczna konieczność jest praktycznie nieosiągalna

    • By krakauer
    • |
    • 29 maja 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Do poruszanych na naszym portalu koncepcji wyposażenia Polski w broń niekonwencjonalną i środki jej przenoszenia  należy dodać głos auto sceptycyzmu, wynikający z bieżących realiów. Przy czym należy dodać że motywacją do kontynuowania tego smutnego wątku są możliwe do realizacji decyzje polityczne jednego z sąsiadów, który w swoich ćwiczeniach wojskowych nie kryje w istocie agresywnych i ofensywnych zamiarów z ewentualnym zastosowaniem scenariusza niekonwencjonalnego rozwoju wypadków. Państwo nasze niestety może być zmuszone przygotować się na miarę wyzwań jakie przed nim mogą się pojawić wedle najbardziej nieprzyjaznego scenariusza, z tego względu i tylko z tego musimy rozważyć także scenariusz totalnego odstraszania, ponieważ potencjalny agresor może nie pozostawić nam wyboru.

    Musimy mieć pełną świadomość, co do faktu, że gdyby nowy rząd Polski zdecydował się na przeprowadzenie projektu stworzenia broni niekonwencjonalnej (w tym np. jądrowej) – to oznaczałoby to po pierwsze szereg komplikacji natury politycznej, ekonomicznej i militarnej a po drugie te komplikacje natychmiast zrodziłyby liczne przeszkody zdolne zagrozić podstawom naszej państwowości zanim udałoby się nam ją zabezpieczyć poprzez potęgę tej broni. Warto tutaj zapoznać się z życiorysem osoby ś.p. pana Sylwestra Kaliskiego, do czego gorąco zachęcamy, ale nie napiszemy na ten temat już ani jednego słowa, żeby nie dołączyć do grona ofiar zdarzeń nadzwyczajnych i nietypowych. Chętni mogą sobie poszukać we własnej wyszukiwarce wielu interesujących historycznie wątków, nawet niedawno opracowanych dziennikarsko przez jedną z popularnych stacji telewizyjnych – wszystko a nawet zbyt wiele informacji „trudnych” jest dostępnych w Internecie.

    Samo opracowanie broni jądrowej nie jest dzisiaj dla dobrych fizyków i matematyków niczym nadzwyczajnym. „Projekt Manhattan” wyznaczył kierunek jednoznacznie. Jeżeli się odpowiednio głęboko poszuka w Internecie (zwłaszcza w języku rosyjskim) bardzo dużo informacji każdy z nas może znaleźć sam, a proces i generalne wytyczne są znane każdemu doktorowi fizyki ponieważ wynikają z twierdzeń Einsteina. Pod względem technologicznym poradzilibyśmy z tym sobie, pod warunkiem posiadania: działających technologii jądrowych w przemyśle cywilnym, zespołu naukowego zdolnego podjąć wyzwanie, miejsca do testów oraz dostępu do niezbędnych technologii i surowców. To wszystko jest wykonalne od strony technologicznej. Natomiast sam koszt opracowania broni jądrowej do fazy „przenoszalnej” czyli np. bomb lotniczych lub głowic do rakiet o wagomiarze 200-300 kg, trwałby około 8 – 10 lat i kosztował wedle luźnych szacunków (na podstawie symulacji kosztów Pakistanu i Indii jakie są dostępne w prasie anglojęzycznej) około 30 mld Euro.

    Kwestia środków przenoszenia to osobny – nie mniej ważny problem – tutaj potrzebne są środki rakietowe jak pociski manewrujące, rakiety balistyczne oraz klasyczne bomby lotnicze, ewentualnie pociski artyleryjskie. Mówimy oczywiście o możliwości wykorzystania broni niekonwencjonalnej na poziomie taktycznym i strategicznym, czyli docelowo musimy mieć zdolność zniszczenia centrum życiowego państwa agresora, ponieważ jakikolwiek atak na nas, nawet niewielkim ładunkiem taktycznym praktycznie zawsze będzie oznaczał wyłączenie ćwierci terytorium kraju z użytkowania. Przykładowo użycie przez przeciwnika pocisku z głowicą jądrową o mocy 250 kiloton oznaczałoby kulę ognia o zasięgu oddziaływania około 5,28-7,04 km i wysokości około 432 metrów.

