• 17 marca 2023
    • Religia i państwo

    O 6 mln dotacji za daleko…

    • By krakauer
    • |
    • 05 lutego 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Bulwersująca wszystkich sprawa obiegła cały kraj z prędkością błyskawicy. Jeden z ministrów, tego nieszczęsnego rządu – w organizowanym przez siebie konkursie grantowym – przeznaczył 6 mln złotych na dotację dla ubiegającej się o wsparcie – idei upamiętnienia osób duchownych, w najdłużej w historii Polski budowanej świątyni.

    Abstrahujmy od tego, kto, w czyjej intencji i gdzie – liczy się sam fakt. Jesteśmy przerażająco biednym krajem i jeżeli minister kultury rozdaje publiczne pieniądze, powinien to robić w sposób nie budzący żadnych kontrowersji, to znaczy cele na jakie rozdaje publiczne środki – muszą mieć charakter publiczny, nie wywołujący kontrowersji, zwłaszcza na płaszczyźnie religijnej, społecznej czy też politycznej. Jeżeli dotacja dotyczy Archidiecezji i jej muzeum, to po prostu włos się na głowie rzeźbi z bezsilności. Dlaczego minister polskiego rządu daje pieniądze na działalność Kościoła dominującego? Wszystko można zrozumieć, ale nie wykorzystywanie pieniędzy publicznych – nawet w interesie większości na cele związane z religią i jej kultem. Uszanujmy sferę świeckości państwa, której fundamentem musi być absolutny rozdział Kościoła od państwa, a jego konstytuującym elementem powinno być – unikanie angażowania pieniędzy podatników poprzez akty uznaniowe urzędników administracji państwowej na rzecz organizacji religijnej. Jeżeli ktoś zapyta dlaczego, to w ogóle nie rozumie na czym polega ten rozdział. Z jednym wyjątkiem – zabytków, zabytki kultury sakralnej wspiera się ze środków ministerstwa kultury, ochrona zabytków i dziedzictwa. Jednakże nie można uznać za uzasadnione w sensie ochrony zabytków – wydanie pieniędzy na nowe muzeum.

    Jeżeli ktoś buduje muzeum, musi się liczyć z jego kosztami, po prostu. To takie proste – zwłaszcza jak posiada się przywilej niekontrolowanego i nieopodatkowanego gromadzenia pieniędzy na dowolne cele związane z własną działalnością na terenie całego kraju! Dlaczego wyciąga się jeszcze rękę do państwa?

    I nie można przyjąć argumentu, że np. organizacje gejowskie lub inne ubiegają się o państwowe dotacje, to dlaczego Kościół dominujący ma niedostawać. Na tym bowiem polega różnica jego uprzywilejowanego statutu, że Kościół dominujący jest organizacją międzynarodową, nie kontrolowaną przez państwo polskie, z prawem do działania na jego terenie. Mówi o tym w szczegółach Konkordat, którego tenże Kościół jest stroną, jako podmiot prawa międzynarodowego. Natomiast wspomniane przykładowo organizacje mniejszości seksualnych czy też wielbicieli wróbelków – to podmioty prawa polskiego – działające na rzecz państwa (cele) organizacje pozarządowe – to zupełnie różne kategorie podmiotów. Oczywiście Kościół ma świadomość swojej nadzwyczajności w systemie prawnych podmiotów w RP, dlatego też posiada liczne fundacje kościelne, powołane do różnego rodzaju celów, w tym także do budowy np., muzeów. Sprawa jest skomplikowana, wielowątkowa – jednakże bez względu na wszystko – żadna organizacja religijna, może z wyjątkiem Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP, ze względu na jego nadzwyczajną wartość kulturową (zanika i nie ma majątku), nie powinna mieć prawa ubiegania się o publiczne dotacje. Jeżeli bowiem wierzący chcą, żeby coś religijnego powstało, niech się zrzucą – w czym problem? Jako osoba wierząca, nie chciałbym żeby ateiści dokładali się ze swoich podatków do tych samych projektów, na które ja mogę, ale nie muszę łożyć.

    Właśnie na tym ma polega istota związków państwa świeckiego z działającymi na jego terenie wspólnotami religijnymi – wolno wam działać, ale wara od publicznych pieniędzy. W ten sposób władze publiczne nie ryzykują posądzenia o to, że mogły kierować się w dokonywanych wyborach np. preferencjami religijnej większości lub – co może kiedyś nastąpić mniejszości. Wówczas może pojawić się problem innego typu, jaki legł u podłoża wszystkich konfliktów religijnych.

    Po prostu niech państwo zostawi sferę religii – w spokoju, ograniczając się do rejestrowania związków i nadawania im statusu prawnego na swoim terytorium, aczkolwiek chyba lepiej byłoby tą kompetencję przenieść na Unię Europejską.

    Trzeba mieć świadomość i wyobraźnię, że takie działanie może odstręczać od Kościoła – wrażliwych na los swoich pieniędzy wiernych…, przykładowo wiernych chorych na rzadkie choroby, którym państwo pomaga tak jak pomaga… Za 6 mln zł można kilka terapii niestandardowych sfinansować, dając ludziom chociaż nadzieję. Właśnie do tego powinny służyć pieniądze publiczne.