- Ekonomia
Czy cła uratują Unię Europejską?
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 1970
- |
- 2 minuty czytania
Tylko cła zaporowe na masowe produkty śmieciowe importowane do Wspólnoty mogą uratować Unię Europejską przed całym szeregiem problemów społecznych i ekonomicznych. Masowy import tanich i marnych jakościowo produktów „byle-jakich”, które są łatwo wymienne na nowe zabija miejsca pracy w Unii Europejskiej dla ludzi młodych – nie posiadających kwalifikacji i dla ludzi starszych – posiadających kwalifikacje, ale nie mających ich gdzie wykorzystać.
Deindustrializacja – rezygnacja z przemysłów prostych i w jakieś mierze uznawanych za „brudne” doprowadziła Zachód na skraj katastrofy społeczno-gospodarczej. Outsourcing zbiera właśnie swoje krwawe żniwo w postaci nienarodzonego pokolenia Polaków lub zbędnych Hiszpanów, Francuzów, Włochów czy Greków. Nie ma dla nich pracy, ponieważ pracę mają nasi przyjaciele w Azji, a dla Europejczyków pozostały zasiłki z tego co jeszcze zarabiają ich doskonale wykształceni lub ustosunkowani rodzice.
Rządzący Europą w znaczeniu szefów Komisji, polityków państwowych jak również decydentów z największych grupowań gospodarczych muszą spojrzeć prawdzie w oczy – technologiczny rozwój Europy się nie udał. Nie będzie żadnej gospodarki opartej na wiedzy, nie będzie żadnego technologicznego hubu, nie będzie za niedługo niczego – jeżeli nie zapewnimy milionom ludzi nie tylko pełnych żołądków i dachu nad głowami, ale wizji spełnienia drogi życiowej! Naprawdę nie wszyscy mogą być laborantami, nie wszyscy mogą pracować w call-center, nie wszyscy mogą być informatykami. Prawidłowo funkcjonujące społeczeństwo potrzebuje – odpowiednich stratyfikacji społecznych wynikających z różnych aspiracji życiowych determinowanych możliwościami całych grup obywateli. Społeczeństwo musi mieć też tokarzy, spawaczy, kierowców, śmieciarzy, maszynistów i innych, którzy są potrzebni tak długo – jak długo naturalny postęp technologiczno-cywilizacyjny przy istniejących warunkach ekonomicznych nie wygasi poszczególnych aktywności. Po prostu tak długo jak długo nie upowszechnił się prąd elektryczny – ulice i domy w miastach Europy oświetlano gazem! Zrozumienie tej prostej okoliczności – naturalnych następstw w rozwoju dziejowym kosztowało nas palmę pierwszeństwa w globalnej ekonomii.
Nie chodzi o to, że mamy przestać inwestować w nowoczesne technologie – to byłoby samobójstwo. My mamy przestać utrudniać a wręcz uniemożliwiać działanie na ternie Unii Europejskiej tradycyjnego przemysłu i rzemiosła oraz rolnictwa. Komu przeszkadzały polskie stocznie? Czy to co z nimi zrobiono w kontekście bilionowej pomocy dla chciwych banków jest etyczne? Bo na pewno nie jest sprawiedliwe! Nie ma tłumaczenia, że banki to szczególne elementy gospodarki! Stocznie także! Agregowały szereg produkcji z całego kraju od wielu kooperantów – bardzo dużo osób miało pracę, dzięki temu, że istniały! Niestety w wyniku debilnej i zakłamanej polityki Unii Europejskiej – polskie stocznie zostały zlikwidowane – no bo nie można wspierać pomocą publiczną przemysłu! Ale niemieckie, hiszpańskie, francuskie i inne unijne banki zostały uratowane – krociowymi i obfitymi transferami, których zasadności nikt nie kwestionował. W czym miejsca pracy w polskich stoczniach były gorsze od miejsc pracy w hiszpańskich bankach?
