- Społeczeństwo
1 maja czyli człowiek jako zasób w neoliberalnym kapitalizmie
- By krakauer
- |
- 30 kwietnia 2016
- |
- 2 minuty czytania
O 1 maja już rozprawialiśmy [tutaj], [tutaj], [tutaj], [tutaj], cóż można jeszcze powiedzieć? Zwłaszcza w obecnym stanie, czy też raczej rozłożeniu lewicy w Polsce? Płakać? Rwać włosy? Może milczeć? Milczenie podobno jest złotem, przynajmniej jak się milczy, to się nie wychodzi na „głupa”. Jednak milczenie jest sztuką, ponieważ milczeć dzisiaj w tym stanie nędzy, wszechogarniającej biedy, często głodu i niesprawiedliwości – to jest być w opozycji do samego siebie. Nikt, kto ma oczy i widzi, nikt kto ma oczy i słucha – oraz jest w stanie rozumieć podstawowe fakty, widząc tą wielką rażącą niesprawiedliwość jaka ma miejsce dzisiaj w naszym kraju nie może milczeć.
Jak żyć za 748 PLN netto renty miesięcznie? Przecież to nawet na wsi, w walącej się kurnej chacie nie jest możliwe, ponieważ lekarstwa dla przeciętnie chorego człowieka miesięcznie kosztują około 200 PLN. Jedzenie również zimą nie rośnie, trzeba kupić, chociaż chleb i mleko, czasami jakiś tłuszcz. Ubrania można dostać z opieki społecznej, można kupić w sklepie z używaną odzieżą z Zachodu. Swoją drogą, szkoda, że się tymi sklepami nikt w Polsce nie chwali, to bardzo wydajne krajowe przedsiębiorstwa. Dziwne, prawda? Innowacyjne, nowoczesne, wydajne ekonomicznie, polski kapitał – oto Małe i Średnie Przedsiębiorstwa na miarę XXI wieku w Polsce. Kiedyś produkowaliśmy samoloty odrzutowe, turbiny, lokomotywy, może nie robiły szału – nie były najlepsze na świecie, ale różnicę pomiędzy handlem używanymi ubraniami lub używanymi samochodami, a produkowaniem własnych ubrań przez łódki przemysł włókienniczy i samolotów przez własny przemysł lotniczy to chyba rozumieją nawet najwięksi najbardziej narodowo-radykalni i religijni patrioci?
Nie pozostaje nam nic, tylko udać się do banku po kredyt, nie – o nie mieszkaniowy, na ten już nie mamy szans, w końcu nasza Ojczyzna starała się o to, żeby na wolnym rynku, wolni ludzie, w sposób wolny pożyczali we Franku Konfederacji Szwajcarskiej, jakbyśmy mieli do niej przystąpić, (co w sumie nie byłoby najgorszym pomysłem). My pójdziemy po kredyt – chwilówkę do lokalnego lichwiarza, który tak sympatycznie reklamuje się w mediach głównego nurtu, potem może spłacimy to, co wzięliśmy „na zeszyt” w lokalnym sklepiku. Przecież jesteśmy na nowo wypłacalni – 500+ zrewolucjonizowało zdolności kredytowe tysięcy polskich rodzin w stanie pół i pełnej patologii. Można powiedzieć, że część Narodu (Suwerena) łapie oddech.
Co ciekawe z pracą wcale nie jest tak źle, jeżeli miało się mądrych rodziców i za miasto do zamieszkania w okresie PRL-u wybrali Warszawę, to mając mieszkanie – zawsze jakąś pracę się znajdzie. Oczywiście oferty w rodzaju stacja benzynowa i napełnianie baków w nocy, to może nie jest szczyt marzeń przeciętnego człowieka, no ale trzeba jeść. W innych miastach również nie ma generalnego dramatu, przy odrobinie braku szacunku do swojej kariery można znaleźć pracę stosunkowo szybko. Mówimy oczywiście o ofertach, które 2000 netto, oferują po okresie próbnym. Jednak praca jest. Przynajmniej w miastach, bo na wsi i w miasteczkach, to praca jest, ale już zajęli ją nasi ukraińscy goście. Nawet nie, dlatego bo Polacy nie chcą pracować za 5 PLN na godzinę w rolnictwie, tylko głównie, dlatego bo nie ma Polaków. Wyjechali, pracują po 7 Funtów lub Euro za godzinę, zbierając takie same ogórki, jaki w kraju zbierają na polach ich sąsiadów nasi goście z Ukrainy.
