• 17 marca 2023
    • Polityka

    0% stawka PIT zwolnienia podmiotowego to żałosna utopia

    • By krakauer
    • |
    • 08 lipca 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nie od dzisiaj wiadomo, że brak wizji psuje państwo. Jeżeli rzeczywiście okazałoby się, że rząd ma zamiar zaproponować reformę podatkową, której istotą miałoby być wprowadzenie wyłączeń podatkowych dla nowej klasy podatników definiowanej podmiotowo, to byłaby to najdelikatniej sugerując – żałosna utopia.

    W ogóle samo myślenie o kolejnych kategoriach wyłączeń podatników to psucie państwa i działanie na jego szkodę. Czy mało jest dzisiaj grup społecznych, które płacą ograniczone podatki, ewentualnie korzystają z ulg innego typu? Czy naprawdę potrzebujemy subsydiować kolejną grupę społeczną wydzieloną wedle dowolnego wyróżnika?

    Można zrozumieć np. że osoby niepełnosprawne nie płaciłyby w ogóle podatku, a ich rodziny (opiekunowie) mieliby obniżoną stawkę podatku, ewentualnie jego zwrot jeżeli się tymi osobami opiekują itp. Jednakże nie da się zrozumieć powodu, dla którego ktoś miałby wyłączać całą grupę wiekową z obowiązku podatkowego? Przecież to jest cios w samą istotę państwa, które kosztuje, ale obywatele chętnie ponoszą te koszty, ponieważ to się wszystkim opłaca, a za darmo nie będzie funkcjonować.

    Nikt nie mówi, że młodzi mają dzisiaj lekko, ale czy kiedykolwiek ktokolwiek w naszym kraju miał lekko? Jeżeli państwo nie jest w stanie stworzyć warunków, w których młodym osobom opłacałoby się w kraju pracować i rozmnażać, tak że musiałoby się posunąć do zrezygnowania z obowiązku podatkowego, to byłby ostateczny i bardzo mocny dowód na jego upadek funkcjonalny.

    Dzisiaj podstawowym problemem młodych ludzi jest rozejście się ich oczekiwań, względem możliwości, jakie stwarza nasza przestrzeń, wyjątkowo nieatrakcyjna wobec konkurencji, jaką tworzą państwa zachodnie. Nie ma po prostu możliwości dzisiaj spowodować sztucznymi rozwiązaniami, żeby atrakcyjność naszej przestrzeni przewyższyła – przeciętnie – tamtą – przeciętną na Zachodzie. To nie jest możliwe, chyba że dawalibyśmy każdemu, na starcie warunki umożliwiające prace intelektualną, nie męczącą, dobry samochód klasy średniej i mieszkanie na start. Byłoby to możliwe, tj. stworzenie modelu gospodarczego, w którym podstawą byłoby promowanie nowych pracowników i działanie na rzecz ich stabilizacji w systemie. Pod warunkiem posiadania w kraju grupowań gospodarczo-kapitałowych zdolnych do wygenerowania efektywnych wysokopłatnych miejsc pracy.

    Niestety my takich grupowań nie posiadamy na tyle, żeby starczyło dla dominującej większości ludzi uważających się, czy też aspirujących z racji upowszechnienia wykształcenia wyższego do klasy średniej.

    Stworzenie atrapy systemowej, której istota byłyby podmiotowe zwolnienia podatkowe prowadziłoby do patologii i licznych nadużyć. Jeżeli już rząd chciałby rzeczywiście zrobić „dobrze młodym”, to powinien pomyśleć o zmianie filozofii płacenia obowiązkowych składek na ZUS w przypadku przedsiębiorców. Ten ciężar ponad 1000-złotych miesięcznie – zabija olbrzymią część polskiej działalności gospodarczej w sektorze MSP. Wiadomo, że są ulgi i udogodnienia, ale to wszystko mało. Chodzi o taką reformę systemu, w której prowadzenie działalności gospodarczej nie byłoby automatycznie powiązane z de facto obligatoryjnym podatkiem pogłównym! Powstanie jednak pytanie, kto wówczas miałby utrzymywać system?

    Władza wypowiedziała się w sprawie jedynie w charakterze niepotwierdzonej plotki, więc nie ma się, czym emocjonować, jednakże już słychać osoby w wieku „50 plus”, pozbawione prawa do wcześniejszych emerytur, a mające często 20-latków na utrzymaniu, czy rząd nie mógłby im też jakoś pomóc? Myśląc, bowiem kategoriami wyłączeń, możemy w ogóle zrezygnować z podatku dochodowego od osób fizycznych i znowu powstanie pytanie, – kto pokryje powstały deficyt?

    Nie jest nas stać na rewolucję, nie mamy na to szans, to się nie uda, chociażby dlatego ponieważ percepcja znacznej większości społeczeństwa wyklucza możliwości prowadzenia szybkich zmian łamiących dotychczasowe konwencje. O wiele bardziej opłaca się nam prowadzić działania poprawiające system, ale bez łamania zasad, na których się opiera.

    Rząd zanim zaproponuje komukolwiek, jakiekolwiek ulgi w czymkolwiek niech najpierw pokaże ile nas kosztują dzisiaj ulgi, dla uprzywilejowanych – subwencjonowanych grup społecznych? Następnie przedstawi obywatelom w referendum pytanie – czy jest za zlikwidowaniem tych wszystkich ulg (z wyjątkiem tych dla osób niepełnosprawnych, sierot i kombatantów) i obniżeniem podatków – do wyliczonego poziomu? W ten sposób wszyscy byliby usatysfakcjonowani, każdy miałby swój głos, a rządzący mieliby rzeczywistą legitymację do działań reformatorskich. Ponieważ wszyscy jesteśmy hipokrytami, to niestety żadna partia nie mogłaby z takim programem wejść do parlamentu, ponieważ naraziłaby się zbyt dużej ilości uprzywilejowanych grup społecznych.

    Odrzućmy, więc wszelkie żałosne utopie podatkowe, państwo MUSI KOSZTOWAĆ i niech KOSZTUJE – nawet więcej niż dzisiaj, ale niech będzie w swoich działaniach – przeważnie racjonalne i co najmniej tak efektywne jak przeciętnie są efektywne samorządy terytorialne. Jakiekolwiek kwestionowanie zasadności powszechności opodatkowania jest psuciem i tak, źle funkcjonującego państwa.