- Ekonomia
Polski dług tanieje pozornie – spłaćmy go funduszami unijnymi
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
Polski dług tanieje, jednakże co z tego? Powodem dla którego polskie zadłużenie jest kupowane za coraz niższe oprocentowanie, czyli cenę jaką polski rząd musi zapłacić za pożyczenie pieniędzy – jest nadmiar pieniądza na rynku. Ameryka drukuje na potęgę od dawna, Japonia zaczęła drukowanie a Europa prawie drukuje. Te pieniądze muszą w jakiś sposób znaleźć bezpieczne miejsce, gdzie nie będzie ich ubywać. Zachodnie banki i zachodnie giełdy na dzień dzisiejszy nie są bezpieczną przystanią. Oprocentowanie rzędu 1% to szczyt marzeń każdego zachodniego inwestora. Tymczasem my oferujemy 3,2% To bardzo dużo! To jest cena jaką musimy zapłacić za bycie ciągle rynkiem wschodzącym.
Dlatego nie cieszmy się, że polski dług tanieje, ponieważ jest na niego coraz większy popyt a ten popyt ujawnia się na przetargach. My potrzebujemy tych pieniędzy, żeby finansować nieudolną politykę tego nieszczęsnego rządu. Jednakże w praktyce pożyczamy pieniądze, którym grozi inflacja! Co wówczas? Jak na razie nikt nie zajmuje się takim zagadnieniem a już raz wzrost oprocentowania zadłużenia zagranicznego – rozsadził nasze finanse i doprowadził do bankructwa – chodzi oczywiście o długi z epoki Gierka. W wyniku inflacji jaka pojawiła się w USA po wojnie wietnamskiej (i Jom Kippur w 1973)– znacząco wzrosły tam stopy procentowe. Mówimy o wzroście cen oprocentowania pożyczek z około kilku procent na około kilkanaście lub więcej. Tego nasza gospodarka nie wytrzymała, bo nie była w stanie wytrzymać.
W naszym interesie jest wejście do strefy euro, które zapewni nam ogólne obniżenie wszystkich stawek. To najprostsze rozwiązanie systemowe. Jednakże nawet w strefie Euro będziemy nadal płacić o wiele więcej odsetek za stare zadłużenie. Rynek nie pozwoli nam na pełne zrolowanie zadłużenia, tak żeby wymienić stare obligacje na nowe o niższym koszcie obsługi. W takie cuda nie można wierzyć.
W praktyce jesteśmy w sytuacji, gdzie nawet spadek cen płaconych za zadłużenie w istocie nie ma większego znaczenia systemowego, ponieważ nadal będziemy płacić więcej. Jednakże przy okazji – rząd będzie taplał się w błocie jak szczęśliwe prosie, z tytułu zmniejszania kosztów obsługi zadłużenia! Od każdej jednostki w dowolnej walucie – w jakiej zaciągamy dzisiaj wieloletnie zadłużenie będziemy płacili spore odsetki przez lata. Jest to wspaniała renta kapitałowa, lepszą w ogóle trudno jest sobie wyobrazić. Samograj! Zwłaszcza, że nasz rząd nie ma wyjścia i po prostu musi ciągle pożyczać.
Żeby było zupełnie śmiesznie nie mamy alternatywy. Musimy funkcjonować w tej zabawie, finansując koszty utrzymania kredytu, starając się zarazem cokolwiek spłacić z kapitału. Trzeba się pogodzić z faktem, że zadłużenie raz zaciągnięte będzie trzeba wiele razy rolować, co oznacza, że zapłacimy odsetki od pożyczonych kwot kilka razy, przy czym za każdym razem trzeba będzie je negocjować jako cenę za kapitał.
Być może najrozsądniej byłoby postarać się o formułę polityczną umożliwiającą przeznaczenie funduszy unijnych jakie być może otrzymamy na spłatę naszego zadłużenia? Może właśnie w ten sposób moglibyśmy bardzo skutecznie zmniejszyć zadłużenie i na trwałe w przeważającej części uwolnić się od przekleństwa odsetek i ciągłego rolowania kapitału. Przy uwzględnieniu środków na rolnictwo uzbierałaby się z tego niezła suma pokrywająca co najmniej połowę naszego zadłużenia – i to tą gorszą bo denominowaną w obcej walucie. W ten sposób – koszt obsługi zadłużenia spadłby nam z około 40 mld zł rocznie na około 20 mld zł a może nawet jeszcze bardziej, przy założeniu przyjęcia euro i ogólnego spadku oprocentowania wszystkiego.
Warto rozważyć tą koncepcję, jest z pewnością bardzo przewrotna i wymagałaby negocjacji politycznych, jednakże stawka w grze której ona dotyczy wymaga wszelkich poświęceń. Znając nasze marnotrawstwo i ogólny brak koncepcji na wszystko – co zresztą swego czasu potwierdził nawet pan premier – tutaj nie ma złych wyborów.
Nie trzeba wiele wystarczy jedynie sobie wyznaczyć cele i je realizować. Na płaszczyźnie politycznej i gospodarczej. Nie da się zrozumieć powodów, dla których nasz rząd tego – pomimo sprawowania władzy przez sześć lat nie robi, ani przynajmniej nie przygotowuje. Jednakże nie badajmy szczegółów, ponieważ może zrobić się smutno. Być może – okaże się, że komuś specjalnie zależy na tym, żeby nasz rząd zawsze musiał coś spłacać? A otrzymywane granty marnował na nieskoordynowane fragmenty płatnych prawie autostrad – oczywiście bez zjazdów w miastach które łączą.
Wniosek? Myślenie nie boli, a w naszym kraju jest potrzebna kara śmierci, ale nie dla przestępców – tylko dla głupców, a konkretnie dla głupich decydentów politycznych którzy nie potrafili przewidzieć skutków swoich decyzji. Niestety, prawo nie może działać wstecz, więc cała banda winnych sytuacji zmarnowania epokowej szansy rozwojowej dla naszego państwa pozostanie bez kary, a jeżeli będziemy bierni – być może czekają ich syte emerytury i pisanie wspomnień o swoich „dokonaniach”.