    Rozwinięcie technicznych środków przenoszenia jest zawsze pochodną rozwoju technologii jądrowej, a konkretnie miniaturyzacji ładunków. Trzeba pamiętać, że miniaturyzacja jest z kolei pochodną bezpieczeństwa – ładunek musi działać tylko wtedy kiedy się to celowo zainicjuje, nie może mieć nieznanego prawdopodobieństwa wybuchnięcia „niechcący”. Biorąc pod uwagę potrzebny zasięg na około 1000 – 1500 km jako niezbędne minimum – potrzebowalibyśmy odpowiedniej miniaturyzacji ładunków – umożliwiających dołączenie głowic o sile rażenia około 100 – 200 kiloton – tak, żeby można było je podpiąć do istniejących i dostępnych do kupienia pocisków manewrujących.

    To byłoby bardzo trudne do opracowania w naszych warunkach gdzie nie udaje się wybudowanie nieprzerwanego odcinka drogi między dwoma miastami pomimo dostępności dosłownie wagonów euro-pieniędzy, ale będąc konsekwentnym (co w Polsce jest prawie niemożliwe) przynajmniej w wiadomy sposób można byłoby osiągnąć skuteczność i gwarancje rażenia na dystansie adekwatnym do istniejących potencjalnie zagrożeń. Pocisk manewrujący oczywiście można odpalić z efektem podwójnego spustu, – czyli z samolotu lub z łodzi podwodnej, trzeba o tym pamiętać przy dalszej modernizacji Marynarki Wojennej i lotnictwa.

    Dodatkowo niezbędnym instrumentem przenoszenia broni jądrowej mogłyby być rakiety balistyczne o wskazanym wyżej zasięgu. W zasadzie tylko one, obok klasycznej artylerii są w stanie zagwarantować porażenie celu, jednakże o ile pociski artyleryjskie mają bardzo ograniczony i zdecydowanie operacyjny zasięg, to rakietą możemy skutecznie porazić centrum interesów życiowych agresora o ile nie posiada on sprawnej i rozwiniętej obrony przeciwrakietowej. Opracowanie odpowiednich rakiet, wzorowanych oczywiście na najlepszych istniejących i dostępnych wzorach, to kwestia programu równoległego i miliardów Euro, które trzeba skądś wziąć. To jest możliwe pod względem technologicznym, wymaga jednak również około 8-10 lat nieprzerwanych prac i podobnej wielkości nakładów jak na sam program budowy broni.

    Przy czym trzeba zauważyć, że wdrożone w ten sposób technologie do gospodarki zaowocowałyby znaczącym przeskokiem technologicznym (produkowalibyśmy super wszystko mające „rakietowe” krasnale ogrodowe i jeszcze lepiej spasowane meble). Zatem łączny koszt opracowania broni niekonwencjonalnej (np. jądrowej) i przyjęcia jej na uzbrojenie wraz ze środkami przenoszenia to około 60 mld Euro. Czas opracowania to 10 lat. Przy czym w przypadku wszelkich tego typu programów wiadomo, że żeby się udały to trzeba założyć, co najmniej 50% prawdopodobieństwo przesunięcia się terminów i adekwatny wzrost kosztów, – czyli około 15 lat i około 90-100 mld Euro.