Właśnie zapomnieliśmy powiedzieć o tym, że wyeksportowaliśmy Warszawę z przyległościami do pracy na Zachodzie. Na własne życzenie, nikt nas nie zmuszał, nie robił łapanek, nie groził wsadzeniem rodziców do obozu, o nie! Sami – sami wyjechaliśmy, ponieważ w kraju nie dało się zarobić na to, żeby żyć. Co jest naprawdę bardzo ciekawe, to przeważnie na Zachodzie nasi rodacy, którzy tam są – pracują w pracach prostych i średnio złożonych, które również mogliby wykonywać w Polsce, gdyby była do tego koniunktura. Jednak jej nie ma, ponieważ eksportujemy dużą część PKB, jako zwrot z inwestycji kapitałowych zachodnich potentatów. Taki los? Przecież sami dokonaliśmy wyboru – decydując się na budowę kapitalizmu bez kapitalistów i kapitału. Śmieszne, prawda? Zwłaszcza, dlatego bo człowiek, który nas wszystkich do tego „namówił”, właśnie będzie „namawiał” prezydenta naszych sąsiadów, którzy tak chętnie garną się do pracy w naszym rolnictwie i budowlance.
Jednak nie można mieć pretensji, narzekać, czy też mieć żal, jak się komuś nie udało, to jego wina – przecież każdy miał szansę na wykształcenie, na zdanie egzaminów, na dostanie się do korporacji, przecież każdy mógł ukraść pierwszy milion i założyć własny biznes? Nie mógł? Znaczy się ktoś kłamie? To, nie tak było? Jak to jest, że wszyscy mieliśmy szanse, a tak niewielu się udało? Przecież zadziałały prawa rynku – własność, kapitał, renta od kapitału – agregacja nastąpiła u niewielkiego procenta społeczeństwa, kogoś to dziwi? Nie wiecie państwo jak się agregują zasoby w gospodarce racjonalnie kapitalistycznej? Znaczy się neoliberalnej gospodarce kapitalistycznej? Jak nie wiecie, proszę prześledzić logikę reformy emerytalnej – Otwartych Funduszy, przekazywania do nich pieniędzy, opłaty za zarządzanie, kto to wziął i na jakich zasadach a potem proszę się zastanowić, jak spokojnymi ludźmi jesteśmy, że nikt za to nie wisi. Bo powinien.
Oto Polska właśnie, 27 rok transformacji, już pierwszy rok epokowej dobrej zmiany, a człowiek jak był zasobem, tak zasobem pozostanie. Naszym największym problemem w tym ustroju jest to, że dominująca większość z nas nie ma możliwości akumulowania kapitału. Przekłada się to potem na to, że jedyną formą uczestniczenia w neoliberalnej gospodarce kapitalistycznej jest głównie świadczenie pracy, przeważnie słabo płatnej. Czy coś możemy na to poradzić? Gdzie jest granica naszej suwerenności? Ilu z nas ma oszczędności pozwalające żyć przez rok bez dochodów?
Więc, niech się święci 1 maja – i nie dajmy sobie wcisnąć, że to ma jakiś wymiar religijny. Nigdy nie miało! To czyste, robotnicze, święto wywalczone krwią bitych na śmierć przez policję i gangsterów amerykańskich robotników. Oczywiście jak ktoś chce, może sobie święcić, co chce i jak chce, ale dla większości ludzi będzie to dzień potu i krwi, dzień upokarzanych, słabo wynagradzanych i ledwo wiążących koniec z końcem – protagonistów kapitalistów, bez których wysiłku nie byłoby kapitalizmu w żadnej z jego odsłon. Bez których wysiłku nie byłoby niczego…