- Paradygmat rozwoju
Losy Polski między wizjami PO i PiS? To przekleństwo prawicowej dyktatury
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
Szaleństwo. Obecnie rządzący premier jest zdeterminowany doprowadzić do ogólnonarodowego samobójstwa – podtrzymując za wszelką cenę bipolarny układ śmiertelnej współzależności pomiędzy dwoma zbankrutowanymi moralnie, programowo i empirycznie partiami.
Ani Platforma Obywatelska, ani Prawo i Sprawiedliwość nie powinny być obecne na naszej scenie politycznej, ponieważ jedna z tych partii już pokazała jak niewiele konstruktywnego potrafi, a druga niestety jeszcze się wykazuje swoją porażającą skutecznością. Obie razem trwają w żelaznym uścisku, który gwarantuje im dochody z budżetu na limuzyny i wygodne życie liderów, mogą w pełni oderwać się od rzeczywistości, co wcale nie byłoby złym rozwiązaniem – zapłacić im za nie rządzenie i niekandydowanie, niech tylko się wszyscy odsuną i nie niszczą tego kraju swoimi idiotycznymi sporami.
Niestety pan premier jest zdolny tylko do trwania w tym klinczu. Nie ma mowy o dopuszczeniu do sprawowania władzy, tych których wcześniej – w czasach kiedy jeszcze panowie współrządzący mieli nadzieję na PO-PiS – po prostu wyrugowano ze sceny politycznej przy pomocy działalności haniebnej. Czy już nikt nie pamięta co zrobiono z lewicą? Jak jeden parszywiec nagrał drugiego idiotę i chociaż nikomu nic nie udowodniono – zrobiono medialny cyrk na cały kraj, do zajmowania społeczeństwa tematami zastępczymi i kreowania politycznych celebrytów – znanych z tego, że są znani. Czy już nikt nie pamięta podstawionej prowokatorki, która jakąś nadzwyczajną banalnością pogrążyła karierę polityczną Włodzimierza Cimoszewicza?
Nie trzeba być jasnowidzem, żeby się domyśleć kto odpowiada za wyrugowanie lewicy z polskiej sceny politycznej – wystarczy zobaczyć, kto na tym bezpośrednio korzystał i nadal na tym korzysta. Nadejdzie dzień, kiedy ci zbrodniarze zapłacą za swoje grzechy, jednakże najpierw trzeba rozliczyć tych, którzy doprowadzili do abstrakcyjnego wręcz skarlenia lewicy i przeciwstawiają się jej jedności, albowiem nie ma nic ważniejszego – jedność lewicy w naszych warunkach jest nadrzędnym dogmatem.
Więc może rację ma premier Tusk? Długo pracowali nad rozmontowaniem polskiej sceny politycznej, długo – wspólnie z panem Kaczyńskim zohydzali rodakom politykę i sprawy państwowe, niech się teraz martwią – ponieważ Polacy nie są głupcami i nie mają najmniejszej ochoty uczestniczyć dalej w tym cyrku. Kto ponosi za to psucie państwa odpowiedzialność? Zobaczymy kto wyjdzie zwycięski w 2015 roku. Niestety jednak nie można spokojnie siedzieć i czekać, ponieważ sprawa dotyczy każdego z nas bezpośrednio.
Żeby przeklęta wizja Tuska nie miała racji bytu – potrzebne jest pełne zjednoczenie lewicy, nawet za cenę popierania małżeństw koni ze szczurami i przywilejów socjalnych obrażonych pracowników kolejnego zakładu komunalnego – żeby tylko lewica stanowiła niezbędną alternatywę dla tych dwóch partii. To znaczy, żeby doprowadzić do takiego wyniku wyborczego, w którym lewica będzie niezbędna do zawarcia koalicji posiadającej większość parlamentarną po wyborach 2015 roku. To jest jedyny sposób na uratowanie naszego kraju przed klinczem i skazaniem na dyktaturę prawicowych satrapów (czy raczej sybarytów).
W takim przypadku będą możliwe trzy scenariusze:
Wielka koalicja PO-PiS, która nie jest możliwa z powodów prestiżowych jednakże jeżeli by do niej doszło – ludzie będą widzieli kto jest za wszystko odpowiedzialni i że drugą stroną Tuska jest Kaczyński i wzajemnie, a jedynie lewica stanowi realną alternatywę wobec takiego rządu przekleństwa narodowego.
Koalicja jednej ze zwycięskich partii z lewicą. Siłą rzeczy byłaby to koalicja z Platformą Obywatelską, na którą można się zgodzić pod warunkiem zmiany paradygmatu rozwoju społeczno-gospodarczego oraz innych spraw kluczowych w lewicowym życiu publicznym.
Rozwiązanie parlamentu i totalna sieczka – ponowne wybory, w których zostaną wywleczone wszystkie brudy.
Nie może być zgody na przekleństwo prawicowej dyktatury. Dlatego właśnie w interesie państwa i społeczeństwa jest doprowadzenie do wzmocnienia lewicy na tyle, żeby stanowiła trzecią – i nieodzowną siłę polityczną w parlamencie. Jest to prawdopodobne po ostatnich zmianach w ordynacji wyborczej jeszcze bardziej promujących partie dostające „więcej”, w tym znaczeniu, że partie z mniejszym wynikiem po prostu zostaną zredukowane przez dzielnik i nie wejdą do Sejmu.
Czego wszystkiego sobie życzmy. Powrót lewicy na scenę polityczną jest warunkiem uratowania naszego państwa przed przekleństwem prawicowej dyktatury.
Pocieszające jest to, że premier zaczął używać słowa „wizja”!