    Dla zapewnienia bezpieczeństwa potrzebujemy minimalnie od około 50 do około 80 ładunków przystosowanych do przenoszenia we wskazany powyżej sposób, czyli w pociskach manewrujących, bombach lotniczych i rakietach balistycznych do tego perspektywicznie także w pociskach artyleryjskich wielkiego kalibru. Przy czym należy zachować potencjał umożliwiający stałe rozwijanie tego typu broni, – ponieważ do tego klubu można tylko wejść. Jeszcze żadne państwo z niego dobrowolnie nie wyszło poza byłymi republikami ZSRR. Dlatego też potrzebowalibyśmy podtrzymać produkcję i rozwijać wypracowane technologie w kierunku ich miniaturyzacji – opracowując dodatkowo kilka ładunków rocznie, przy czym należy założyć konstrukcję modułową wcześniej opracowanych, żeby nie było kłopotów z ich modernizacją. Szczytem technologicznym byłaby broń możliwa do przeniesienia w walizce. Wszystko musi być wysoko manewrowe i w pełni uniwersalne, tak żeby braki w arsenale można było bardzo łatwo zastąpić. Środki przenoszenia muszą zwielokrotnić efekt uderzenia – tak, żeby ilością pocisków atakujących przełamać dostępną ilość przeciwpocisków przechwytujących przeciwnika. Czyli trzeba mieć więcej rakiet niż głowic – a wszystko musi być zdolne i gotowe do użycia w każdej minucie. Musimy pamiętać, że w razie pełnoskalowego ataku to właśnie arsenał niekonwencjonalny będzie pierwszym celem – oczywiście ataku jądrowego. Tutaj nie można mieć złudzeń, co do zamiarów agresora – stawką jest jak to się przyjęło być albo nie być państwa i prawo do przetrwania Narodu.

    Gdyby taki potencjał miał szansę powstać, to koszty jego utrzymania i ochronienia są niebagatelne, o czym nie należy zapominać. Ze wskazanej symulacji widać, że nie stać nas na jego opracowanie a koszty polityczne to osobne wyzwanie.

    Sam projekt stworzenia broni jądrowej musiałby dla jego powodzenia być jak najdłużej utrzymywany w absolutnej tajemnicy, co przy niestabilnej polskiej scenie politycznej – jest zupełnie niemożliwe. W momencie, gdy nasze otoczenie zorientowałoby się w naszych celach, wówczas natychmiast zaczęłyby się kłopoty i problemy na różnych płaszczyznach, a na pewno natychmiast ujawniłyby się całe tabuny agentury wpływu i różnych pożytecznych idiotów lobbujących przeciwko zamiarom rządu. Byłby to pierwszy przypadek, gdy kraj NATO wypowiedział międzynarodowy traktat o nieproliferacji broni jądrowej oraz traktat o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową. Już w samym sensie dyplomatycznym byłaby z tego powodu straszna awantura, być może musielibyśmy postąpić tak jak Francja w 1966 roku za rządów Charles de Gaulle, – czyli zawiesić członkostwo wojskowe w NATO. Cel wart jest każdych poświęceń, ale w naszych realiach pełnej służalczości i serwilizmu możemy sobie pomarzyć o zakładaniu kolonii na Marsie, – co jest równie realne.

    Tylko do takiego zachowania należałoby mieć potencjał gospodarczy porównywalny z francuskim przed laty oraz zaplecze badawczo-naukowe nienastawione na „produkcję politologów, historyków i dziennikarzy” oraz przemysłowe – nienastawione wyłącznie na montaż sprzętu AGD i wyrób podzespołów do samochodów, jak tapicerka i meble czy też wspomniane krasnale ogrodowe. Z drewna i sznurka i kleju nie da się zbudować broni niekonwencjonalnej innej niż proca bojowa!