Nie można pozwolić na takie traktowanie w dalszym razie. Trzeba zacząć nazywać rzeczy po imieniu, to co jest protekcjonistyczną polityką Unii Europejskiej mającą na celu ratowanie przemysłu w starych krajach Unii – niech się po prostu tak nazywa, to co musimy wprowadzać, ponieważ zobowiązaliśmy się do konkretnych umów międzynarodowych – także niech obowiązuje, jednakże wyrażajmy swoje własne interesy przy okazji ich podpisywania. Nie może być tak, że oto Unia Europejska podpisze umowę o wolnym handlu z kolejnym azjatyckim producentem wszystkiego, na czym skorzystają zachodni producenci dóbr luksusowych a u nas położone zostaną całe gałęzie przemysłu i rzemiosła – żyjącego z produkcji towarów, które Europa woli sprowadzać z Azji. Mowy nie ma i nie może być zgody na taką dalszą politykę, albowiem to się przestaje opłacać w znaczeniu systemowym. Jeżeli nasi partnerzy nie będą chcieli uwzględnić naszego interesu jak również alternatywnie nie uwzględnią jakiejś formuły kompensacyjnej – należy blokować inicjatywy unijne, nawet za cenę utraty środków pomocowych. Ponieważ zawsze lepsza jest wędka od gotowej ryby, bo można kilka razy złowić!
W ciągu kilku lat od normalizacji handlu – na zasadzie doprowadzenia do równości szans podmiotów gospodarujących u nas i w Azji – dojdzie w Europie do ożywienia gospodarczego, ponieważ miliony ludzi z prostymi i średnimi kompetencjami będzie miało pracę, może wyprodukują mniej od swoich Chińskich konkurentów, może wyprodukują drożej, jednakże – spowodują zmniejszenie naszej zależności od importu oraz będą w stanie sami się utrzymywać, a nawet przy odpowiednim rozłożeniu akcentów – zapewnić progresję kolejnym pokoleniom Europejczyków. Natomiast Chińczykom przyda się silny bodziec – otrzeźwiający, mniej pracy wymusi modernizację i reformy w tym wielkim kraju! Dopiero wolni będą mogli decydować o tym czy chcą i za ile pracować a także w jakich warunkach.
Na dzień dzisiejszy, ze względu na dumpingową politykę gospodarczą mocarstw azjatyckich – nie może być mowy o relacjach gospodarczych 1:1 z Azją, a w szczególności z Chinami. Te kraje, a w szczególności Chiny celowo prowadzą politykę deprecjacji własnej waluty, przez co utrzymują nadprodukcję i są bezkonkurencyjne. O kwestiach tak wysublimowanych jak poszanowanie unijnych norm środowiskowych czy inne zagadnienia związane np. z prawami pracowniczymi – możemy w ogóle zapomnieć. Jedyne co możemy na nich wymóc to wprowadzenie stosunkowo dokuczliwej taryfy celnej, co należy im przedstawić jako naszą odpowiedź na ich politykę taniego pieniądza i studzenia popytu wewnętrznego. Ewentualnie ponieważ lubią gospodarkę planowaną, niech się zobowiązują do kupowania określonej ilości wybranych towarów rocznie, tak żeby zrównoważyć bilans handlowy, bez tego nie może być mowy o jakiejkolwiek współpracy – po prostu wymrzemy z biedy, głodni i nas wykupią.
Mrzonki o wolnym handlu liberałowie mogą sobie wsadzić, owszem być może jest to możliwe na linii atlantyckiej – z USA, jednakże czy wytrzymamy konkurencję z amerykańskim przemysłem posiadającym dostęp do taniej siły roboczej, technologię i w zasadzie nieograniczone zasoby taniej energii? Niestety problemy Europy są wielowątkowe i nawet proste podwyższenie taryfy celnej nie rozwiąże problemów mających znaczenie systemowe.