    Większym problemem byłby kłopot z Unią Europejską, albowiem nasza broń niekonwencjonalna na pewno nie spodobałaby się naszym wielkim sojusznikom i co tu dużo ukrywać po prostu sponsorom (przecież dosłownie dają nam pieniądze). Kluczowym argumentem byłyby tutaj fundusze unijne, albowiem trudno byłoby uniknąć argumentu, że finansując nimi inne ważne dziedziny życia – zwalniamy środki na program zbrojeniowy. Przy czym tego argumentu nie da się także zbić dzisiaj, – kiedy obecne niestety władze państwowe ogłosiły wielomiliardowy program wydatków zbrojeniowych na kolejne lata (w sumie niewiele mniejszy jeżeli się wszystko zsumuje). Z pewnością czekałaby nas długa, ciężka i bardzo trudna przeprawa i długie godziny negocjacji. Jednakże z drugiej strony byłby to realny test tego jak nas postrzegają sojusznicy.

    Jeżeli są rzeczywiście jak deklarują naszymi sojusznikami, powinni wykazać zrozumienie dla naszych narodowych lęków i fobii, które mamy nie z własnej winy, ale z winy historii, która nie była dla nas łaskawa, zwłaszcza w ostatnich trzech stuleciach. Warto pamiętać, że najlepszy minister obrony narodowej, jakiego Polska miała od początku transformacji pan Tomasz Siemoniak mówił w jednym z wywiadów dla gazet mainstreamowych o zakupie pocisków manewrujących dla samolotów F-16.

    W realiach skrajnie niekorzystnych należałoby się spodziewać izolacji naszego państwa na wielu płaszczyznach przez kraje nieprzychylne nam i naszym działaniom. Miałoby to ten skutek, że bardzo szybko poznalibyśmy, kto ma wobec nas wrogie zamiary, albowiem każdy, kto rozumie złożenie i komplikacje relacji bezsprzecznie przyzna nam rację w staraniach o broń niekonwencjonalną, gdyż wiadomo, przeciwko jakim – odnawiającym się zagrożeniom miałaby ona służyć.

    Wszystkie te problemy można by rozwiązać, jeżeli udałoby się nam nawiązać odpowiednio przyjazną współpracę z pewnym bliskowschodnim – w znacznej mierze przyjaznym nam krajem. Kraj ten jest jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie państwem świata, podejrzewanym o posiadanie własnego potencjały jądrowego (i nie tylko), co więcej kraj ten posiada zaawansowane metody przenoszenia broni jądrowej na odległości nawet dalsze niż założyliśmy na potrzeby naszej symulacji. W przypadku strategicznego sojuszu z tym państwem, który oczywiście musiałby pozostać tajny – musielibyśmy tylko rozważyć kwestię: transportu, finansowania i odpowiedniego testowania broni jądrowej – tak, żeby mieć pewność, że ona działa. Natomiast w stosunkowo prosty sposób moglibyśmy pozyskać odpowiednią ilość głowic – po prostu dołączając się do tajnego programu jądrowego tego państwa. Być może udałoby się nam nawet osiągnąć efekt zaskoczenia naszego otoczenia – faktem posiadania broni jądrowej, ale wówczas bylibyśmy już w innej sytuacji, w sytuacji, w której otoczenie musiałoby szanować naszą podmiotowość, integralność terytorialną i historyczną ciągłość. Oczywiście przeprowadzenie tego scenariusza również byłoby politycznie bardzo trudne, ale nie niemożliwe, – ponieważ ten kraj jest ciągle zagrożony i wcześniej czy później będzie potrzebował pomocy.

    Alternatywnie z powodów oszczędnościowych broń niekonwencjonalną można opracować w komponencie B, czyli biologicznym, – co jest o wiele tańsze od broni jądrowej a nie mniej groźne i nie mniej o ile w istocie nie bardziej przerażające. Poza tym nie trzeba rakiet, dział, pocisków, wystarczy wylać fiolkę z samoreplikującymi się nanowirusami bojowymi do rzeki lub rozpylić w dużym ognisku ludzkim. Warunkiem użycia i stosowania tej broni jest wcześniejsze posiadanie antidotum i uodpornienie własnej ludności. Warto pamiętać, że to jest cicha broń, którą można użyć, jako broń zemsty, w tym zemsty ostatecznej po użyciu przez agresora jego broni jądrowej na naszym terytorium. Do tego ma ona tą wygodę, że jej pochodzenie jest nie do udowodnienia przy zachowaniu minimum ostrożności i nie trzeba anonsować jej użycia. Po prostu nagle w kraju triumfującego agresora wybucha śmiertelny wirus, który błyskawicznie rozprzestrzenia się na znaczną część populacji. Z tym współcześnie nie ma problemu – nawet, jeżeli terytorium państwa agresora jest znaczne i rozległe. Koszty opracowania tego typu broni byłyby wielokrotnie niższe a uzyski technologiczne gigantyczne. Jeżeli ktoś z państwa ma wątpliwości, czym się zajmują, (jako badania wyciszone) najbardziej rozwinięte firmy sektora „bio-tech” świata to proszę nie mieć złudzeń. Nowoczesne leki to najczęściej produkty będące pochodną o wiele bardziej zaawansowanych technologii.

    Wnioski – o broni niekonwencjonalnej a zwłaszcza jądrowej można myśleć – jednakże nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten projekt zacząć stopniowo wdrażać w życie, na tyle na ile jesteśmy w stanie – przynajmniej w postaci broni biologicznej. Wysiłkiem jednego pokolenia możemy sobie w ten sposób zapewnić pewność, że nasze państwo i Naród przetrwają w dalszym ciągu historii, a na pewno nie dadzą się bezgłośnie i w milczeniu wyeliminować lub podporządkować.

    Na sojuszach – wiadomo z historii jak możemy polegać, a zawsze lepiej jest zawczasu się zabezpieczyć i mieć plan zapasowy. Własny, sprawdzony i niezależny od nikogo, tylko od nas samych.

    Czy jesteśmy na to gotowi? Kraj posługaczy, sprzątaczek, hydraulików i prostytutek? Kraj polityków broczących w mgle i rozbijających się swoimi pustymi łbami o brzozy lub inne nieszczęsne drzewa? Kraj ludzi bez zdolności kredytowej? Kraj, w którym ludzi nie stać na posiadanie dziecka? Kraj, w którym wybudowanie ciągłego kawałka drogi pomiędzy dwoma miastami nie udało się od końca lat 80-tych? Kraj, który darowane mu epokowego znaczenia fundusze rozwojowe wydał na szkolenia nie wiadomo kogo z nie wiadomo czego oraz muzea i remonty świątyń (słynna krypta narodowa)?

    No to teraz napijmy się herbaty, zjedzmy kromkę chleba z serkiem i idźmy dalej produkować krasnale ogrodowe dla naszych zachodnich przyjaciół, którzy prawdopodobnie rozważaliby przesiedlenie się (lub bardziej nas) na Marsa słysząc o jakich szaleństwach rozważają ich pocieszni sąsiedzi…

    … jednakże jakby zdarzyło się kiedyś państwu w przyszłości powisieć na rzeźniczym haku w katowni okupanta (za żebro), albo usłyszeć świergot ptaków w ładnym brzozowym lub sosnowym lasku przed tym jak oprawca (którego co wykażą późniejsze badania komisji historyków „nie było”) – strzeli wam (już pokornie związanym duszącym sznurem na szyi i rękach z tyłu ciała) w tył czaszki to zanim pocisk (kalibru prawdopodobnie 7,62 mm) przebije się do płatów czołowych – przypomnijcie sobie państwo ten tekst. Wnioski wyciągnijcie sami teraz, dzisiaj i tutaj – dopóki jest czas, jak to mniej więcej powiedział pan premier Tusk – zanim historia ukaże nam ponownie swoje szpetne oblicze.

    ps. Podobno loteria wizowa „wiadomo dokąd” ma być bardziej przystępna – to zawsze jest rozwiązanie.

    Polecamy do przeczytania także:

    Dlaczego Polska potrzebuje broni niekonwencjonalnej?

    Fundacja na rzecz budowy polskiej bomby atomowej